Moim oczom ukazała się scena pobojowiska. Porozrzucane krzesła , szafki otwarte na oścież i powyrzucane z nich jedzenie. Łóżko w nieładzie, a na środku tej sceny kałuża krwi a w niej... w niej Sara.
Chwyciłem ją w ramiona, a wolną ręką próbowałem zakryć krwawiącą ranę na brzuchu. Doskonale zdawałem sobie sprawę że to nic nie da i ona umrze. Nie byłem w stanie jej pomóc, krew lała się strumieniami ... przebili aortę .
Podniosła głowę do góry i spojrzała na mnie ostatni raz.
- Buck – wyszeptała – Ratuj ją .
Głowa opadła jej do tyłu i zawisła w moich ramionach bezwładnie.
Moją twarz wykrzywił grymas rozpaczy.Przyłożyłem głowę do jej piersi, a z moich ust wydobył cichy jęk. Tak naprawdę to chciało mi się krzyczeć i walić pięściami.Nie mogę uwierzyć, że straciłem ją bezpowrotnie. Nie żebym miał nadzieję na happy end, ale liczyłem może nawet na miłość. A teraz mogę jedynie pomarzyć. Jak raz udało mi się być bardziej ludzki to zaraz wszystko się pierdoli. Czy to jakaś cholerna klątwa? BOŻE !!! Nie mogę zaraz oszaleję. Co za kurewskie uczucie rozpaczy. Czemu nic nie słyszałem, czemu nie zareagowałem, czemu mnie tu nie było...
- CZEMU ?! - wykrzyknąłem i poczułem jak coś mokrego spływa mi po policzku. Szybko przetarłem łzy rękawem.
Nagle do moich uszu dotarł dziwny dźwięk. Znieruchomiałem i pełen gotowości czekałem aż ten ktoś się ujawni.
Znowu, ktoś pociągnął nosem i skrzypnęły drzwiczki. Odwróciłem się w stronę dochodzącego dźwięku i szczerze się zaskoczyłem .
Przed oczami miałem najsmutniejszy widok na świecie.
Zmierzwione włosy, spuchnięta buzia i czerwona od łez, które ciągle płynęły po policzkach – Megan .Podeszła do mnie i spojrzała się na siostrę. Nie powinna tego widzieć. Wstałem więc i nakazałem jej milczenie i czekanie na mnie tutaj. Sam wyszedłem ciągle trzymając w ramionach bezwładne ciało Sary.
Musze ją pochować, ale w sensie że pochować nie wyrzucić do rowu i zostawić na pożarcie.
Położyłem ją delikatnie na ziemi i zacząłem szukać kamieni. Przykryję nimi dziewczynę niby grób.
Po niecałych trzech godzinach moje dzieło było ukończone. Z dwóch patyków stworzyłem krzyż i wbiłem go w ziemię.
Ludzie nie są głupi, nawet kanibale.Domyślą się co tu jest i zapewne wyciągną ją, ale ja mam czyste sumienie. Chociaż ten jeden raz.
Wróciłem do bunkra i spojrzałem w zielone oczy małej. Właśnie dotarła do mnie smutna prawda. Nie jesteśmy tu bezpieczni, skoro znają moją kryjówkę to wrócą tu po resztki. Musimy stąd odejść i to szybko.
- Twoja siostra, mówiła mi o jakimś em...schronie Avengers? Wiesz gdzie to jest?
- Tak – przetarła ręką twarz i podeszła do plecaka , z którego wyciągnęła mapę. Rozłożyła ją na stole i pokazała placem - my jesteśmy tu, a tu – jej palec powędrował kilkanaście centymetrów dalej – a tu są Avengers.
- Dzięki – odpowiedziałem . Jak się okazuje wylądowałem Georgii, a konkretnie niedaleko Jackson a Avengers znajdowało się w Hinesville. Kawał drogi...
-Megan musimy iść. Nie jesteśmy już tu bezpieczni. Spakuj wszystkie swoje rzeczy, najpotrzebniejsze i ruszamy w drogę.
Mała pokiwała główką na znak że wszystko rozumie i zabrała się za pakowanie swoich pierdółek.

CZYTASZ
Czekając na zbawienie || Bucky Barnes
FanfictionPostapokaliptyczna rzeczywistość. Bucky Barnes jeden z wielu, ocalałych w katastrofie planety, ludzi teraz ukrywa się w bunkrze walcząc o przeżycie. Pewnego dnia spotyka kogoś kto obraca jego życie o 180 stopni.