9.

411 65 35
                                    

- Zwei?! - Pisnął jak dziewczyna przez zaciśnięte gardło. Był na sto procent pewny, że to on. Mimo że przemoczony Dipper rozpoznawał jego idealne kości policzkowe, złote świecące oczy, tatuaże prześwitujące przez przemoczoną białą koszulę. W dłoni trzymał zieloną butelkę. W połowie była pusta. Odstawił ją na parapet.

- Cześć, Dipper.- Powiedział od tak po prostu, uśmiechając się jak gdyby nigdy nic w ten szczeniacki, arogancki sposób.

Dipper wstał i ruszył w jego stronę. Był wściekły. Chciał go uderzyć. Rozkwasić mu tę piękną buźkę. Chciał zobaczyć w jego oczach strach przed uderzeniem. Nic się tam jednak nie pojawiło. Jego oczy były puste, gdy Dipper zbliżał się do niego. Nie odsunął się. Stał, czekając na cios.

Może myślał, że Dipper, widząc, że się nie boi zrezygnuje z tego pomysłu. Jeśli tak, to się mylił. I to bardzo.

Uderzył go pięścią w twarz. Zwei zatoczył się do tyłu na łóżko Mabel. Jego policzek był biały i powoli nabiegał krwią. Będzie miał paskudnego siniaka. Ale na tym nie koniec. Dipper chwycił go za przód mokrej koszuli i pociągnął do góry.

- Ty dupku! - Warknął mu w twarz. Szarpnął nim w dół. Upadł na ziemię przy łóżku. Oczy nadal miał puste jak dziury bez dna.- Szukaliśmy cię! Wołaliśmy! A ty uciekłeś!

Dipper patrzył na niego z góry, ale kucnął przy nim teraz i spojrzał w te puste, puste oczy.

- Dlaczego?

Nie odpowiedział. Zamiast tego powoli wytarł wierzchem dłoni stróżkę krwi z pociętej wargi.

- Mówiłem przecież - Odezwał się w końcu, wypowiadając słowa bardzo wolno. - ...że idę się przejść.

Dipper nadal dyszał ciężko po tym jak wyładował na nim złość. Teraz usiadł na podłodze obok.

- Ty skończony dupku.

- To już mówiłeś. - W kąciku jego ust pojawił się drobny, sztuczny uśmiech. Dipper uniósł zaciśniętą pięść, ale się powstrzymał.

- Nie wiesz jak to jest. - Ciągnął Zwei, cedząc każde słowo. - Ten... natłok myśli.

- Jesteś pijany. - Stwierdził Dipper. Miał świecące oczy i różowe policzki. Albo to gorączka, albo był pijany.

Ściągnął z parapetu butelkę, którą Zwei tam postawił i powąchał szyjkę. Pił wino. Zwykłe czerwone wino. Jak punk, albo poeta.

- Mówią ci co masz robić. - Bełkotał, grzebiąc się niezdarnie z podłogi. - Obiecują... różne rzeczy.

Dipper zmarszczył brwi. Chwycił go w pasie i pomógł mu się podnieść, kładąc na łóżku.

- Już dobrze... - Nie wiedział skąd u niego tyle empatii skoro właśnie go pobił. - Nikt tutaj niczego od ciebie nie chce. Jesteś bezpieczny.

Zwei pokręcił głową. Dipper usiadł obok niego i pozwolił oprzeć jego głowę o swoje ramię.

- Ty wiesz, że to nie prawda. Ty wiesz jak to jest... gdy biorą twoją głowę za zakładnika. I każą ci robić, rzeczy, których robić nie chcesz. Patrzysz na to z boku, ale czujesz ten ból.

- Wiem. - Uspokoił go i zaczął głaskać jego mokre włosy. Wiedział za dobrze, ale nie miał pojęcia, czy Zwei myśli o tym samym, czy bełkocze.

- Ale ty i tak... tego chcesz. Wydaje ci się, że tak będzie lepiej. Wpuszczając kogoś do swojej głowy... nie musisz dźwigać tych myśli i czujesz się taki... lekki.

Zwei powoli zamknął oczy. Wyglądał jak dziecko. Jak zmęczony życiem chłopiec. Nie jak ideał Mabel. Nie był idealny. Nigdy nie był lepszy od Dippera.

- Dipper. - Odezwał się słabym głosem. - Dlaczego jesteś taki smutny?

- Dlaczego uważasz, że jestem smutny?

- Bo ciągnie swój do swego. Widać to... Jakbyś się bał używać własnego ciała. Jakbyś się bał siebie.

Dlaczego on tak łatwo go rozpracowywał? Był pijany. Nie myślał racjonalnie, a jednak powiedział to co przez lata nie mógł przyznać sam przed sobą.

- Jestem smutny. - Przyznał. Wreszcie to przyznał. - To długa historia...

- Mamy czas.

Z prochu powstałeś || Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz