23.

248 44 16
                                    

Ani Mabel, ani Drei, ani nawet Eins nie byli skuci. Byli całkowicie wolni. 

- Czy ktoś... mi to wyjaśni? - Zapytał powoli skołowany Dipper, patrząc na każdego z przyjaciół po kolei. Mabel otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Eins wyrwał się pierwszy. 

- Wiedziałem, że ten plan nie wypali.

- Ha?! Nie miałeś lepszego! - Zirytował się Dipper. 

- Nie było potrzeby wymyślać żadnego planu! - Zawołała Mabel. - Jesteśmy tu z własnej woli, prawda, Dolmirze? - Spojrzała na centaura hipisa, a ten pokiwał głową. 

- Nie mamy w zwyczaju zabijać ludzi, ani ten teges... Chociaż mieliście genialne miny. - Centaur roześmiał się, a z nim i kilku towarzyszy. Dipperowi nie było do śmiechu. Szczerze mówiąc, miał ochotę kopnąć tego centaura. 

- Aha, czyli wpadliście sobie na imprezkę, tak? - Warknął, a Mabel i Drei zaczęli kiwać głowami ze zmieszanymi minami. 

- No bo... - Zaczęła Mabel. - Jak się ich bliżej pozna to są całkiem mili. Zaprosili nas, podarowali bransoletki przyjaźni... - Tu uniosła nadgarstek i pokazała Dipperowi różową bransoletkę z muliny. - Tylko rozwalili mi telefon, ale to nie ich wina! To przez te kopyta... 

- Czyli to wszystko nie miało sensu... - Skwitował Dipper i założył ramiona na piersi. - Dowiedzieliście się chociaż dlaczego tutaj są? 

Mabel i Drei wymienili spojrzenia. 

- Jakoś nie było okazji poruszyć tego tematu. - Drei wzruszył ramionami. 

- Jeśli chcesz wiedzieć, sam zapytaj. - Dolmir hipis stanął nad nim, a on przełknął ślinę. Trzeba było przyznać, że był przerażający, kiedy patrzył na niego z góry, mimo że centaur miał na sobie koszulkę z napisem "Imprezowe kucyki". 

- Dobrze... Dlaczego postanowiliście zrobić sobie imprezę akurat w Wodogrzmotach Małych?

- Och, odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Nasza rodzina co roku organizuje imprezę z okazji rozpoczęcia lata w miejscach, które są najbardziej narażone na katastrofę.

- C-co?! - Wszyscy ludzcy goście spojrzeli na niego. Dipper przełknął ślinę. 

- To żart? Jak to narażone na katastrofę? 

- Normalnie. - Odpowiedział Dolmir jakby chodziło o coroczne dożynki. - W Wodogrzmotach imprezowaliśmy jakieś cztery lata temu. Czyż nie wydarzyło się tu nic złego?

- Może... - Dipper zmarszyczył brwi. - Czytałeś wiadomości, tak? Wiesz, że cztery lata temu było tu trzęsienie ziemi. 

- Trzęsienie ziemi! - Zakpił Dolmir i zaczął się śmiać. - Myślisz, że nie wiem o tym, że to miejsce zostało zaatakowane przez demona? Wiem to, bo centaury widzą takie rzeczy. Śnimy o przyszłych i przeszłych zdarzeniach, ale nie macie się czym martwić. Żadne z was nie wywoła tej katastrofy. Możecie być o to spokojni i uciec z miasta zanim się to wydarzy. 

Dipper nie zamierzał uciekać. Żadne z nich nie zamierzało uciekać. 

- To niemożliwe! Musi być jakieś wyjście...

- Dolmirze! - Za plecami Dippera rozbrzmiał czyjś głos. Odwrócił się i zobaczył dwóch centaurów. Jeden z nich trzymał coś ciemnego na grzbiecie. Dipper nie mógł określić co to. - Spotkaliśmy go na skraju polany. Skurczybyk siedział na drzewie i nie chciał zleźć, a potem się rzucał. 

Drugi centaur zdjął tego kogoś z grzbietu towarzysza. Był to człowiek z czarnym workiem na głowie. Centaur postawił go na ziemi i zdjął worek po czym wyciągnął mu knebel z ust. Tym kimś był nie kto inny jak Zwei, który zastygł w bezruchu, zauważywszy Dippera, Mabel, Einsa i Drei'a. 

- Zwei! - Zawoła Mabel i podbiegła do niego. 

- No proszę... - Zaczął Dolmir. - Kto by się tego spodziewał? Przyczyna przyszłej katastrofy w Wodogrzmotach Małych! 

***

Żadne z nich się nie poruszyło. Mabel stała uczepiona ramienia Zwei'a, a jego rodzeństwo podobnie jak Dipper patrzyło po sobie, nie widząc co o tym myśleć. 

- Przyczyna czego? - Zapytał zdezorientowany i zirytowany Zwei. 

- Czy mam opowiadać, jeszcze raz? - Zapytał Dolmir, z jakiegoś powodu, patrząc na Drei'a. Ten pokręcił głową. 

- To nie jest konieczne. Zwei nigdy nie przyczyniłby się do żadnej katastrofy. 

- Jakiej katastrofy? - Zwei najwyraźniej tracił cierpliwość. Reszta centaurów zaczęła wiercić się i stukać kopytami w podłoże. 

- Przeklęty. - Zasyczał ktoś, a reszta zawtórowała mu chóralnie. - Przeklęty, przeklęty, przeklęty...

Zwei zamilkł i zbladł. Spojrzał na Dippera jakby szukał u niego pomocy. 

- Przestańcie! - Zawołał Dipper. - To nie prawda! 

- Chyba już na was czas. - Powiedział Dolmir śmiertelnie poważny. - Mabel, Drei, możemy podwieźć was i waszych dwóch towarzyszy do domu, ale żadne z nas nie dotknie przeklętego. 

- On nie jest przeklęty! - Sprzeciwiła się Mabel. Dolmir zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. 

- Nie kłóć się z nami, Mabel. Skorzystaj z oferty póki jest aktualna. Niech przeklęty odejdzie stąd na własnych nogach. I to natychmiast. 

Dipper czuł, że sytuacja zrobiła się beznadziejna. Mieli szczęście, że centaury nie są żądne krwi, ale może nie starczyć im cierpliwości. Należy natychmiast się stąd zmywać. 

- Mabel, daj mi kluczyki do samochodu. Pójdę z Zwei'em. 

- Ale, Dipper! 

- Zaufaj mi. - Powiedział. - Jedźcie z Dolmirem. 

Z prochu powstałeś || Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz