Pacyfika zjechała na pobocze za samochodem, który Mabel tu zostawiła. Dipper szarpnął klamkę i otworzył drzwi.
- Idziesz z nami? - Zapytał Pacyfiki zanim wysiadł. Eins i Zwei już to zrobili i podeszli zbadać samochód.
- Przyznaję, że misja z narażeniem życia w towarzystwie Zwei'a jest kuszącą propozycją, ale wiesz, że to nie dla mnie.
Dipper wzruszył ramionami.
- Jak chcesz. Trzymaj się! - Zatrzasnął drzwi, a porsche z piskiem opon wjechało na jezdnię, minęło zawalone drzewo i ruszyło w stronę miasteczka.
Dipper dołączył do chłopaków. Samochód nie był zamknięty, więc Eins wszedł do środka i przeszukiwał wnętrze.
- Czego szukasz? - Zapytał go. Ten wychylił głowę z samochodu i spojrzał na niego.
- Szczerze mówiąc to sam nie wiem. Pierwszy raz coś takiego robię.
- Poszli tędy. - Doszedł ich głos Zwei'a, który balansował na zwalonym drzewie przed ścieżką wytworzoną zniszczeniami.
- Oby nie wpakowali się w kłopoty - Powiedział Dipper bardziej do siebie niż do nich i ruszył w stronę ścieżki. Kiedy stanął przed Zwei'em przez chwilę ich spojrzenie się spotkało, a potem Zwei odwrócił wzrok i zeskoczył z konaru po czym ruszył przodem.
***
Droga ciągnęła się w nieskończoność. Rozmowa z Einsen i Zwei'em w ogóle się nie kleiła. Dipper wolał nie rozmawiać z tym drugim, a on traktował go jak powietrze. Całkowicie na to zasłużył, ale i tak czuł się z tym okropnie.
Próbował dodzwonić się do Mabel, ale nie odbierała komórki. Bał się, że mogło stać im się coś złego.
- Dzikie konie. - Odezwał się nagle Eins. Szedł po lewej stronie Dippera i starał się unikać zdradliwych korzeni, żeby się nie potknąć. - Co stado dzikich koni robiło w tym miejscu?
- No nie wiem. Może przebiegało? - Zakpił Zwei. Wiedział gdzie stawiać stopy bez patrzenia na ziemię. Gdy ponownie podłapał spojrzenie Dippera, ten dostrzegł w nim złość. Podejrzewał jak się musi czuć, wciągnięty w misję z dwoma osobami, z którymi się pokłócił. Dipper przełknął ślinę i odwrócił wzrok zażenowany.
Nie chciał czuć poczucia winy przez to, że łączy go coś więcej z obiektem westchnień siostry, a jednak przez to co mu powiedział czuł się jeszcze gorzej.
- Dzikie konie migrują? - Zapytał, chcąc zagłuszyć emocje, które się w nim gnieździły.
- W Oregonie jest za mało dzikich koni, żeby mogły utworzyć tak duże stado. - Poinformował go Eins. Ciekawe skąd wie takie rzeczy. - Może to nie były konie.
- To były konie. - Zaprzeczył Zwei. - Spójrz na ślady.
Dipper spojrzał. Było ich mnóstwo. Mnóstwo końskich odcisków w różnych rozmiarach. Musiało ich być setki.
- To nadal nie oznacza, że to były konie. - Wyjął telefon i spróbował ponownie nawiązać połączenie z Mabel. - Tylko coś co pozostawiło końskie odciski.
- Co sugerujesz? - Zwei zmarszczył brwi. W słuchawce telefonu Dippera było słychać sygnał. Jeden, drugi, trzeci...
- Halo? - Odezwał się czyjś głos. To nie była Mabel, ani Drei, ale Dipper i tak powiedział:
- Mabel?
- Ej, chyba się z kimś połączyłem! - Krzyk był tak głośny, że Dipper musiał odsunąć telefon od ucha. W tle rozbrzmiewała głośna muzyka techno i czyjeś śmiechy. - Patrzcie na to! Ups...
Nagle usłyszał trzask, a połączenie się zerwało.
- Z kim rozmawiałeś? - Eins się zatrzymał i spojrzał wyczekująco na Dippera.
- Z jakimś człowiekiem, albo... - Trudno było mu w to uwierzyć, ale w tym mieście wszystko jest możliwe. - Może z centaurem.
---
Planowałam w bonusie wstawić jeszcze kolejny rozdział, bo tutaj dzieje się mało i nie jestem do końca z niego zadowolona, ale uszczupla mi się zapas, więc wybaczcie... No i jak rozdziały pojawiały się codziennie to teraz co dwa, trzy dni. Tak myślę ._.
CZYTASZ
Z prochu powstałeś || Gravity Falls
FanfictionZ prochu powstałem i w proch was obrócę. Nie mam innego wyjścia. --- Od czterech lat nikt w Wodogrzmotach Małych nie wspomina o Dziwnogeddonie, demonie i naukowcu, którego rodzina ocaliła miasto. Ani o dziennikach, które zawierały największe tajemni...