33.

180 24 4
                                    

Wewnątrz namiotu było ciemno, głośno i duszno. Cztery strefy z krzesłami ustawiono wokół areny. Okrąg zamykało wejście za kulisy, zasłonięte czerwoną kurtyną, a nad nią mrugał neonowy napis "Księżycowy Cyrk".

Pomimo nasilającego się bólu w stopie, Mabel ruszyła za Pacyfiką. Starała się nie utykać, ale chyba kiepsko jej to wychodziło, bo podążający za nią Drei szepnął do niej:

- Jeśli cię boli, możemy... - Nie dokończył, ponieważ Mabel machnęła tylko ręką. Za chwilę jej minie. Chce zobaczyć Gideona na scenie! Nie zamierza niczego psuć. Drei zamilkł i kiedy zajęła miejsce, usiadł obok. W roztargnieniu, przygryzł guzik na rękawie swojego płaszcza.

Miejsca, które zarezerwowała im Pacyfika, były całkiem dobre, w czwartym rzędzie, prawie naprzeciwko sceny. Obok Drei'a usiadł Eins, a pomiędzy nim, a Zwei'em siedział Dipper. Mabel pochyliła się, żeby spojrzeć na brata, a on zerknął na nią i uniósł brwi jakby chciał powiedzieć "Pomocy!". Mabel zrobiła smutną minkę i wyprostowała się. Biedny Dipper, pewnie czuł się miedzy nimi jak katalizator. Niestety, zanim zdążyła zaproponować Einsowi, żeby się z nią zamienił (Co pewnie wkurzyłoby Pacyfikę. Tym bardziej chciała to zrobić.), reflektory nad sceną zabłysły jasnym, niebieskim światłem i zaczęły krążyć okręgami po scenie.

Występ zaczęła młoda para skacząca na trapezie. Mabel potrafiła zignorować ból w stopie przez trzy następne występy: skaczące przez obręcze psy, koguty i kozy (jeden z nich bardzo przypominał jej Gompersa), występ pary akrobatów oraz clowna, który był naj mniej efektowną częścią przedstawienia.

Potem przyszedł czas na Gideona. Światła tajemniczo przygasły, a z kilku głośników rozbrzmiał głos speakera:

- Panie i Panowie!

Mabel na chwilę przestała słuchać. Pochyliła się i pociągnęła za klamrę sandału, chcąc go rozluźnić.

- Mabel... - Szepnął Drei, pochyliwszy się za nią. - Spuchnięta. - Zauważył, a ona z niechęcią przytaknęła.

- To nic, naprawdę. Nie boli wcale. - Odszepnęła niezgodnie z prawdą. Kostka bolała ją niemiłosiernie, ale na scenę wchodził Gideon! To tylko spuchnięta noga.

Za głową Drei'a pojawiła się twarz Einsa. Mabel cofnęła nogę.

- Zgubiliście coś? - Zapytał podejrzliwie.

- Przestań się do wszystkiego wtrącać. - Mruknął Drei i wyprostował się po czym pociągnął za sobą brata.

Mabel podniosła się i odgarnęła włosy z twarzy, po czym napotkała pytające spojrzenie Pacyfiki.

- Zgubiłam kolczyk. - Zapewniła ją i zasłoniła uszy włosami, akurat wtedy gdy speaker kończył.

- ... Gideon Gleeful!

Trybuny rozbrzmiały hukiem oklasków. Rozglądając się po widzach, dostrzegła sporo mieszkańców Wodogrzmotów. Trzy rzędy przed nimi siedziało dwóch braci Wendy i ich ojciec, który swoją masą zasłaniał widok kobiecie za nimi. W lewej strefie siedzącej dostrzegła Szeryfa Blubsa i jego asystenta Erwina, a niedaleko i Leniwą Kluchę. Jakoś nie mogła uwierzyć, że wszyscy akurat dzisiaj postanowili wybrać się do cyrku. Czy śmierć pani Gleeful była tak wielkim zaskoczeniem, że wzbudziła w mieszkańcach współczucie dla Gideona, niegdyś ich wroga?

Gdy ponownie skupiła wzrok na scenie, czerwona, błyszcząca kurtyna rozsunęła się, a w głąb areny wszedł chłopak, który ze starym Gideonem wspólny miał tylko kolor włosów i blady odcień skóry. Ten Gideon miał teraz czternaście lat i mógł być wyższy od Dippera. Nie traktował już włosów toną lakieru do włosów, a miał je krótkie zaczesane do tyłu. Rysy twarzy zmieniły mu się na ostrzejsze, ale oczy nadal były wielkie i zimne jak lód. Także strój oprócz rozmiaru niewiele się zmienił. Miał na sobie błękitny garnitur oraz pelerynę, której obszycie przypominało rozgwieżdżone niebo. Wyglądał teraz, nie jak mały i uroczy chłopiec, ale dorastający mężczyzna, za którym uganiały się nastolatki.

Mabel gapiła się na scenę, nie mogąc uwierzyć, że Gideon tak się zmienił.

- Chyba chodzi na siłkę. - Zaśmiała się Pacyfika. Jej mina świadczyło o tym że od dawna chciała zobaczyć reakcję Mabel na to jak Gideon się zmienił.

Pacyfika zaśmiała się krótko. Mabel znów spojrzała na scenę.

Uśmiech Gideona, gdy rozłożył ramiona w geście ekspresji mógł powalić na kolana całą żeńską część publiczności. Za nim podążył asystent, pchając przed sobą stolik na kółkach z klatką dla ptaków okrytą granatową narzutą. Postawił stolik obok Gideona i zszedł ze sceny.

- Witajcie! - Powiedział Gideon, a Mabel zorientowała się, że już przeszedł mutację, a jego głos brzmi głęboko i melodyjnie. Dalsze jego słowa były tylko tym głosem. Mebel była tak oszołomiona że nie skupiała się na treści wymawianych przez niego słów.

Gdy zamilkł zaczął wykonywać sztuczki. Z kieszeni wyciągnął duże, białe pióro, a drugą ręką zapalniczkę i podpalił je. Płomień rozbłysł w dłoni Gideona, pochłonął pióro, a kiedy zgasł, magik w dłoni trzymał żywego, białego gołębia, który zatrzepotał skrzydłami. Na widowni rozbrzmiały oklaski. Nie minęła chwila, a Gideon złapał za ptasie skrzydło i szarpnął je. Mabel przez chwilę miała wrażenie, że okaleczył biedne stworzenie, ale ptak nie ucierpiał. Mało tego, w drugiej dłoni znikąd pojawił się drugi, żywy ptak. Mabel opadła szczęka. Pacyfika, widząc jej reakcję przewróciła oczami z uśmiechem.

Magik włożył gołębie do klatki, posłał widzom uśmiech i z kieszeni wyjął chusteczkę. Wykonał kilka szybkich gestów, wymachując nią, a ona w trakcie jednego uderzenia serca zniknęła, za to z pięści chłopaka wyfrunął kolejny ptak i spoczął mu na ręce. Gideon wyczarował jeszcze kilka ptaków, które umieścił w klatce.

Następnie wyjął z kieszeni kolejny skrawek błyszczącego materiału i podpalił je. Z płomieni na jego dłoni wyłowiła się mała srebrna klatka. Uniósł ją, a siedzący mu na ramieniu ptak, przeszedł po jego ramieniu i posłusznie wszedł do środka.

Publiczność szlała, klaszcząc i wydając z siebie okrzyki podziwu. Cała ich szóstka siedziała osłupiona sztuczkami iluzjonistycznymi. O ile była to jeszcze iluzja, bo nijak nie można było tego wyłapać.

Gideon oddał klatkę w ręce asystenta, zdjął płaszcz i odrzucił go na bok. Podszedł do dużej klatki z wyczarowanymi gołębiami i zasłonił narzutę, tak, że nie było widać co jest w środku. Powoli uniósł klatkę do góry, a potem szybkim gestem szarpnął materiał. Ptaki zniknęły, a tym kto pojawił się w ich miejscu była dziewczyna w brokatowym, skąpym kostiumie. Miała wielki, szczery uśmiech i czarne włosy spięte w kucyk.

- Skąd ona się... - Mabel nie mogła się powstrzymać żeby nie zadać tego pytania. Tylko w tej chwili zapomniała o bolącej kostce i wymieniła zaskoczone spojrzenie z Drei'em oraz spojrzała na Pacyfikę jakby miała jej to wyjaśnić.

- Lepiej zapytaj kim jest. - Powiedziała, wskazując brodą scenę. Pochyliła się do przyjaciółki i powiedziała jej pokrótce kim jest asystentka Gideona. Miała na imię Olga i pochodziła z Europy. Czy była powodem dla którego Gideon przeniósł się do cyrku? Tego się nie dowiedziała, ale w najbliższym czasie chciała to zmienić.

Z prochu powstałeś || Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz