Od kiedy jestem w Rzymie ciągle fantazjuje o łóżku. Serio. Czasem nawet śni mi sie że jestem w domu i śpie w swojej cudownej świeżej pościeli. A po tym cudownym śnie budziłem się na starym sienniku ze słomą w ustach, uszach i oczach. Niby trochę lepiej niż kiedy pracowałem w stajni, ale tylko trochę. Z drugiej strony po takim czasie tutaj zdążyłem przywyknąć. Tak samo jak do wczesnego wstawania.
Zwlekłem się do pozycji siedzącej i podsunąłem do wiadra z wodą. Zagapiłem się przez chwile w lustro wody, zanim zmusiłem się do opłukania twarzy. Już miałem się zabrać za wymywanie rąk z resztek tynku których nie miałem siły umyć wczoraj, ale znowu się zawiesiłem. Spojrzałem uważnie na przedramiona, jakbym spodziewał się że coś tam zobaczę. Patrzyłem uważnie na lekko owłosione ręce, ale jakoś... nic sie nie zmieniło. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się skąd ten pomysł, a po chwili umyłem dłonie i paznokcie. Powinienem wymienić wodę, trochę tu już stała. Może śmierdzi a ja już po prostu przywykłem do tego zapachu? Czy to wyjaśnia te moje zwiechy?
Wyszedłem z mojej małej nory z przyzwyczajenia idąc o razu do pracowni. Nie spodziewałem się tam nikogo zastać, ale podobno w zamian za to że tam spałem, miałem dbać względnie o czystość i sprawdzać czy niczego nie ukradziono przez noc. Chłop Jarosław bez pochodzenia, lepszy niż pies obronny, bo zamiast nabrudzić to jeszcze posprząta. Wchodząc po schodach wziąłem miotłę i poszedłem do pracowni na górze.
Poukładałem szkice, odkurzyłem szafki, cholera, robiłem tam więcej niż we własnym domu. Już zabierałem się za zamiatanie kiedy usłyszałem odgłos pospiesznych kroków i jakichś zaciętych rozmów.
-.. ale czemu akurat ja? Będę ci tam najbardziej potrzebny, zresztą jak mam jechać sam?- czy to Jacopo?
Drzwi otworzyły się szeroko aż zastygłem z miotłą w powietrzu. W drzwiach pojawił się Jacopo, a obok niego Michał, z jakimś listem i sakwą w ręce. Patrzyłem się na nich z szeroko otwartymi oczami, a oni na mnie. Widziałem jak twarz Jacopo zmienia twarz na biało niebieską, a na zdeformowanej twarzy Michała pojawia się uśmieszek. Odwrócił się zadowolony w stronę ucznia który jakby mógł to nie tylko by się skurczył ale i całkiem wyparował
-Kto ci mówi że pojedziesz sam?
gwiazdka gwiazdka gwiazdka
***Minęła godzina od mojej pobudki, kiedy musiałem praktycznie biec przez Rzymskie ulice wypożyczyć dwa konie. Dopiero czekając na oporządzenie obu zwierzaków dotarło do mnie to co wydarzyło się zaledwie chwilę temu.
Michał wysyła mnie i Jacopo do Florencji. DO FLORENCJI. Podobno pojawiły się jakieś problemy w dostarczeniu pieniędzy do rodziny Michała, więc musiał kogoś tam wysłać osobiście. A że w tej chwili miał ogromny zapas pomocników przez pracę nad sklepieniem nie miał z tym za dużych problemów. Jacopo nie był zbyt tego zadowolony, ale chyba pocieszyły go trochę słowa Michała. Nawet nie spodziewałem się że tak łatwo podłechtać jego ego, a tu proszę, wystarczyło żeby największy artysta wszech czasów powiedział mu, że najbardziej mu ufa i że na nim może polegać... i już. Problem załatwiony. A żeby nie psuć sobie za bardzo zespołu do pracy na najbliższe dni pracy, jako towarzystwo dał Jacopo... mnie. Tak wiem, to było oczywiste do przewidzenia, ale zdezorientowało mnie to okropnie. Niby to ma jakiś sens, jazda w kilka osób była na pewno bezpieczniejsza niż w pojedynkę, ale prawda jest taka że to raczej Jacopo będzie musiał mnie pilnować, nie ja jego. Czułem że będę wrzodem na dupie i wiecie co... Bałem się jak chuj.
Oba konie były wreszcie osiodłane kiedy zdałem sobie sprawę z kolejnej rzeczy. Nie siedziałem na koniu od gimnazjum. A nawet jak siedziałem, to tamte konie były całkiem inne niż te tutaj. Stałem przez chwile trzymając oba konie za wodze, zastanawiając się czy wsiadanie na nie tak o po prostu to jest dobry pomysł. Uznałem że nie. Wiem, jestem dorosłym facetem, ale i tak zdecydowałem się na przeprowadzenie obu zwierzaków pod pracownie i tam możliwe wsiadanie na konia. Może uznają że skoro nawet tego nie potrafię to powiedzą że mogę zostać?
CZYTASZ
Coś się dzieje
General FictionZ XXI wieku nagle do renesansu? Przejebane. Jarek to student historii sztuki na UW. Jego życie było takie jak wielu innych ludzi (pomijając jego ogólne upośledzenie umysłowe), do momentu kiedy pewnego dnia wychodząc z domu nie okazało się, że wszys...