Muzeum. Muzeum muzeum muzeum. Muzeum.Żyje kurwa w Rzymskim renesansie a i tak zaraz sie posram z radości, bo zobaczę kopię piety Michała Anioła. U którego mieszkam. Kopię kurwa mać. Kopię dzieła które mogłem zobaczyć kiedy chciałem póki byłem w Rzymie. Kopię. Jestem. Idiotą.
Oczywiście, od początku wiedziałem, że koncentruję się tak na tej wystawie tylko po to żeby nie myśleć o tym gównie które sie dzieje po nocach. Bo co jeśli to wszystko to jednak sen? To byłoby najbardziej sensowne wyjaśnienie. Jak rano wstałem to w mojej głowie niemal od razu zalęgła sie ta intensywna nadzieja. Że to tylko sny. Że to co sie tam dzieje jest nie istotne. Że powinienem bez przerwy myśleć o tym wszystkim. Bo jeśli to nie jest prawdziwe to czemu ja tak strasznie tym żyję? Budzę sie i myślę o snach. Coś co ni cholery nie jest istotne. Jeszcze do tego tak strasznie zachwycam się wytworem mojej wyobraźni? Bo przecież kim mogą być ci wszyscy ludzie których spotykam w moich powiedzmy snach. Są zmyśleni.
Postanowiłem to zignorować. To sie działo za długo. Nie chciałem tracić życia przez problemy w s n a c h. To nawet brzmi nie poważnie. Jak w ogóle mogłem uznać to za coś prawdziwego?
Umówiłem się z Julią na 17 pod palmą. Wernisaż zaczynał się o 18, ale kończyła zajęcia na tyle wcześnie że nie miała co robić przez godzinę. Jak zwykle spóźniłem się 10 minut, ale ona lepsza nie była, bo zaszyła się carrefourze. Znalazłem ją w alkoholach i niemal siłą musiałem stamtąd odciągać, przypominając, że może wytrzymać godzinę bez picia. Zwłaszcza że idziemy na wernisaż. Co jak co, jedzenie i jakieś wino sie tam znajdzie.
-A jak tam tam u ciebie- zagadała wreszcie, jak już siedzieliśmy z puszkami energetyków na ławkach przed muzeum narodowym. Wiedziałem że przez Tam ma na myśli moje s n y. Wiedziałem też że sie o mnie martwi. Nie dlatego że te sny były niespotykane, raczej chodziło o moje zdrowie psychiczne. Co sie dziwić, sam bym się zaczął zamartwiać gdyby ona wyskoczyła mi z tym że w nocy cofa sie w czasie i żyje w innej epoce. Kurwa mac ale jestem idiotą, po co ja jej w ogóle o tym mówiłem.
-Nijak. - wzruszyłem ramionami i wziąłem łyka z puszki. - zapomnijmy o tym okej?
Miałem straszną nadzieje że popatrzy na mnie i tego nie skomentuje. Naprawdę. Niestety moje szczęście i gust w znajomych sprawił że nie mogła zwyczajnie tego zignorować.
-Nie śni ci sie już? PRZESZŁO CI??- ucieszyła sie niemal podskakując na ławce i odwracając się w moją stronę.
-Nie śni. Znaczy sie śni, ale to nie sny. - odpowiedziałem automatycznie a po chwili zmarszczyłem czoło zażenowany. - Albo śni. Nie wiem, nie ważne, zapomnij o tym że ci o tym gadałem. Nie chce cie zamęczać tym.
-Ale ja chce o tym słuchać. Nie ważne czy sny czy nie sny, jestem ciekawa co dalej.- Widziałem że bardzo nie chce zapominać. Ciekawiło ją tą. Opowiadałem jej już ze dwa miesiące o wszystkim z takimi detalami, że mogło to być nawet ciekawe do słuchania. Traktowała to jak opowiadanie, albo jakiś serial, co dzień dwa miała jakieś historie na bieżąco z pierwszej ręki.
Westchnąłem i powiedziałem jej na szybko o spaniu w pięć osób, o upitym Jacopie i o tym że zauważyłem że mi sie włosy zmieniły. Chciałem wspomnieć o tym że zastanawiałem się nad wycięciem sobie czegoś na ręce czy brzuchu żeby dać sobie znać, ale może... może nie. Po tym to by mnie całkiem zamknęła w psychiatryku. Zwłaszcza że przecież już zdecydowałem że nie chce z tamtym światem ingerować. Mnie tam nie ma. To tylko sny.
Po 30 minutach już wchodziliśmy po schodach muzeum narodowego na piętro. Chciałem się cieszyć tą wystawą ale cały mój entuzjazm z rana jakoś przycichł. Znowu myślałem o tym co sie ze mną dzieje. Czemu to akurat mi sie dzieje i czemu to jest takie realne? Może psychiatryk nie był aż tak złym pomysłem. Może tam by mi pomogli. Cholera przez to myślenie aż prawie przeoczyłem Porwanie Sabinek. Pewnie też kopia. Oh. Albo nie. jak oni to do polski przyciągnęli. Okrążałem rzeźbę z błyszczącymi z zachwytu oczami ze 3 czy 4 razy zatracając się w tej niesamowitej kompozycji. Dopiero Julia mnie wyrwała z tego transu, tylko po to żeby pokazać rzeźbę w rogu. Przeciągnęła mnie przez całe pomieszczenie a ja miałem ochotę się wyrwać i poświęcić każdej poprzedniej odpowiednio dużo czasu. Spojrzałem za drugim Giambologną ale zaraz coś innego odciągnęło moją uwagę. Zamarłem. Stałem wmurowany w ziemie na samym środku sali patrząc się uparcie w jeden punkt. Grupa jakichś młodych ludzi, może studentów, mówiących na pewno nie po polsku. Większość z nich wyglądało dość włosko. Poza jednym. Poza kurwa mać jednym.
Musiałem wyglądać jak debil i największa sierota i nie mogłem sie ruszyć zastanawiając się czy ja już oszalałem. Byłem na skraju krzyku, płaczu i paniki i nie miałem pojęcia co sie dzieje. Nagle zrobiłem się tak okropnie zagubiony a jednocześnie przerażony. Miałem wrażenie że każda minuta trwa godzinę. Moje spojrzenie na świat się zachwiało. Wszystko co udało mi się poukładać w głowie nagle znowu straciło sens. I chyba Julia to zauważyła. Podeszła do mnie od tyłu i spojrzała w stronę w którą ja patrzyłem a potem na mnie. A potem znowu na tą grupę ludzi. I chyba tak bym stał w nieskończoność, gdyby nie to że ta jedna jedyna osoba na którą patrzyłem się tyle czasu przypadkiem spojrzała w moją stronę. Już myślałem że przejedzie wzrokiem i mnie ominie. Ale nie. Znowu spojrzał na mnie. A ja patrzyłem na niego.
Jacopo. Jacopo w Warszawie.
_____
Tym razem dopisek napisany zanim jeszcze napisałem rozdział: niech to kilka przypadkowych osób które tu trafiło wyjaśni mi czemu to czytacie? Rozumiem moi znajomi, którzy znają jakieś randomowe fakty z mojego życia, albo im sie nudzi, ale czemu czyta to ktoś inny? Mam wrażenie że doskonale widać że pierwsze 6 rozdziałów to rzyg mojego mózgu, wymyślanie postaci na bieżąco (mam ochotę pierdolnąć się w łeb za to imię Jacopo, jest okropne) i brak jakiejś stworzonej fabuły, dopiero potem zaczynam nad tym myśleć, więc co was przy tym przytrzymało? Ja nadal nie wiem co ja pisze. Ja nie wiem kiedy ja to skończę i nie mam żadnego pomysłu. Czy tego nie widać aż tak jak mi sie wydaje czy co?
Tak wiem że tego prawie nikt nie czyta ale nawet te 3 osoby mnie zaskoczyły.Jest krócej bo pomimo tego że to zakończenie rozdziału było do przewidzenia to chce trochę dramatyzmu.
CZYTASZ
Coś się dzieje
Fiction généraleZ XXI wieku nagle do renesansu? Przejebane. Jarek to student historii sztuki na UW. Jego życie było takie jak wielu innych ludzi (pomijając jego ogólne upośledzenie umysłowe), do momentu kiedy pewnego dnia wychodząc z domu nie okazało się, że wszys...