27.

404 42 10
                                    


„Mściciele chcą z tobą porozmawiać" , „Mściciele chcą z tobą porozmawiać" „Mściciele...", „rozmawiać...z tobą...", „Mściciele...rozmawiać..."- odbijało się od ścian mojej głowy próbując bezskutecznie znaleźć drogę ucieczki.

Czułem na sobie spojrzenie przyjaciela, kiedy szliśmy korytarzem do Sali Głównej – pokoju Avengers. Ja, nie spojrzałem się na niego ani razu, nie miałem siły. W głębi duszy przeczuwałem, co może się stać w momencie, gdy przekroczymy próg Sali.

Oddałem Megan Rebece. Dobrze, że była w pobliżu. Wolałbym uniknąć konfrontacji z Mścicielami na oczach mojej małej księżniczki. A sądząc po tym, że oni także znają moją naturę też woleli uniknąć konfrontacji na oczach ludzi w stołówce.Dlatego wysłali Steve'a, dlatego chcą rozmawiać u siebie.

- On nie może tu zostać – usłyszałem po otworzeniu drzwi – stanowi zagrożenie i jeszcze to dziecko.

- Daj spokój.

- Sama daj spokój.

W pomieszczeniu byli wszyscy Mściciele. Nikt nas nie zauważył, nie usłyszał jak weszliśmy do środka.Steve chrząknął i wtedy wszystkie oczy skierowały się ku nam,zdziwione naszą obecnością.

Po tym, co usłyszałem nie miałem wątpliwości, dlaczego tutaj jestem. Cała krew odpłynęła mi z twarzy, jednak ubrałem ją w pełną obojętności maskę. Nie mogą wiedzieć.

- Nie słyszeliśmy jak wchodzicie – powiedział Bruce, stał po drugiej stronie stołu obok Natasha

- Oczywiście...- żachnąłem się krzyżując ręce na piersiach

- Dobrze... Może przejdźmy do rzeczy – kontynuował – Nie wiem, czy wiesz, ale od dłuższego czasu krążą o tobie różne...em...informacje...

- Wiem – przerwałem mu

- Czyli, że doszły również do ciebie. Chodzi o to, że część ludzi cię rozpoznało i obawia się o swoje życie. Dostajemy anonimy – tu rzucił w moją stronę plik kartek, rzuciłem na nie szybkie spojrzenie, a po mojej twarzy przemknął cień zaskoczenia ilością anonimów – Nie będę ci mówił, co dokładnie jest tam napisane, jednak głównym żądaniem jest to byś odszedł.

Nie odpowiedziałem. Szczerze? Nie zdziwiło mnie to szczególnie.

- Słuchajcie, przemyślmy to jeszcze zanim...- zaczął Steve, ale brutalnie przerwał mu Tony

- Dlaczego ty się z nim jeszcze cackasz?!

- Dlatego, że pewne rzeczy uległy zmianie, mówiłem wam o tym.

- Ratujesz go tylko dlatego, że jest twoim przyjacielem. A co z tymi, którzy się boją?!

- Tony, proszę nie kłóćmy się. Nie teraz. Na pewno są inne wyjścia.

- Wyjście jest tylko jedno! Za jego plecami, a potem przez bramę i jak najdalej poza zasięg ośrodka.

- A co z dziewczynką? - zapytała Natasza

- Znajdziemy inną rodzinę – Inną rodzinę. Jak to brzmi...Przeszły mnie ciarki

- Stark...

Do kłótni dołączyli inni. Tak naprawdę cała ta sytuacja była kompletnie bez sensu. Mógłbym wzruszyć ramionami i odejść, w końcu to nie moja sprawa, że ktoś się boi. A moim zdaniem, zmieniłem się. A co jeśli nie? A jeśli tylko mi się tak wydaje i ciągle jestem niebezpieczny. Skoro ktoś mnie rozpoznał mógłby użyć mnie jako broni. Mógłby znów wskrzesić do życia moje drugie ja- Zimowego Żołnierza.W końcu nie zabili go we mnie, a tylko uśpili. Zawsze można znaleźć sposób na to, by go ze mnie wydobyć, dla chcącego nic trudnego.  A wtedy moją pierwszą ofiarą będzie...Megan.

Czekając na zbawienie || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz