Mabel nienawidziła lekarzy. Ani pielęgniarek. Ani zastrzyków. Ani długich kolejek w przychodni. Teraz musiała znosić to wszystko w towarzystwie Eins'a, za którym swoją drogą, też niezbyt przepadała. Mało było rzeczy, których by w tamtej chwili nie nienawidziła. Powodem tego był prawdopodobnie okropny ból w stopie, doprowadzający ją do szału. Nie mogła włożyć butów, bo noga spuchła już jej całkowicie. Eins patrzył na to z pewnym przerażeniem, gdy siedziała na kozetce, a lekarz ustawiał rentgen, by sprawdzić co się dzieje z jej kośćmi.
- Jak mocno ty walnęłaś w ten murek? - Zapytał Eins, chyba po raz piąty odkąd weszli do gabinetu. Mabel do tej pory odpowiadała czymś w stylu "Nie wiem.", "Nie pamiętam". "A czy to ważne?".
- Prawdopodobnie z taką samą siłą z jaką zaraz wyrzucę cię z pokoju. - Warknęła zirytowana i zaplotła ramiona na piersi. Dlaczego Eins zawsze patrzył na nią z takim politowaniem? Jakby była głupia tylko dlatego że jest... właściwie kim? Dziewczyną? Przyjaciółką Drei'a? Zwolenniczką Zwei'a?
Obecny w pokoju lekarz zaśmiał się z jej odpowiedzi. Był dość młody i przystojny, jednak za stary dla Mabel. Nazywał się dr. Evans i przypadło mu do gustu poczucie humoru swojej pacjentki. Eins z kolei, przewrócił na to oczami.
- Spokojnie. - Uspokoił ją pan dr. Evans. - Nic nie jest złamane. Jedynie skręcone.
- Och, to dobrze. - Ucieszyła się. - Widzisz, mówiłam że to nic poważnego. - Zwróciła się do Einsa. - Po co w ogóle z nami przyjechałeś?
- Melody poprosiła mnie o pomoc z przeniesieniem rzeczy, które zamówiła. - Chłopak wzruszył ramionami. - Mówiła, że zaprasza gości, więc musi parę rzeczy przygotować.
- Gości? Teraz?
CHRUP!
Mabel przez chwilę nie widziała co się stało. Usłyszała jedynie chrupnięcie i dziwne uczucie w stopie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że lekarz wykorzystał moment jej rozluźnienia i zajęcia się innym tematem, by nastawić jej kostkę.
- Ała! - Jęknęła z opóźnieniem na co lekarz obdarzył ją uśmiechem.
- Po problemie. - Powiedział po czym zabrał się za bandażowanie jej nogi. - Może minąć trochę czasu zanim zejdzie opuchlizna i przestanie boleć, ale powinno być dobrze. Przepiszę ci jakąś maść, dobrze?
- Dobrze... - Odpowiedziała, nadal lekko oszołomiona. Przez chwilę zapomniała o temacie, który poruszyła z Einsem, zanim lekarz nastawił jej kostkę. Przypomniała sobie dopiero, gdy wychodzili z przychodni.
- Goście? Teraz? - Powtórzyła. Eins wzruszył ramionami i pomógł jej zejść po schodach.
- Sam nie jestem z tego powodu zadowolony. Sama jej zapytaj o co chodzi.
Miała okazję zrobić to nawet teraz, bo Melody siedziała za kierownicą samochodu, zaparkowanego przed przychodnią i cierpliwie na nich czekała. Mabel z lekkim problemem zapakowała się na przednie siedzenie. Eins został zmuszony usiąść z tyłu.
- I co z twoją stopą? - Zapytała ją Melody, a w odpowiedzi Mabel podała jej receptę.
- Potrzebuję tylko maści i będzie dobrze. Niepotrzebnie się martwiłaś. Nie jestem Gideonem. On nie poszedł do szpitala mimo szkła w plecach!
- Chryste, co wy tam robiliście? - Melody zmarszczyła brwi, a potem odpaliła samochód. Eins i Mabel zostawili to pytanie bez odpowiedzi. Sama kobieta, chyba wolała nie drążyć tematu. Minęli parę przecznic zanim odezwała się ponownie. - Musimy jeszcze wstąpić na pocztę, ale to nie potrwa długo.
- Tak. Słyszałam. - Odezwała się Mabel. - Teraz kiedy wszystko się tak kisi?
- Eh... Wiem, że to niezbyt odpowiednia pora, ale to właściwie decyzja Soosa. Sam zaprosił moich rodziców.
- Twoich rodziców? - Oczy Mabel nagle wystrzeliły z orbit. Naprawdę pozna rodziców Melody? Rany, to zaproszenie musi coś znaczyć. Musi! Szkoda jednak, że akurat teraz. Jak właściwie przedstawią dzienniki rodzicom Melody? "To jest Eins, a to Drei. Kiedyś byli przedmiotami, ale właściwie to teraz powstali z martwych. Jest jeszcze Zwei, ale w tej chwili może być kontrolowany przez demona i uciekł, żeby siać zło." Co Soos sobie myślał? - I ty się zgodziłaś?
Melody zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami.
- Jeśli Soos twierdzi, że to dobry pomysł to ja też.
Mabel wtuliła się w oparcie siedzenia. Chciałaby mieć kiedyś kogoś takiego jak Soos dla Melody. I być dla kogoś taka, jak ona dla niego. Może Soos chce się oświadczyć? Może chce poprosić jej ojca o rękę córki?
- Mam nadzieję, że wybierze pierścionek z rubinem. To twój kamień zodiakalny.
Melody w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła.
Mabel tak bardzo potrzebowała chwili wytchnienia. Chciałaby żeby coś wreszcie zaczęło się układać i żeby mogli wspólnie świętować. Chciałaby tego nawet jeśli następnego dnia miałby nastąpić koniec świata.
CZYTASZ
Z prochu powstałeś || Gravity Falls
FanfictionZ prochu powstałem i w proch was obrócę. Nie mam innego wyjścia. --- Od czterech lat nikt w Wodogrzmotach Małych nie wspomina o Dziwnogeddonie, demonie i naukowcu, którego rodzina ocaliła miasto. Ani o dziennikach, które zawierały największe tajemni...