Rozdział 14 Jacopo

38 3 8
                                    

Mogłem ustalić zmiany w nocy. Jakieś warty, nie wiem, po 3 godziny. Oboje byśmy się wtedy wyspali, a tak to proszę. Jest trzecia w nocy, zamykają mi sie oczy i czuje że  zaraz odpłynę. A równy oddech Jarka leżącego metr ode mnie na pewno mi nie pomagał w zaśnięciu. Początkowo po prostu leżałem na ziemi patrząc się w niebo, ale czułem że oczy mi sie coraz bardziej przymrużają, jeszcze moment i odpłynę. A przecież nie mogłem. Byliśmy za blisko miasta żeby tak po prostu zasypiać z pieniędzmi pod głową, Michał pewnie by mi nie wybaczył gdyby mnie okradli. Albo, co gorsza, mógłby mi nie uwierzyć. Uznałby, że zabrałem te pieniądze dla siebie zamiast odwieźć je jego rodzinie, a to by przekreśliło całą moją przyszłość. Nie nie nie. Nie mogłem zawieźć Michała Anioła. 

Usiadłem. Jeśli poleżę choćby minutę dłużej to zasnę. Mógłbym obudzić tego gnojka i poprosić go o to żeby przez chwilę trzymał wartę ale sam nie wiedziałem czy mu ufam wystarczająco. Spójrzmy prawdzie w oczy. On nie potrafił niczego zrobić. Pojawił się znikąd, brzmi momentami jak opętany, nawet na konia nie potrafi wejść. Ciągle coś psuje, wszystkiego sie boi, w teorii jest w moim wieku a wydaje się jakby do przyjazdu do Rzymu w życiu nie widział człowieka na oczy.  Można by uznać, że po prostu jest z jakiejś wiochy gdzie nie mają żadnego wykształcenia i są w stanie zmusić mózg tylko do podstawowych czynności. Tylko że Jarek potrafił czytać. Nawet jak coś sobie notował, to to były litery. Wyjątkowo krzywe, nieczytelne, ale zdecydowanie litery. Wydawało się, że wszytko na jego temat nie trzymało się kupy. Jakby posiadał jakieś podstawowe wykształcenie, ale nie współczesne, albo nie skuteczne. 

Drażnił mnie ten człowiek. Nie mogłem na niego patrzyć przez dłużej niż pół minuty, bo czułem jak coś przewraca mi się w brzuchu. Był drobny, a przy tym wyższy od przeciętnego mieszkańca Rzymu. Był w moim wieku a jednocześnie zachowywał się jak dziecko. Był najbardziej bezużytecznym człowiekiem na jakiego mógł Michał trafić, a i tak coś sprawiało że nadal spał u Michała w pracowni. Cały czas albo on, albo ja szukaliśmy czegoś w czym ten białowłosy chuderlak sie sprawdzi, ale nic z tego nie wychodziło. Jakby dzieciak na przekór robił wszystko, żeby nie zrobić wrażenia dorosłego człowieka. 

Musiałem wstać, bo już czułem jak mi napływa krew do twarzy. Chciałem początkowo odejść kawałek od naszego obozu, nazbierać więcej patyków i znowu rozpalić ogień, ale zamiast tego, trochę wbrew własnej woli podszedłem do śpiącego Jarka i kucnąłem przy nim. Zdecydowanie nie należał do ludzi którzy śpią w jakiś wyjątkowo urzekający sposób, ale trudno żeby mnie facet urzekał. Nawet taki który kompletnie nie robi męskiego wrażenia. Momentami wydawał się wręcz dziewczęcy w tym swoim niezrozumieniu do świata.  Może nawet nie momentami. Idealnie nadawał by sie do roli ładnej laleczki z pustą głową, gdyby nie to że nie jest kobietą. Takiej trochę naiwnej, trochę nie rozumiejącej co się dzieje dookoła, która peszy się kiedy usłyszy że ktoś o niej mówi. Nie dziwiłem się kiedy Michał mi powiedział że chce go tutaj żeby móc go rysować. Pomimo mizernej sylwetki, ten niepokojąco głupawy kretyn miał wyjątkowy typ urody. Niesamowicie klasyczny. Zawsze wydawało mi się że nie istnieją ludzie o twarzach jak z antycznych rzeźb, a tu nagle jest. Pojawił się na ulicy ubrany w jakieś szmaty. 

Kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy w pracowni nie mogłem uwierzyć jak to możliwe że jedna z rzeźb ożyła. Białe włosy, blada skóra, jasne oczy i ta nieludzka nierealna twarz. Nie wiem czy kiedykolwiek miałem takie odczucia wobec kogokolwiek. Uznałem że to chwilowe, coraz bardziej przekonując się do tego że ten zachwyt minie widząc jak świat na niego wpływa. Miałem nadzieje że jak częściej zobaczę go brudnego, jak sobie nie radzi z podstawowymi czynnościami, to mój zachwyt minie. Że przestanę widzieć w nim jeden z ożywionych przez Michała marmurów, a zacznę człowieka i to nieco rozczarowującego. I faktycznie, coś się zmieniło.  Z fascynacji i zachwytu, zaczynałem czuć jakieś obrzydzenie. Bo przecież w co innego mogła się przerodzić fascynacja innego niż znudzenie? Powinienem sie znudzić tym widokiem i zacząć widzieć w nim kolejnego człowieka który posiada coś co pomoże Michałowi skomponować bóstwa, tak jak kamieniarze których plecy i dłonie znajdowały się w niemal wszystkich jego pracach.  Powinienem w nim widzieć co najwyżej potencjalnego Hermesa do jakiejś rzeźby w przyszłości i ładną twarz, a tak to mijać go obojętnie. Ale nie potrafiłem. 

Coś się dziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz