11.

695 57 2
                                    


Cały dzisiejszy dzień nie odezwała się do mnie ani słowem. Nic, kompletnie, nawet „cześć". Milczała całą drogę.

Jesteśmy w trasie drugi dzień, a ja już wszystko zepsułem. Czy ja się do czegoś nadaję w ogóle ?Chyba nie do opieki nad dziećmi.

Dorzuciłem drewna do ogniska.

Była ciemna noc kiedy udało mi się znaleźć jakieś schronienie. Była to niewielka jaskinia. I na całe szczęście, bo zaczęło padać.

Pierwsze co zrobiłem to rozpaliłem ognisko, a należało się spieszyć przez deszcz,zaraz potem rozłożyłem śpiwory żeby nam było miękko w tyłeczki.

Megan szybko się usadowiła na swoim miejscu i nim zdążyłem zaproponować jej coś do jedzenia, w ogóle się odezwać, zasnęła.

Westchnąłem przeciągle i zacząłem grzebać patykiem w ognisku.

Wstałem z miejsca. Nie mam siły siedzieć.

Podszedłem do wyjścia z jaskini i wpatrywałem się we wszechogarniający mrok.

Mam mętlik w głowie. Kotłuje się tam tak strasznie dużo myśli. Przede wszystkim mam pewne obawy co do naszej podróży. Nie przedstawia mi się w wesoły barwach, wręcz przeciwnie. Obawiam się że nie dojdzie. Ona, nie ja. Po za tym cała ta sprawa z Avengers wydaje się lekko naciągana. Nie wierzę w ich istnienie.Jak dla mnie to tylko piękna legenda żeby pocieszyć płaczące i załamane dzieci. Po za tym ciągle widzę ją przed oczami. Sarę. Jak leży we krwi. Jak próbuje się bronić, jak krzyczy, a mnie nie ma w pobliżu, by jej pomóc, by w ogóle usłyszeć jej krzyk. Chyba mam wyrzuty sumienia...

Zamknąłem oczy i przetarłem je obiema rękami, próbując ogarnąć myśli, ale zamiast tego wyobraźnia przywołała obrazy jednej z nocy w bunkrze:

- Aj ! Megan uważaj , bo zaraz mi nadepniesz na stopę ! Patrz: raz, dwa, trzy i w bok, raz, dwa, trzy i w bok ... a teraz obrót – Sara pokazywała siostrze jak się tańczy

- Dobrze ?

- Rewelacja !

- HAHAHAH JEJ !!!! - śmiała się Megan.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu,zarówno teraz jak i wtedy. Patrzyłem jak obie sprawnie poruszają nogami i podskakują. Nie grała muzyka, za to Sara śpiewała pod nosem piosenkę. Swoją drogą, śpiewała bardzo ładnie. Nie żebym był znawcą muzyki czy coś, ale był taki okres w moim życiu, że muzyka stała na pierwszym miejscu i to nie byle jaka. Chodziło się do opery, operetki czy na inne występy zarówno kabaretowe jak i klasyczne, głównie z dziewczynami, to fakt, ale liczy się.  Ale zaraz...czyja to była piosenka?Ta co śpiewała Sara? Jak on się nazywał? Ed...Ed jakiś tam. Już nie wiem.

- Hopsa Sa ! - wykrzyknęła starsza i podniosła siostrę do góry – spać młoda damo !

- Już ? - zapytała smutno

- Tak – podniosła małą jeszcze wyżej i ułożyła w łóżku – Dobranocki

- Dobranocki.

Usiadła naprzeciwko mnie i z uśmiechem na ustach przyglądała się mojej twarzy w milczeniu.Musiało być cicho, Megan musiała zasnąć. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, ja nieruchomo, a Sara co chwila robiła głupie miny. Czym mnie rozśmieszała, ale na pewno nie dałem tego po sobie poznać .

- Okej , pewnie już śpi – powiedziała przełamując ciszę i od razu zerwała się z miejsca - So honey now Take me into your loving arms Kiss me under the light of a thousand stars Place your head on my beating heart I'm thinking out loud And maybe we found love right where we are ... - śpiewała cicho tańcząc z miotłą – Co Bucky, może też ze mną zatańczysz ? Thinking out loud ...

- Nie umiem.

- Eee tam , nauczę cię – wyciągnęła do mnie rękę

- Nie , ale ty tańcz. Chętnie popatrzę – powiedziałem lekko się uśmiechając

- Oj..ty . Nie dla ciebie tańczę – wystawiła mi język

Wzruszyłem ramionami.

- Ale lubię się patrzeć, bo poruszasz się zgrabnie jak kotek – wtedy żałowałem tych słów, bo bałem się że źle mnie zrozumie, ale teraz cieszę się że wiedziała co o niej myślę.

Uśmiechnęła się szeroko pokazując zęby.

- Miau...

Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk,który wyrwał mnie ze wspomnień.

Megan.

Odwróciłem głowę i jednym susem znalazłem się obok dziewczynki. Krzyczała wniebogłosy, a jej oczy były ciągle zamknięte.

- Megan – wyszeptałem i chwyciłem za oba ramiona delikatnie nimi potrząsając – Już...obudź się.

Dziewczynka otworzyła szeroko oczy i zachłannie zaczerpnęła powietrza. Na jej policzkach pojawiły się łzy wielkości grochów .

- No już, nie płacz – otarłem, albo raczej próbowałem otrzeć jej policzki, ale była to syzyfowa praca – co się stało?

- Miałam zły sen – wyszeptała – Psytul ... - posadziłem ją sobie na kolanach i mocno objąłem

- Co ci się śniło?

- Coś złego .

- Ale co ? - zapytałem

- Mama, tata i Sara – nic więcej nie musiała dodawać, widziała śmierć ich wszystkich, jej sny nie mogły być dobre.

- Nie bój się, jakoś to będzie . Zaprowadzę cię na miejsce, a tam na pewno znajdziesz nową rodzinę – powiedziałem delikatnie głaszcząc jej włosy, i poczułem coś dziwnego, jakby ukłucie gdzieś w środku, że .... że ktoś inny będzie się nią opiekował i że będzie jej lepiej z kimś innym a nie ze mną. CO ?!

- Wiem... - wyszeptała cichutko, ale w tym krótkim „wiem" nie było pewności, ani wiary że to się spełni.

Wtuliła twarz w mój tors i próbowała mnie objąć, ale jej rączki były za krótkie.

- Chcesz się położyć spać?

Pokręciła przecząco głową.

Co ty robisz Buck? Nic, siedzę i pocieszam . To nazywasz pocieszaniem? em...no tak. To gratuluje. Z Zimowego stałeś się niańką dla dziecka. I co z tego, czy robię coś złego? Jedyną złą rzeczą jesteś tutaj ty. Przestań...Przecież odsunąłem się od tego wszystkiego, wyrzuciłem. I myślisz, że tak po prostu odejdę? Mylisz się. Byłem, jestem i będę, i nigdy nie odejdę, a ty zawsze będziesz mordercą. ZAMKNIJ SIĘ !

Zamilkło.

Spędziłem z nią na kolanach całą noc. Ja nie zmrużyłem oka, za to ona zasnęła w najlepsze.



Czekając na zbawienie || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz