36.

94 11 4
                                    

Mabel nie widziała brata odkąd wybiegł z namiotu. Tylko Eins wrócił, żeby poinformować ich, że idą poszukać Zwei'a. Drei uparł się i poszedł z nimi, mimo nalegań Mabel, aby został. Bez Dippera i Drei'a czuła się jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej.

Stała przy toaletce, podczas gdy Pacyfika i zwabiona hałasem asystentka Gideona wyciągały szkło z jego pleców, co było skrajnie niebezpieczne i groziło poważnym zakażeniem, ale taka była prośba chłopaka. Pacyfika skrzywiła się, wyjąwszy odłamek większy niż się spodziewała. Wrzuciła go do miseczki na jej kolanach.

- Jesteś pewien, że nie chcesz iść do szpitala? - Zapytała i przycisnęła kawałek materiału do cieknącej rany. - Wiesz, nie jesteśmy chirurgami.

Mimo że Mabel nie widziała twarzy chłopaka, podejrzewała, że jest wykrzywiona w grymasie bólu.

- Żadnego szpitala. - Jęknął cicho.

- Może lepiej jeśli zażyjesz coś przeciwbólowego. - Powiedziała zmartwiona asystentka i pogłaskała go po policzku.

- Dziękuję, Olgo. - Dłoń Gideona powędrowała do jej dłoni i ścisnęła ją. Nie trudno było się domyślić, że tę dwójkę łączyło coś więcej niż przyjaźń. Olga była śliczna. Miała jasną cerę, ostre kości policzkowe i ładne duże niebieskie oczy. Nadal nosiła na sobie brokatowy strój z występu, podkreślający sylwetkę. Mabel czuła się przy niej jak idiotka, stojąc i patrząc jak dziewczyny pomagają Gideonowi.

- Jesteś Mabel, tak? - Na dźwięk swojego imienia dostała mini zawału serca. Olga patrzyła prosto na nią. Mabel nerwowo skinęła głową. - Nie stój tak. Mogłabyś podać tabletki?

- Przepraszam. - Powiedziała automatycznie, próbując powstrzymać drżenie ramion.

- Są za tobą. Trzecia szuflada.

Mabel odwróciła się gwałtownie i zaczęła nerwowo przeszukiwać szuflady. Dokopała się do dna, ale tabletek tam nie było.

- Nie ma ich. - Szepnęła coraz bardziej zdenerwowana. Dlaczego muszą przydarzać się jej takie rzeczy? Dlaczego musi być tak bezużyteczna i głupia?

- Trzecia szuflada. Nie druga. - Zwróciła jej uwagę Olga. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że grzebała nie tam gdzie trzeba. Zatrzasnęła szufladę i wyciągnęła tabletki z tej prawidłowej.

- Przepraszam. - Podeszła bliżej i podała tabletki Gideonowi. Starała się patrzeć na swoje stopy, ale ich wzrok spotkał się na sekundę. Miał kredowobiałą twarz, usta zaciśnięte w wąską kreskę, ale jego oczy wyrażały zmartwienie.

- Mabel. - Pacyfika pochyliła się i złapała ją za nadgarstek, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. - Przestań się trząść.

- Przepraszam.

- Skończ przepraszać. - Dziewczyna zmarszczyła brwi, wstała z kanapy i położyła miseczkę w miejscu gdzie wcześniej siedziała. - Chodź, musisz się przewietrzyć. - Dodała i pociągnęła ją w stronę wyjścia z namiotu. Mabel nie protestowała.

***

Tłum na zewnątrz przerzedził się tak, że została już tylko garstka odwiedzających i pracownicy cyrku. Pacyfika nie puściła jej ręki dopóki nie odeszły kawałek i nie oparły się o płot zagrody dla zebr.

- Pacyfika, nic mi nie jest. - Skłamała Mabel i potarła skronie.

- Sama w to nie wierzysz. Popatrz na zebry! Ty lubisz takie... zwierzątka.

- Marna próba pocieszenia mnie. - Odparła, ale lekko się uśmiechnęła. W tamtej chwili zapomniała o ich kłótni. Cieszyła się, że dziewczyna się o nią martwi. Że nie jest jej obojętna. Zbliżyła się do przyjaciółki i ku jej zaskoczeniu przytuliła ją. Nie minęła chwila, a Pacyfika objęła Mabel ramionami.

- Przepraszam. - Szepnęła w końcu Mabel. - Miałaś rację. Byłaś pierwsza. Nie powinnam...

- Mówiłam ci, żebyś przestała przepraszać. To i tak już nie ma znaczenia.

Mabel odsunęła się i spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona.

- Nie ma?

Pacyfika pokręciła głową.

- Ten facet ma problemy. Myślę, że nie jestem odpowiednią osobą, żeby się tym zajmować.

- Chyba nie chcesz powiedzieć, że rezygnujesz? Mimo wszystko to nasz przyjaciel!

- Wiem... - Dziewczyna spuściła wzrok na swoje stopy. - Wiem, ale ja też się przestraszyłam. Chcę to wyjaśnić, ale... po prostu teraz to wydaje się takie głupie. Odkąd go poznałam był zamknięty w sobie. Myślałam że to atrakcyjne i że mnie lubi. Byłam taką egoistką... Przepraszam cię. To też moja wina.

Mabel złapała ją za ręce i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- Znajdą go. Jestem pewna, że to nie jest tak jak wygląda. - Wypowiadała słowa, starając się brzmieć jakby była o tym przekonana. W rzeczywistości wcale tak nie było. W rzeczywistości wcale nie wiedziała co myśleć. Jej przyjaciółka skinęła głową.

- Nadal boli cię kostka? - Zapytała zmieniając temat. Na pytające spojrzenie Mabel, wzruszyła ramionami. - Widziałam jak utykasz. Udawanie średnio ci wychodzi. - Chwyciła przyjaciółkę pod ramię i skierowała się w stronę namiotu. - Opatrzę ci ją w szpitalu polowym. Inaczej zwanym "Namiotem Gideona". Jak kto woli...

*******
hejka no więc sprawa jest taka że widzę jak ludzie tu od czasu do czasu komentują i w ogóle miło, ale minęły 3-4 lata odkąd przestałam to pisać i jak czytam to znowu to mnie cringe łapie i to mocny, więc wiecie jakbym miała kiedyś coś jeszcze z tym ff zrobić to zrobiłabym full ass remake a nie kontynuację. No ale patrzę że mam wciąż nieopublikowane parę rozdziałów więc proszę bardzo oto one ale nic więcej się nie pojawi. Przepraszam was najmocniej ale za to zapraszam na mojego twittera @broken_jenki gdzie aktualnie robię social media au z the untamed (po angielsku) więc jak ktoś zna ten serial to zapraszam serdecznie. Buzi wam posyłam enjoy life bye

Z prochu powstałeś || Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz