22.

263 43 14
                                    

Plan bez narażania życia, nie narażał  życia Dippera tylko w teorii. W praktyce wypadało to gorzej. 

Kazał Einsowi czekać na szczycie skarpy, z której obserwowali całe pole, a sam zszedł na dół i przekradł się pod jeden z namiotów, gdzie był mniej widoczny. Przez chwilę obserwował cienie, sprawdzając czy któryś z centaurów nie idzie w jego stronę. Gdy upewnił się, że nie, przebiegł dalej, do kolejnego. W ten sposób, skradając się, dotarł do największego namiotu. Tutaj muzyka była nieznośnie głośna i kręciło się tu mnóstwo imprezowiczów, ale na zapleczu nie było nikogo. Nie oznaczało to jednak, że nikt nie musi tędy przechodzić. Dlatego Dipper powinien się spieszyć. 

Odnalazł wiązankę kabli od głośników i szukał wtyczki, łączenia, czegokolwiek, żeby odłączyć prąd. Wiązanka prowadziła do generatora większego od niego samego. Odnalazł wtyczkę i wyłączył ją, a muzyka ucichła. Dipper wstrzymał na chwilę oddech. Usłyszał zawiedzione westchnienie setek centaurów i wiedział, że nie ma tu czego szukać. 

Teraz przyszła kolej Einsa. Jego zadaniem było wyprowadzenie Mabel i Drei'a, gdy centaury zajmą się naprawianiem problemu muzyki. Trudność w roli Dippera polegała na tym, że musiał uciec stąd, unikając centaurów i zatrzymać ich tak długo, żeby Eins zdążył wyprowadzić zakładników. 

Wokół zaczęło kręcić się coraz więcej centaurów. Widział jak kilka z nich opuszcza jeden z namiotów.

Korzystając z sytuacji, przekradł się tam i wszedł do środka. Było pusto więc zakrył kotarą wejście i nasłuchiwał. Centaury mówiły coś jeden przez drugiego, więc słyszał tylko zbiorowy szum, ale widział ich cienie przechodzące obok. Było ich mnóstwo.

Dipper miał wrażenie, że utknął w tłumie wrogów. Po karku zaczął mu spływać zimny pot. Nie miał pojęcia co robić dalej. Mógł tylko czekać jak jeden z nich wejdzie do namiotu i go nakryje. 

Siedział wśród kolorowych poduszek i czuł się jak w pułapce. Wydawało mu się, że minęło sto lat, kiedy muzyka ponownie zaczęła grać. W rzeczywistości mogły minąć dwie minuty. Rozległy się okrzyki zachwytu i centaury znowu zaczynały się rozchodzić. Dipper nie mógł na to pozwolić. Było jeszcze za wcześnie. Któryś z nich może pokrzyżować plany Einsowi. 

Kiedy cienie zniknęły, uniósł materiał namiotu i wyjrzał na zewnątrz. W pobliżu nie zobaczył żadnych centaurów, ale słyszał ich gdzieś z lewej. Ostrożnie i bezszelestnie zaczął skradać się z powrotem do generatora. Czuł, że jest zbyt wolny. Miał wrażenie, że cały misterny plan legnie w gruzach jeśli za chwilę nie odłączy prądu. 

Dopadł generator i odetchnął z ulgą. Teraz wystarczyło odłączyć wtyczkę, a Eins zyska dość czasu. 

- Stój! - Rozległ się czyjś szorstki głos, a Dipper aż podskoczył. Nagle został szarpnięty za ramię, uniesiony do góry i postawiony twarzą w twarz z jednym z nich.

Wyglądał jak hipis z dredami związanymi ręcznie farbowaną bandaną zieloną koszulką i bransoletkami na nadgarstkach. Dipper zaczął wierzgać w powietrzu, próbując wydostać się z jego objęć. 

- Uspokój się, człowieku! - Zawołał centaur i przewiesił sobie Dippera przez ramię jak worek ziemniaków. 

- Puszczaj mnie, zmutowany kucyku pony! 

Centaur zignorował obelgę i ruszył w zaciekawiony tłum, który odprowadzał ich wzrokiem. Dipper nie odpuszczał, krzyczał i bił pięściami plecy centaura, kiedy wniósł go do największego namiotu. 

- Wyłączyć muzykę! - Zawołał, a obecne w środku centaury zamilkły. Któryś z nich spełnił prośbę hipisa. Teraz słychać było tylko szepty zgromadzonych i zrozpaczone krzyki Dippera. 

W tej chwili widział tylko koński zad o brązowo-białym umaszczeniu, ale wkrótce został z niego ściągnięty i postawiony przed konsolą DJ'a. Tuż przed Mabel, Drei'em i Einsem.

Z prochu powstałeś || Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz