Mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Mała się zasymilowała i ja trochę też. A jednak nie mogę się pozbyć narastającego uczucia, że coś jest nie tak. Wyczuwam pewne nienazwane napięcie,wzrastające z każdą chwilą. To jest takie uczucie jak przed burzą: nagła cisza, spokój i wtedy przez myśl przemyka niczym cień kiedy i jak wielka będzie ta burza. Niby wszystko gra. Megan jakiś czas temu poszła do szkoły, poznała nowe dzieciaki, czasami chodzę z nią na plac zabaw. Tam, natomiast, ja poznałem inne mamy i chociaż jest to bardziej niż dziwne dogadałem się z nimi.Pomagały mi doradzając, upominając w jaki sposób wychowywać dziewczynkę. Jednak kilka dni temu wydarzyło się coś nie do końca namacalnego, a jednak miałem pewność że ktoś zrobił to celowo.
Tak jak mówiłem mamuśki to świetne kobitki, rozmowy nam się kleiły, ich doradztwo nie miało końca. Miały odpowiedzi i pomysły na każdą dziedzinę z życia dziecka. Potrafiłem rozmawiać z nimi godzinami, podczas gdy nasze dzieci bawiły się na placu zabaw lub były w szkole. Zawsze chętnie mi pomogły, mógłbym spokojnie powiedzieć, że były na każde moje skinienie. Do czasu.
Któregoś popołudnia wyszedłem z Megan na plac, bo bawiło się tam kilka jej koleżanek. Usiadłem na ławeczce obok jednej z mam i jakież ogarnęło mnie zdziwienie, gdy posłała mi pełne przerażenia spojrzenie – które potem starała się szybko ukryć– zawołała córkę i odeszła. Nie minęło pół godziny jak plac kompletnie opustoszał. Siedziałem jak wryty, kompletnie nic nie rozumiejąc.
Ale to było to. To był pierwszy podmuch wiatru przed burzą. Nie wiem jeszcze kiedy burza nastąpi.
Powolnym krokiem szedłem wzdłuż korytarza mijając kolejne drzwi.Tylko jedna osoba może mnie teraz pocieszyć.
Zatrzymałem się i stałem tak chwilę wahając się czy zapukać,czy nie, kiedy drzwi delikatnie się uchyliły.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz – powiedziała cicho
- Przecież zawsze przychodzę – uśmiechnąłem się
Otworzyła szerzej drzwi, a ja wślizgnąłem się do środka i zatrzasnąłem je. Spoglądałem jak nie wielka brunetka kieruje się do pomieszczenia obok, a na odchodnym rzuca mi pełne namiętności spojrzenie.
Jej „mieszkanko" było większe niż innych, pierwsze pomieszczenie to salonik – bo na miano salonu nie zasłużył –fryzjerski, a drugie jej sypialnia. Tak, to ta sama kobieta, która skróciła mnie i Meg o włosy. Nie zwróciłem na nią wtedy uwagi,zbyt zaabsorbowany powrotem małej, ale księżniczka poszła do szkoły, a ja zostałem sam. Większość dni spędzałem w oczekiwaniu na powrót Megan, pomagając Steve'owi albo rozmawiając z mamami, nie żebym narzekał, czy coś, ale kiedy zobaczyłem biegnącą korytarzem kobietę, owiniętą tylko ręcznikiem to poczułem, że chyba czegoś mi brakuje. Tylko, że ja nic z tym nie zrobiłem. Za to ona tak. Rebeka. Tak jej na imię. Pewnego dnia podeszła do mnie i zakomunikowała bez ogródek, że wie kim jestem i nie, nie boi się.I tak jakoś poszło. Widywaliśmy się od czasu do czasu na placu zabaw, na stołówce lub gdy Meg szła do szkoły. Czasami codziennie, czasami co drugi dzień. Bez afiszowania się, chociaż jestem w stanie uwierzyć, że ludzie o nas wiedzą.
- Co ty tam robisz, Bucky? - krzyknęła
- Idę już, idę...
Wszedłem do pokoju. Rebeka leżała na łóżku w samej bieliźnie i spoglądała na mnie w ten sam namiętny sposób. Normalny facet już dawno rzuciłby się na jej nagie ciało, szkoda tylko, że ja nie jestem normalny.
Kobieta wsparła się na łokciu wyraźnie zirytowana moim zachowaniem.
- Co cię gryzie? - zapytała
CZYTASZ
Czekając na zbawienie || Bucky Barnes
FanficPostapokaliptyczna rzeczywistość. Bucky Barnes jeden z wielu, ocalałych w katastrofie planety, ludzi teraz ukrywa się w bunkrze walcząc o przeżycie. Pewnego dnia spotyka kogoś kto obraca jego życie o 180 stopni.