Zapukałem dwukrotnie w metalowe,okrągłe drzwi bunkra i ruszyłem z powrotem w stronę ogniska.Rozpalenie go nie zajęło mi dużo czasu. Wszystko jest suche i jałowe, ostatni raz padało około dwóch miesięcy temu.Zdecydowanie dłużej zajęło mi szukanie dwóch patyków , których końce rozgałęziały się w kształcie litery V , między jednym a drugim umieściłem jeszcze jeden patyk znacznie grubszy żeby na nim przewiesić garnek.
Usłyszałem za plecami znajomy metaliczny dźwięk otwieranych drzwi i po chwili usłyszałem kroki idących ku mnie kobiet.
Starsza stanęła nademną i podała mi garnek . Chwyciłem go i do jednego ucha przywiązałem sznurek,przeciągnąłem go nad patykiem i zrobiłem to samo na drugim uchu ,także garnek wisiał nad ogniskiem.
Sara usiadła naprzeciwko mnie,natomiast Megan klapnęła na ziemi , chwyciła patyka i malowała jakieś kółka i kwadraty na piasku. W milczeniu , ja i starsza dziewczyna , przyglądaliśmy się gotującej się w garnku zupie.Nie wiem ile tak siedzieliśmy cicho , pochłonięci swoimi myślami, ale z zadumy wyrwał nas głos Megan :
- Gotuje się ! - krzyknęła
Podniosłem wzrok na garnek i stwierdziłem z nie małą uciechą że zupa jest już gotowa. Sara podała mi trzy miseczki ( o których istnieniu nie miałem pojęcia)i przelałem do każdej z nich ciepły płyn.
Nie mogę powiedzieć że jest to najlepsze co do tej pory jadłem , bo tak szczerze to zupa była okropna . Jednak nie stanowiło to problemu bynajmniej dla Megan ,która pierwsza zjadła i zapieczętowała swoją wygraną krótkim beknięciem co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Gdy już opróżniłem swoją miskę , wstałem i poszedłem po drewno. Kiedy wróciłem , zauważyłem ze zdziwieniem że zielonooka zasnęła ,mogłem więc spokojnie zaspokoić swoją ciekawość dotyczącą owych osobników płci żeńskiej .
- Jesteś jej mamą ? - zagadnąłem siadając na swoim miejscu
- Skąd – uśmiechnęła się – siostrą – i wszystkie moje domysły szlag trafił , marny ze mnie Sherlock.
Chciałem się o coś jeszcze zapytać, ale nie byłem pewnym czy mam do tego prawo . W końcu to nie było przesłuchanie , a ja nie chciałem żeby czuła się niekomfortowo. Jednak ciekawość wzięła górę .
- Mogę się jeszcze o coś zapytać ? - wyszeptałem żeby przypadkiem nie obudzić leżącego na kolanach dziecka.
- Pytaj – odszepnęła
- Skąd wzięłyście się w samochodzie i gdzie wasi rodzice ?
- Eh....to długa historia ... Po za tym to dwa pytania .
Pokiwałem głową i zamilkłem .
- Powiem ci jeśli ty mi odpowiesz na pytanie .
- Słucham zatem – powiedziałem i spojrzałem dziewczynie w oczy
- Jakie są twoje intencje ?
Westchnąłem przeciągle.
- Chcę wam pomóc . Nic więcej. Nie musisz się bać, chociaż twój strach jest uzasadniony. Zostaniecie u mnie ile będziecie chciały , a potem ruszycie dalej w drogę , o ile w ogóle gdzieś szłyście ? - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- No dobrze – wyszeptała i zamyśliła się, miałem nadzieję że mi zaufała - Mieszkałyśmy w mieście oddalonym kilkanaście kilometrów od tego miejsca . Szłyśmy tu ok. 5 dni ...
- Dlaczego ?- przerwałem jej
- Poczekaj ... Mieliśmy niewielki dom jednorodzinny . Rodzice się nami opiekowali dzień i noc , praktycznie nie sypiali . Byli ciągle czujni , ale w końcu człowieka dopada zmęczenie , prawda ? Tak więc co jakiś czas zabierałam moją siostrę na krótki spacer , żeby rodzice mogli się zdrzemnąć. Chodziłyśmy sobie ot tak bez celu . Powoli zaczynało się zciemniać kiedy moich uszu dobiegł wrzask. Nikt nie musiał mi mówić że to moi rodzice krzyczeli. Chwyciłam Megan na ręce i popędziłam w kierunku domu , albo raczej wielkiej ściany ognia. - zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech – Nie wiem kto podpalił nasz dom . Do tej pory mam przed oczami mój płonący dom , a w uszach słyszę krzyki. Wiesz co jest najgorsze ? - spojrzała mi w oczy , a ja pokiwałem przecząco głową – że stałam tam i nie mogła nic zrobić , nic a nic .
Siedziałem i wpatrywałem się w nią jak urzeczony. W jednej chwili zrobiło mi się żal tych dwóch biednych istot. Były całkiem same i do tego musiały jakoś sobie radzić , jeść , szukać schronienia. Nikogo do pomocy . Może mniej było by mi szkoda jakby starsza była sama , ale u boku leżała jeszcze jedna, która wymagała większej opieki.
Resztę historii domyśliłem się sam, zapewne wędrowały donikąd , starsza oddawała zdobyte jedzenie małej sama nic nie jedząc . Zrobiło jej się słabo , znalazły samochód w którym się ukryły i czekały na zbawienie.
- Będziecie u mnie bezpieczne – powiedziałem cicho
Sara spojrzała się na mnie i uśmiechnęła smutno .
- Chodźmy do środka , ściemnia się , a nie wiadomo jakie typy się tu kręcą – wstałem , a za mną ruszyła brązowooka .
Weszliśmy do środka .
Położyła siostrę na górnym łóżku , rozebrała ją z grubej kurtki po czym przykryła bardzo szczelnie .
- A ty gdzie będziesz spał ? - zwróciła się do mnie
- Na podłodze , mam śpiwór.
- Zmarzniesz – powiedziała z troską
- Dam sobie radę – odparłem odwracając się do niej plecami i sięgając po śpiwór .
Rozłożyłem go na podłodze i jednym szybkim ruchem wskoczyłem do niego .
- Jesteś pewny że nie chcesz spać w łóżku ? - zapytała spoglądając na mnie z łóżka
- Jestem pewny . Wyśpijcie się .
- Dobranoc – powiedziała ostatni raz .
Nie odpowiedziałem jej . Okazywała mi za dużo uczucia , wkurzało mnie to , nie byłem do tego przyzwyczajony . Odwróciłem się do niej plecami i zapadłem w sen .
Witajcie ponownie !
Po długiej nieobecności wrzucam kolejny rozdział ! Mam nadzieję że wam się spodoba ;) . Z góry wybaczcie za błędy i interpunkcję
Zachęcam was do pozostawienia po sobie jakiegoś pamiątkowego śladu ;)
Dla was to nie za wiele , a dla mnie motywacja do dalszego pisania .
Całuski :*

CZYTASZ
Czekając na zbawienie || Bucky Barnes
FanfictionPostapokaliptyczna rzeczywistość. Bucky Barnes jeden z wielu, ocalałych w katastrofie planety, ludzi teraz ukrywa się w bunkrze walcząc o przeżycie. Pewnego dnia spotyka kogoś kto obraca jego życie o 180 stopni.