28.

389 39 11
                                    

Wierzycie w przeznaczenie? Powołanie? Ja nigdy, ale od pewnego czasu uważam, że przypadek jest zbyt banalny. Tylko, że czasami łatwiej pewne rzeczy zrzucić na jego barki. Ale co z tymi dziewczynami, które znalazłem w samochodzie? Co z tą jedną która zginęła, co z tą, która przeżyła i spędziła ze mną tyle czasu? Tak miało być? Tak zostało zapisane? Czy tylko zwykły przypadek skierował mnie w tamtym momencie w kierunku auta. A co z ludźmi, których zabiłem? Mieli zginąć? A co z tym co się wydarzyło wczoraj? Miało się wydarzyć? Miałem odejść? Zostawić tych, których kocham i nigdy nie wrócić, pozwalając im na szczęśliwe życie beze mnie? Kto tym rządzi? Ty, Boże?

Skierowałem wzrok w niebo. Powoli otulał je mrok. Szedłem wzdłuż wybrzeża, a szum morza wprawiał mnie w niemałą melancholię.

Nie wiem, gdzie idę. Póki, co przed siebie, a potem się zobaczy.

Spojrzałem znów w górę. Na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy.

Chciałbym tyle zmienić. Cofnąć czas i zmienić bieg pewnych zdarzeń. Nie dopuścić do tego by kiedykolwiek się wydarzyły lub żeby chociaż w inny sposób stały się rzeczywistością. Tymczasem nie mogę zrobić nic. Jestem słabym człowiekiem. I pewno takim pozostanę.

Usiadłem na piasku. Był zimny.

Muszę się gdzieś przespać - chociaż pewnie nie zasnę - albo chociaż odpocząć. 

Podstawiłem pod głowę plecak i położyłem się.  Wokół mnie roztaczał się mrok i tylko gwiazdy na niebie dodawały jakiejś otuchy. Ludzie mówią, że w gwiazdach zapisana jest przyszłość, ale ja w to nie wierzę. Pamiętam dokładnie podstawy astronomii w liceum i to jak mówili, że to, co widzimy na niebie już było. Większość z tych gwiazd  zgasła, ale ich światło jeszcze do nas dociera. Więc, skąd, do diabła, wzięło się że w tych malutkich kropeczkach na niebie jest zapisana przyszłość? Pewnie jacyś poeci...

Prychnąłem i zamknąłem oczy, które jednak po chwili szybko otworzyłem. Nie dam rady.

Megan.

Widzę ją pod powiekami, widzę jej twarzyczkę całą zapłakaną. Widzę w jej oczach wyrzut i czuję go z każdym jej uderzeniem. Pogładziłem się po torsie. Tak z każdym uderzeniem. Żałuję, że poszedłem, ale, czy ktoś jest w stanie znaleźć inne wyjście? Oni mięli rację. Zimowy Żołnierz to ciągle ja i ciągle taki sam niebezpieczny. Nic nie zmienia tego faktu, nawet to że go wyłączyli. No, bo tylko wyłączyli, a nie "zabili". Diametralna różnica. Istniało...Istnieje ryzyko i to duże. Przecież rozpoznali mnie, a skoro tak, to kto wie, czy wśród zwykłych ludzi nie zaczaił się jakiś zwyrol - oni lubią przeżywać wszelkie apokalipsy - i nie mógłby wykorzystać faktu, że jestem tym kim jestem? Mógłby i zrobiłby to, wystarczy odrobina chęci.

Znów zamknąłem oczy mocno zaciskając powieki z nadzieją, że może Megan w końcu zniknie. Odruchowo skrzyżowałem ręce na piersi, także mocno przyciskając do siebie. Jak małe dziecko...Bucky jak mały dzidziuś ma nadzieję, że odgrodzi się od koszmarów. W dupie, może pomoże?


Poczułem na policzkach mocne uderzenie wiatru. Uniosłem powieki i szybko je zamknąłem, gdyż małe drobinki piasku próbowały urządzić sobie miłe gniazdko w moich oczach.Uniosłem się na łokciach i przysłoniłem oczy ręką, jednocześnie próbując je otworzyć, przecież muszę wiedzieć, co to u licha jest?

Po chwili wszystko ucichło, chociaż otworzenie oczu wciąż nie było możliwe, bo wokoło wzbijały się tumany piasku.

-Bucky? - usłyszałem znajomy głos

Czekając na zbawienie || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz