19.

284 48 12
                                    

Pacyfika zjechała na pobocze za samochodem, który Mabel tu zostawiła. Dipper szarpnął klamkę i otworzył drzwi.

- Idziesz z nami? - Zapytał Pacyfiki zanim wysiadł. Eins i Zwei już to zrobili i podeszli zbadać samochód.

- Przyznaję, że misja z narażeniem życia w towarzystwie Zwei'a jest kuszącą propozycją, ale wiesz, że to nie dla mnie.

Dipper wzruszył ramionami.

- Jak chcesz. Trzymaj się! - Zatrzasnął drzwi, a porsche z piskiem opon wjechało na jezdnię, minęło zawalone drzewo i ruszyło w stronę miasteczka.

Dipper dołączył do chłopaków. Samochód nie był zamknięty, więc Eins wszedł do środka i przeszukiwał wnętrze.

- Czego szukasz? - Zapytał go. Ten wychylił głowę z samochodu i spojrzał na niego.

- Szczerze mówiąc to sam nie wiem. Pierwszy raz coś takiego robię.

- Poszli tędy. - Doszedł ich głos Zwei'a, który balansował na zwalonym drzewie przed ścieżką wytworzoną zniszczeniami.

- Oby nie wpakowali się w kłopoty - Powiedział Dipper bardziej do siebie niż do nich i ruszył w stronę ścieżki. Kiedy stanął przed Zwei'em przez chwilę ich spojrzenie się spotkało, a potem Zwei odwrócił wzrok i zeskoczył z konaru po czym ruszył przodem.

***

Droga ciągnęła się w nieskończoność. Rozmowa z Einsen i Zwei'em w ogóle się nie kleiła. Dipper wolał nie rozmawiać z tym drugim, a on traktował go jak powietrze. Całkowicie na to zasłużył, ale i tak czuł się z tym okropnie.

Próbował dodzwonić się do Mabel, ale nie odbierała komórki. Bał się, że mogło stać im się coś złego.

- Dzikie konie. - Odezwał się nagle Eins. Szedł po lewej stronie Dippera i starał się unikać zdradliwych korzeni, żeby się nie potknąć. - Co stado dzikich koni robiło w tym miejscu?

- No nie wiem. Może przebiegało? - Zakpił Zwei. Wiedział gdzie stawiać stopy bez patrzenia na ziemię. Gdy ponownie podłapał spojrzenie Dippera, ten dostrzegł w nim złość. Podejrzewał jak się musi czuć, wciągnięty w misję z dwoma osobami, z którymi się pokłócił. Dipper przełknął ślinę i odwrócił wzrok zażenowany.

Nie chciał czuć poczucia winy przez to, że łączy go coś więcej z obiektem westchnień siostry, a jednak przez to co mu powiedział czuł się jeszcze gorzej.

- Dzikie konie migrują? - Zapytał, chcąc zagłuszyć emocje, które się w nim gnieździły.

- W Oregonie jest za mało dzikich koni, żeby mogły utworzyć tak duże stado. - Poinformował go Eins. Ciekawe skąd wie takie rzeczy. - Może to nie były konie.

- To były konie. - Zaprzeczył Zwei. - Spójrz na ślady.

Dipper spojrzał. Było ich mnóstwo. Mnóstwo końskich odcisków w różnych rozmiarach. Musiało ich być setki.

- To nadal nie oznacza, że to były konie. - Wyjął telefon i spróbował ponownie nawiązać połączenie z Mabel. - Tylko coś co pozostawiło końskie odciski.

- Co sugerujesz? - Zwei zmarszczył brwi. W słuchawce telefonu Dippera było słychać sygnał. Jeden, drugi, trzeci...

- Halo? - Odezwał się czyjś głos. To nie była Mabel, ani Drei, ale Dipper i tak powiedział:

- Mabel?

- Ej, chyba się z kimś połączyłem! - Krzyk był tak głośny, że Dipper musiał odsunąć telefon od ucha. W tle rozbrzmiewała głośna muzyka techno i czyjeś śmiechy. - Patrzcie na to! Ups...

Nagle usłyszał trzask, a połączenie się zerwało.

- Z kim rozmawiałeś? - Eins się zatrzymał i spojrzał wyczekująco na Dippera.

- Z jakimś człowiekiem, albo... - Trudno było mu w to uwierzyć, ale w tym mieście wszystko jest możliwe. - Może z centaurem.

---

Planowałam w bonusie wstawić jeszcze kolejny rozdział, bo tutaj dzieje się mało i nie jestem do końca z niego zadowolona, ale uszczupla mi się zapas, więc wybaczcie... No i jak rozdziały pojawiały się codziennie to teraz co dwa, trzy dni. Tak myślę ._.

Z prochu powstałeś || Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz