Rozdział 2 czyli głośne WAT

94 7 0
                                    

Gapiłem się z szeroko otwartymi oczami na mężczyznę. Bo niby jak. Co. Jak to sie miało dziać. 

Nie, no dobra, spójrzmy na to logicznie. Michaelangelo to popularne imię, prawda? Od groma ich było kiedyś, więc halo. Zresztą, przecież wszystko to co sie przed chwilą wydarzyło, wyglądało jak zajebiście wykonany LARP. Nie żeby to tłumaczyło to jak tu sie znalazłem a również późniejsze zniknięcie mojego bloku... ale to bardziej realne niż jakiś podróże w czasie czy coś ten, co nie? Gdyby nie to że jestem w kompletnie innym miejscu, otoczony przez ogromny tłum całkiem mi obcych ludzi, którzy na pewno nie mogli tylko sie bawić w tym momencie....

Zapowietrzyłem się aż z nerwów. Siedziałem na podłodze, w tej norze, gapiąc się na goszczącego mnie dziwnego człowieka. Był średniego wzrostu,  niższy ode mnie, ale to nie osiągnięcie. Nie należę do wielkich ludzi, ale nie trudno mnie pomylić z żyrafą- wysoki i chudy jak szczapa. Cały był ciemny, a ze względu na to że w pokoju ogólnie było ciemno jak w dupie, sam nie wiedziałem czy to kwestia opalenizny, karnacji czy zwyczajnie brudu. Pewnie to ostatnie, bo jego krótko ścięte czarne włosy wskazywały na to że mydła to one trochę nie widziały. Ogólnie nie był grupy, miał wielkie przerysowane kości policzkowe i szerokie czoło. Mój jebnięty mózg nie mógł sobie odpuścić, od razu zobrazowałem sobie obraz tych wszystkich autoportretów Michała Anioła, które miały aż za dużo wspólnego z mężczyzną który stał nade mną jakby myślał jak mnie zamordować bez pozostawienia dowodów. 

-E....- Moje odpowiedzi zawsze są bardzo złożone i na rzeczy. No co, mm ponadprzeciętną umiejętność robienia z siebie idioty. Nie żebym bardzo musiał sie starać żeby stwarzać takie pozory.

-Może byś wstał czy coś?- kiedy tylko to usłyszałem poderwałem się do góry raptownie, bo ej, to było niebezpieczne! Prawie, technicznie, WŁAŚCIWIE TO PRAKTYCZNIE ZOSTAŁEM PORWANY, to duża rzecz prawda? Zostałem porwany w tym jebniętym miejscu, przez tego dziwnego człowieka o małych świńskich oczkach i dziwnej brodzie.  I jeszcze planujący go jakoś w y k o r z y s t a ć. To pojebane. To nienaturalne. Kurwa, jak stąd uciec, nagle wizja wykładu o 11:30 była znacznie przyjemniejsza niż to co sie działo. Zwłaszcza że nie miałem pojęcia co sie odpierdoliło.  Pełen nerwów poprawiłem płaszcz, który sprawiał że gotowałem się we wnętrzu, ale jakoś nie wiedziałem czy powinienem go zdjąć czy raczej nie. Cholera, ja nawet na szyi szalik mam, będę miał sie na czym powiesić w razie czego.  

-Nie wyglądasz na kogoś stąd, co cie tu przywiało? - powiedział podchodząc do kolejnych świeczników, przez co pomieszczenie robiło sie jaśniejsze i jaśniejsze. Wreszcie zaczynałem widzieć co znajduje się w środku. Tylko nie miałem pojęcia jak to możliwe, że kiedy na dworze słońce oślepiało nawet w cieniu, to w tym pomieszczeniu było ciemno nawet po otworzeniu niezbyt czystych okien. 

-Yyy... Sam nie wiem. - Odpowiedziałem jakże składnie.

-Czy ty wiesz cokolwiek?

-Yyyy...- wydusiłem z siebie, nadal stojąc jak ta sierota w tym samym miejscu. Przełknąłem ślinę i zanim udało mi sie przełamać i coś powiedzieć, ten cały prawie Michał Anioł kontynuował.

-Tak myślałem. Gdzie mieszkasz?- WŁAŚNIE, GDZIE JA MIESZKAM?

-W Warszawie. Ursus, zajebista dzielnia.- odpowiedziałem bez myślenia, wreszcie zadowolony, że mogę powiedzieć coś co zabrzmi jakbym miał mózg. 

Chyba nie wyszło. 

Brunet gapił sie na mnie jak na ostatecznie opóźnionego w rozwoju.  Aż zastygł z świeczką w powietrzu, patrząc się na mnie przez chwilę. 

-Nie pytam cie skąd jesteś tylko gdzie mieszkasz w tej chwili.- powiedział zmęczonym głosem, wracając do odpalania świec. 

-YY....- znowu nie wiedziałem co powiedzieć. Odpowiedź była dla mnie banalna, ale skoro ja sam nie wiedziałem co sie dzieje, to tym bardziej ktoś z boku. 

Coś się dziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz