Martwiłem się jak widziałem jak Jacopo wręcz zasypia w siodle. Nie mogłem zrozumieć czemu nie obudził w nocy żeby sam mógł się wyspać. Swoją drogą nie rozumiałem czemu aż tak trudno było mu znieść nieprzespaną noc, jako typowy przykład no life'a z komputerem potrafiłem zawalić noc czy dwie i dopiero wtedy zaczynałem wysiadać, a tu nagle widzę wspaniałego Jacopo który nie potrafi sobie poradzić bo nie przespał nocy. To prawda, jazda cały dzień była męcząca, ale jakoś nie mogłem sobie tego uświadomić. Jak to Jacopo sobie z czymś nie radzi? Czy przypadkiem nie powinien rozpierdalać wszystkiego na kawałki swoją zajebiste ściągnąć? Zwykle miał do tego tendencje. A teraz, przez zasypanie i zmęczenie nie tylko okazał słabość, ale i odezwał się do mnie, a to było zaskakujące.
Czułem się nieco dziwnie jadąc z przodu prowadząc jego konia obok. Nie do końca wiedziałem jak domyśle się w która stronę skręcić jakby droga się rozwidliła, ale uznałem że będę się tym przejmować później. Zresztą zawsze mogę spytać Jacopo, to nie jest tak że nie mogę go obudzić. Jak na razie droga była prosta i spokojna, tylko zachodzące słońce mnie niepokoiło. Było już niemal całkiem ciemno, kiedy Jacopo odezwał się z tyłu a mnie przeszły wręcz ciarki po plecach na brzmienie jego głosu. Dobrze że się go bardziej nie przeraziłem bo gdybym podskoczył w siodle to jeszcze któryś koń by się spłoszył.
-Jak się będą drogi krzyżować to skręć w lewo, chyba jakiś zajazd tam jest.
Pokiwałem głowa ale nic nie mówiłem. Moment kiedy złapie odwagę by się do niego odezwać bez mocno przemyślanego powodu będzie nowym świętem państwowym. Tak czułem. Po dziesięciu minutach zauważyłem, że faktycznie zbliżam się do jakiegoś rozjazdu. Cholera, czy Jacopo będzie znał tak całą drogę? Jak często ją przejeżdża że wie doskonale co będzie za 50 metrów?
Skręciłem i kiedy zauważyłem na horyzoncie budynek uznałem że chyba pora obudzić blondyna. Cholera. Nie do końca wiedziałem jak. Zacznijmy od tego że nie miałem pojęcia jak on był w tanie zasnąć na kłusującym koniu. Skoro to mu nie przeszkadzało w spaniu, czy przynajmniej jakimś drzemaniu to co ja mam zrobić żeby go obudzić? Zatrzymałem oba konie i już uniosłem rękę żeby mu położyć na ramieniu i go obudzić, ale zastygłem zanim ją go dotknąłem. Jakoś to byłby dla mnie za duży wysiłek psychiczny, a do tego bezużyteczny, bo jednak mogę go obudzić bez naruszania jego strefy osobistej. Pospieszyłem konie żeby nie było że sie ociągam. I to w sumie był problem z głowy, bo kiedy pospieszyłem swoją rudą kobyłę o kłusa, to wierzchowiec Jacopo najpierw ruszył galopem zanim zwolnił do truchtu, co sprawiło że śpiący blondyn prawie zsunął się z siodła. Poderwał się raptownie, jakby próbując łapać wodze których z oczywistych powodów nie miał i rozglądał się łapczywie jakby próbował dowiedzieć się gdzie jest i co robi. A ja trochę zbyt ostentacyjnie sie mu przy tym przyglądałem. Takie proste czynności wydawały się być wyjątkowo mało naturalne dla Jacopo, a to sprawiało że nie mogłem się powstrzymać. Dopiero kiedy załapałem że mężczyzna już nie śpi odwróciłem speszony wzrok patrząc przed siebie.
-Dojeżdżamy. - powiedziałem cicho, a po chwili zatrzymałem oba konie żeby móc jakoś oddać wodze mężczyźnie. Kiedy tylko nie miałem ich w rękach pospieszyłem swoją klacz do galopu żeby uniemożliwić sobie dalsze przyglądanie się blondynowi. Po kilku sekundach usłyszałem dołączający sie odgłos uderzeń kopyt do mojego, ale nie chciałem sprawdzać czy to Jacopo, czy to nie Jacopo. Zacisnąłem dłonie mocniej na wodzach, przez co zwierzak machnął niezadowolony głową, ale nie minęło kilka chwil a już byliśmy po budynkiem.
Karczma, zajazd, czy jak to chcieli nazywać była pełna ludzi. Nawet ze znalezieniem miejsc dla naszych koni był problem, więc gospodarz zaproponował nam że znajdzie dla nich miejsce w stodole. Z nami nie było tak łatwo. Już u wejścia jakaś grupka kupców rozmawiało z jakimiś uzbrojonymi po uszy ludźmi. Właściwie na każdym kroku było pełno ludzi których obecność przytłaczała dużo bardziej niż studenckiej imprezie. Alkohol już się lał, z racji na doskonałą porę na upijanie się po przed snem. W rogu siedział jakiś grajek z jakimś wyjątkowo rozstrojonym instrumentem, którego głos kaleczył wszystkie moje zmysły. Może jednak spanie pod gołym niebem było najgorszą opcją?
CZYTASZ
Coś się dzieje
General FictionZ XXI wieku nagle do renesansu? Przejebane. Jarek to student historii sztuki na UW. Jego życie było takie jak wielu innych ludzi (pomijając jego ogólne upośledzenie umysłowe), do momentu kiedy pewnego dnia wychodząc z domu nie okazało się, że wszys...