Rozdział 25 pod prysznicem

36 3 2
                                    

  Pisane z epką "heaven" zespołu Ink. Jak lubicie słuchać muzyki przy czytaniu to polecam do tego rozdziału. Czy uważam że pasuje? Nie mam zielonego pojęcia, nie znam się, ale to całkiem fajnie wprowadzi was w taki nastrój jak mój obecnie. Zresztą to naprawde spoko 4 kawałki, więc tak czy siak powinniście ogarnąć ich na spotify 

 _____

Uderzająca w moją głowę i plecy woda wymywała ze mnie nie tylko brud i zapach alkoholu. Jednocześnie miałem wrażenie że ostro bijące krople odżywiały mi mięśnie, dodawały energii, a co najważniejsze, wywoływały falę obrazów z ostatniego dnia, których do teraz nie umiałem sobie przypomnieć. Fakt, streszczenie dzisiejszego dnia przez Jacopo pomogło mi wszystko jakoś usystematyzować, ale dopiero wejście pod prysznic i poświęcenie sobie czasu, sprawiło że powoli mogłem wypełnić wszystkie luki w historii z perspektywy blondyna. 

Mogłem się spodziewać, że jeśli próbuje zapić złe myśli w samotności to upije się na smutno. To było od samego początku bardzo oczywiste. Otwierałem butelkę z tą świadomością w głowie, ale nie wiedziałem że tak szybko doprowadzę się do takiego stanu. Początkowo siedziałem pod kanapą oparty o nią plecami i po prostu piłem wyklinając w swojej głowie swój słaby charakter. Miałem nadzieje że odskocznia pod postacią obcego faceta pomoże mi trochę zapomnieć o tym co się powoli ze mną działo przez samą obecność włocha. Nie pomogła w ogóle. Tak naprawdę wciągnęła mnie w gorsze gówno i uświadomiła, że nie jestem w stanie z tego wyjść tak po prostu.  Marzyłem o tym, by Jacopo się nigdy nie pojawił w Warszawie. Żeby pozostał człowiekiem z moich snów, którego istnienie nie jest udowodnione, który do tego traktuje mnie chłodno i z góry. Zamiast tego pojawił się równie piękny i przytłaczający, przy tym materialny, obecny a jednocześnie trochę inny. Współczesny świat na niego wpłynął w niezrozumiały mi sposób, jakby przestał stawiać pomiędzy mną a sobą barierę której nie chciał nawet na chwilę opuścić w renesansie. Ta nowa, lekko zmieniona wersja za dnia, w towarzystwie tego zamkniętego chłodnego mężczyzny z włoch sprawiła że wystarczyły mi te trzy dni by całkiem na jego punkcie zwariować. Wszystko co kumulowało się we mnie przez miesiące, przez tą otwartość  nagle we mnie eksplodowało tak że nie umiałem sobie z tym poradzić. 

Dlaczego zadzwoniłem do Jacopo? Zanim wyciągnąłem telefon byłem w stanie sie kontrolować. Czułem się strasznie skłócony ze samym sobą, ale po prostu siedziałem, jak najbardziej nieszczęśliwa istota na ziemi. Byłem już absolutnie pijany, ale postanowiłem zadzwonić i mu powiedzieć wszystko. Tak! Teraz to pamiętałem, stojąc pod tym prysznicem zdecydowanie za długo! Każde piknięcie w telefonie bardziej rozdzierało moje serce, jeszcze zanim usłyszałem głos Jacopo w głośniku zacząłem płakać. I mówiłem mu o wszystkim. O tym, że nie jestem w stanie się przy nim kontrolować. Że źle na mnie działa. Że od kiedy zobaczyłem go w pracowni u Michała nie wiedziałem jak sie mam zachować, że nie jestem przy nim sobą. Że nie chce go w polsce ani w swoim otoczeniu równie mocno co go potrzebuje. Płakałem marząc o tym żeby mnie jednak zrozumiał, a jednocześnie miałem nadzieje że nie wyłapie ani jednego słowa. Dopiero kiedy usłyszałem że jedzie dotarło do mnie co zrobiłem i odebrało mi język z gęby. Otworzyłem wódkę i wlałem w siebie pół prawie na raz,  co sie dziwić że kiedy blondyn przyjechał rzygałem w kiblu od mieszania, nadmiaru i z tego że nawet powiedzenie wszystkiego na głos nie było wystarczające. Jednocześnie nawet jak blondyn był już u mnie nie byłem w stanie powiedzieć mu niczego po włosku, choć pasujące słowa kłębiły mi sie w głowie. Mogłem je powiedzieć, ale byłyby zbyt wiele mówiące a ja tego nie chciałem. Nie wiedziałem jak blondyn na to zareaguje, nie miałem właściwie pojęcia jakiej reakcji bym chciał. Wszystko było trudne i nie stało się ani trochę prostsze kiedy wypłakiwałem się nie w telefon a w jego rękaw. Było mi tak źle, a jednocześnie miałem wrażenie że to ten uścisk był najlepszym co mnie spotkało. Mogłem być tak blisko tego pięknego człowieka jak tylko potrzebowałem. On mnie obejmował, a ja obejmowałem jego, krzycząc mu o tym jak bardzo nie chce tego co sie ze mną dzieje i jak bardzo tego nie rozumiem. Ale Jacopo nie rozumiał nawet słów którymi go obrzucałem. 

Coś się dziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz