- Michael, musisz być cierpliwy - pouczała go pielęgniarka Jackie.
- Byłem cierpliwy przez trzy tygodnie, a nie mogę się nawet sam wysikać - prychnął.
Nie krzyczał na nią, bo była miłą kobieta. Był tylko sfrustrowany.
Luke wrócił do pokoju z pudełkiem kurczaka z makaronem z kafeterii.
- Lekarze powiedzieli, że nie możesz jeść żadnego niezdrowego jedzenia - wytłumaczył siadając obok Michael'a.
- Dupki. Będę jeść co chcę. - Michael fuknął.
- Mikey - Luke zmarszczyl brwi, wysyłając ostrzegawcze spojrzenie chłopakowi.
Mikey westchnął, siadając prosto.
- Przysięgam, że to nie smakuje tak źle - uśmiechnął się Luke.
Otworzył pudełko i razem z widelcem podał je Mike'owi.
- Usłyszałem te słowa przed... - uśmiechnął się. Unosząc brwi do Lukey'a.
Luke zaśmiał się kręcąc głową na aluzję chłopaka.
- Jackie? - zapytał Mikey, wkładając pierwsza porcje makaronu do swoich ust.
Niska kobieta po czterdziestce z kręconymi brązowymi włosami obróciła się w jego stronę. Była jedną z tych osób, które są naturalne piękne, nawet gdy mają zły dzień. Kobieta spojrzała na niego wyczekująco.
- Ile czasu minie zanim będę mógł znów uprawiać seks? - zapytał z pełną buzią makaronu. W sumie to danie było całkiem dobre.
Jackie zaśmiała się
- To zależy - odpowiedziała. Mike uważał ją teraz za przyjaciółkę.
- Od? - zapytał.
- Od ciebie - powiedziała, układając jego leki w odpowiedniej kolejności.
- Co to znaczy? - Michael zapytał.
Kobieta westchnęła, patrząc na chłopaka.
- W porządku. Jeśli będziesz starał się podczas swoich sesji fizjoteraupetcznych, może za cztery miesiące?- wytłumaczyła.
- Będę czekać góra kilka tygodni! Cztery miesiące? To bzdura, wrócę do normalności do następnego czwartku - prychnął Michael.
- Nie wzbudzałabym w tobie nadziei.
- Moje nadzieje są duże Jackie, co zamierzasz z tym zrobić? - Mike zapytał, podnosząc brew.
Kobieta zaśmiała się i wyszła z pokoju.
- Ona ma rację, Mike - powiedział delikatnie Luke. - Niektórym ludziom zajmuje to lata.
- Ale ja nie jestem niektórymi ludźmi! - westchnął. - Jestem inny i mogę to zrobić. Patrz, zrobię to - zadecydował.
Zanim Hemmings powiedział coś jeszcze, Michael oparł się o swoje szpitalne łóżko i sięgnął do wózka inwalidzkiego przy ścianie.
- Gdzie idziemy? - zapytał, pomagajać Cliffordowi usiąść na wózku.
- Na fizjoterapię. Zadzwoń do Ashtona i zapytaj jak poszła rozprawa - zadecydował.
Luke nie zdążył nawet zaprotestować, bo Michael już wyjechał z sali.
Dziś Ashton był w sądzie słuchając o tym, kto zaatakował Michael'a. Tony także się tam znajdował. Mieli nadzieję, że mają wystarczająco dowodów, aby wsadzić go do więzienia.
***
Michael jęknął z bólu. Nigdy wcześniej dużo nie ćwiczył.
- Okej,Michael. Musisz skupić całą swoją uwagę na poruszeniu swoją kostką. Możesz to zrobić? - zapytał go fizjoterapeuta o imieniu Patrick.
Michael powoli skinął głową, wstrzymując oddech.Napiął wszystkie swoje mięśnie,aby poruszyć kostką. Ale ona się nie poruszyła. Nawet o cal.
- Kurwa! - krzyknął sfrustrowany.
- Niech każdy życzy Michaelowi powodzenia i wyśle mu nagranie, którego go do tego zachęci.
Mike uśmiechnął się nieznacznie do kamery, zanim wideo się skończyło.
Calum uśmiechnął się, klękając obok przyjaciela.
- Mike, możesz to zrobić. Oboje wiemy, że potrafisz - wspierał go, uśmiechając się do niego.
- Dzięki - Clifford oddychał, znowu próbując ruszyć kostkę. Jego stopa ruszyła się nieznacznie w lewą stronę.
- Zrobiłeś to! - Calum wykrzyknął z ekscytacją.
- Dobra robota! Naprawdę to było niezwykłe. Nie powinieneś być zdolny by poruszyć kostką dalej do kolejnego tygodnia - wytłumaczył fizjoterapeuta.
Michael uśmiechnął się szeroko.
***
Serdecznie podziękowania dla Patrycji za przetłumaczenie💕
Dodatkowo zapraszam was na moje konto na tt pod nazwa: skymichaelwatt
zaobserwujcie mnie i włączcie powiadomienia by być na bieżącoskymichael
CZYTASZ
healing | muke | pl ✔️
Fanfic[fanfiction publikuję ponownie z prostego względu - prosiliście mnie o to, nic nie poprawiałam(choć wiem, że tego wymaga, ale zwyczajnie nie mam na to czasu ani chęci) za co mimo wszystko przepraszam] sequel - bruised oryginał: liamreedus tłumaczeni...