Przespałem całą noc w czystej pościeli. A teraz siedziałem i wpatrywałem się w okno, umyty, ogolony – maszynkę do golenia znalazłem w szafce w łazience – i czekam na Steve'a. Powiedział że przyjdzie po mnie na śniadanie.
A tak z innej beczki to, nie mogę się doczekać aż zobaczę Megan.Pierwszy raz byłem sam, bez niej. To dziwne, ale chyba za nią tęsknię. Mam takie wrażenie już od dłuższego czasu, że to coś więcej niż tylko obietnica przyprowadzenia jej tutaj i utrzymania bezpieczeństwa. Coś we mnie pękło za jej sprawą, coś się zmieniło w mojej głowie, chyba na dobre, ale to czas pokaże.
- Jesteś gotowy? - z zamyślenia wyrwał mnie głos zza drzwi, głos mojego przyjaciela
- Tak. Idę – odpowiedziałem i powoli jak żółw wstałem z łóżka
Otworzyłem drzwi. Steve kiwnął głową na przywitanie i ruszyliśmy do stołówki na śniadanie.Byłem w szoku kiedy weszliśmy do jadłodajni. Pełno ludzi. Nie ma gdzie szpilki wsadzić. Wszyscy śmieją się, rozmawiają, słychać krzyki dzieci. Gwar jak na targowisku.
- Gdzie my niby usiądziemy? - zapytałem przekrzykując tłum
- Chodź, ze mną! - odkrzyknął
Ruszyliśmy w kierunku drzwi do kuchni.
- Możemy jeść w kuchni?
- A widzisz jakieś inne wyjście. Jestem głodny, nie chce mi się czekać na wolny stolik.
- A gdzie twoi koledzy z roboty?
- Oni jedzą zwykle w biurze – spojrzał na mnie i wymownie wskazał palcem do góry
- Aha...- odparłem bez entuzjazmu
Usiedliśmy przy niewielkim stoliku, obładowanym papierami z rysunkami, krzyżówkami. Chyba po godzinach kucharki świetnie się bawią.
- Co na śniadanie? - zapytałem Steve'a, ale zamiast niego odpowiedziała mi jedna z kucharek, ta sama która wczoraj patrzyła na Kapitana tęsknym wzrokiem
- Jajecznica – uśmiechnęła się – Proszę – podstawiła mi pod nos talerz i znów rzuciła spojrzenie na mojego kumpla i odeszła wzdychając przeciągle
- Serio jesteś aż taki ślepy? - zapytałem wkładając do ust widelec z jajecznicą.
Skrzywiłem się. Nie dobre.
- Żarcie jest zmodyfikowane. Wiesz, że z nim ciężko. Z tego powodu zespół, między innymi Stark, pracują nad jedzeniem. Jak on to powiedział? - Steve zamyślił się na chwilę - A...Jedzenie musi dostarczać odpowiedniej ilości energii, mikro i makro elementów dla prawidłowej pracy organizmu, co w skrócie oznacza że nie musi być dobre. Co miałeś na myśli że jestem ślepy?
- Kucharkę – odpowiedziałem jednocześnie analizując w głowie jego słowa o żarciu. Wczoraj zupa była dobra, eh...wiedziałem że nie może być tak pięknie
- Ehh...Buck...Co ty wygadujesz? - uśmiechnął się
- Dlaczego się z nią nie umówisz? Zgodziłaby się od razu – zapytałem odgryzając spory kawałek czegoś co przypominało chleb, ale niestety jak on nie smakowało
- A skąd wiesz, że tego nie zrobiłem? - uniósł jedną brew do góry
- Bo wiem, bo cię znam. O co chodzi?
Nie odpowiedział. Tylko zaczął mieszać widelcem w jajecznicy.
Nagle sobie przypomniałem. To przez nią. Pamiętam. Była jakaś kobita. Agentka...Jak ona miała? Shannon? Sharonn?
CZYTASZ
Czekając na zbawienie || Bucky Barnes
FanficPostapokaliptyczna rzeczywistość. Bucky Barnes jeden z wielu, ocalałych w katastrofie planety, ludzi teraz ukrywa się w bunkrze walcząc o przeżycie. Pewnego dnia spotyka kogoś kto obraca jego życie o 180 stopni.