8.

1K 56 12
                                    



- Cicho bądź Megan, bo obudzisz Bucky'ego – usłyszałem z samego rana karcący głos Sary.

Powoli otworzyłem jedno oko, a potem drugie. Dziewczyny urzędowały w kuchni, najwyraźniej robiły śniadanie. Nie miałem ochoty wstawać z łóżka. Jeszcze przed oczami miałem sceny z poprzedniej nocy, czułem ciepło ciała Sary, a w uszach słyszałem jej ciche westchnienia. Już zapomniałem jak to było z kobietą , dobrze że ona mi przypomniała.

- Bucky już nie śpi ! - krzyknęła Megan i rzuciła się w moim kierunku.

Bałem się że rzuci mi się w ramiona, albo coś w tym stylu, ale zamiast tego usiadła tylko na łóżku pokazując swoje braki w uzębieniu.

- Bucky, a wiesz że wypadł mi ząb ?

- Tak ? - zapytałem i posłałem w kierunku Sary błagalne spojrzenie żeby uwolniła mnie od tej małej istoty, której buzia nigdy się nie zamyka, chyba że śpi . Sara tylko wzruszyła ramionami.

- Tak ! Patrz ... - otworzyła szeroko buzie i wskazując palcem na brak jednego z dolnych zębów trzonowych.

- Cudownie...- odpowiedziałem beznamiętnie i szybkim ruchem wyskoczyłem z łóżka i udałem się w kierunku Sary, chciałem dać jej buziaka na dzień dobry, ale dziewczyna szybko uchyliła się, zrobiła obrót pod moim wyciągniętym w jej kierunku ramieniem i oparła się o blat.

- Nie ma wody – rzuciła

Westchnąłem tylko przeciągle. Kolejna robota, a mogło być tak pięknie.

- Okey . Tylko coś zjem i już idę zobaczyć , co się stało.

Szybko zjadłem, ubrałem się, wyszedłem z bunkra i udałem się w kierunku domu. Dom i bunkier to jedno. Rodzina, która mieszkała dawniej w tym domu na pewno zbudowała schron, w którym się ukrywam. Wszystkie kable, rury, czy inne tego typu pierdoły idą właśnie w kierunku domu. Jest on oddalony o kilka kroków od mojej kryjówki, a kiedy się do niego wchodzi widać czasy dawnej świetności.

Ruszyłem leniwym krokiem po schodach.Łazienka była na górze i właśnie tam ukryty był bezpiecznik odpowiadający za ciągły dostęp do wody w schronie. Co jakiś czas, mniej więcej raz na miesiąc wyłączał się odcinając połączenie wody . Należało wtedy ruszyć swoje cztery litery i po prostu go włączyć, aczkolwiek nie było to takie proste. P tym na nowo zaczynał filtrować i przepompowywać wodę.

Rozchylałem właśnie podłogę, kiedy usłyszałem za sobą kroki . Mimowolnie zacisnąłem ręce w pięści gotowy do uderzenia, ale wszystko „puściło" kiedy usłyszałem znajomy głos .

- Bucky ? - zagadnęła Sara

- Tak ? - odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem prosto w oczy, nie odwróciła wzroku.

- Bucky...My ... będziemy iść .

Zaraz, moment, co ?

- Niby gdzie ? - zmarszczyłem brwi

- Tam gdzie szłyśmy – to fajnie, wszystko mi wyjaśniła, cudownie .

- Gdzie konkretnie ? - powiedziałem lekko zirytowany

- Do bazy Avengers .

- CO ?! - wykrzyknąłem, bo właśnie mój zapas cierpliwości się skończył – Avengers nie żyją , trzeba sobie radzić samemu. Tak źle ci u mnie ? Czy to przez wczoraj ? - ostatnie zdanie wyszeptałem.

- Nie to nie tak Buck... - odpowiedziała lekko zmieszana – Ja ...My... wydaje mi się że wyczerpałyśmy limit gościnności.

- Chyba kpisz. Nigdzie was nie puszczę – odpowiedziałem kategorycznie i odwróciłem się żeby wyciągnąć bezpiecznik, ale nie było mi to dane...

- Ja ciebie nie pytam o zgodę. Ja stwierdzam fakt . Idziemy.

- Nie ! - odwróciłem się i posłałem jej wściekłe spojrzenie – Nie dacie rady. Zresztą co ci wpadło do głowy że Avengers mają jakąś bazę , czy co tam ?

- Mają, Bucky, mają . Wiem o tym, na własne oczy widziałam lecący helikopter . Oni szukają ludzi i biorą ich do siebie – odpowiedziała bardzo spokojnie i pewnie

- Dziwne że do tej pory niczego nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy ?- odparłem drwiąco

- Może coś się stało, nie wiem . Buck my musimy tam iść inaczej nie przetrwamy.

- Pieprzysz – rzuciłem wściekle – to gdzie oni mają tą swoją bazę , co ?

- W Georgii.

Pokiwałem głową . Byłem cholernie wściekły, na nią, na siebie, na wczorajszą noc.

- Dlaczego mi nigdy nie powiedziałaś ?

- Bo nie pytałeś ! - krzyknęła, widocznie jej też puszczały nerwy

- Nigdzie nie idziecie – rzuciłem oschle . Miałem dość tej rozmowy, dlatego odwróciłem się plecami do niej znowu sięgając po pudło.

- BUCKY ! Ty nas nie możesz trzymać jak jakiś więźniów ! Nie rozumiesz ?! Nie wystarczy nam jedzenia ! Chcesz żebyśmy tam umarły !!! -krzyczała. 

Tego było dla mnie za wiele. Odwróciłem się do niej i posłałem jej mordercze spojrzenie, na którego widok cofnęła się do tyłu. Wiem że bała się że ją uderzę, a mnie świerzbiły ręce i...o zgrozo...naprawdę miałem ochotę uderzyć ją w twarz. Zacisnąłem tylko ręce w pięści i wlepiłem w nią to moje śmiercionośne spojrzenie. Nie znała mnie od tej strony, normalnie byłem miły, albo bezuczuciowy, tym razem ujawniły się same negatywne emocje.

- Powiedziałem ostatnie słowo! Zresztą... rób jak chcesz... ja ci nie pomogę – powiedziałem i zaraz pożałowałem ostatnich słów.

- Chodź z nami – powiedziała bardzo potulnie

- Nie .

- Chodź ... - poczułem jak dotyka moich zaciśniętych pięści by po chwili wpleść swoje palce z moimi – Proszę ...

- Nie mogę - odpowiedziałem już uspokojony.

- Dobra to siedź tu i gnij w tym bunkrze ! - rzuciła wściekle i wyszła.

Westchnąłem i po raz kolejny pochyliłem się nad metalowym pudłem.

- Buck...- odwróciłem szybko głowę – wybacz nie chciałam tego powiedzieć ... Poczekam na ciebie i pożegnasz się z Megan, ok ?

- Ok.

Nie chciałem z nimi iść, bo po pierwsze nie wierzyłem w że w ogóle istnieje jakiś schron Avengers i że oni w ogóle żyją. Po drugie to była długa podróż i nie wierzyłem w jej powodzenie. Matko jaki ze mnie niedowiarek...nie ważne. Dlaczego tak strasznie chciała iść? Źle jej tak było u mnie? Jej i jej siostrze? Przecież i woda i jedzenie i łóżko. A może to ta wczorajsza noc? Kuźwa, po co ja to zrobiłem? Po co mi to było? W sensie one? Po co je uratowałem? Ot zachciało mi się być człowiekiem. Ja pierdole, one tam zginą ...

Chwilę jeszcze grzebałem  w bezpieczniku po czym wsadziłem go z powrotem na miejsce i wyszedłem z domu.

Na dworze zobaczyłem coś, co bardzo mi się nie spodobało mianowicie otwarte drzwi bunkra. Podbiegłem w tamtą stronę i skoczyłem do środka.

- O Boże...- wyszeptałem.



No witam , witam !

Wiem , zabijecie mnie za takie zakończenie , wybaczcie musiałam.

Tak, tak POLSAT...

Czytajcie , gwiazdkujcie i komentujcie.

Obiecuję że kolejny rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu ;) .


Czekając na zbawienie || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz