Rozdział 18 nie będzie miał dalszej części tytułu.

28 4 0
                                    


Nie tego sie spodziewałem. Nie tak miała skończyć się moja miesięczna wycieczka na drugi koniec europy. No dobra, może nie skończyć, ale nie to się miało wydarzyć. Zdecydowanie za dużo się ostatnio działo. Michał wysyłający mnie do Florencji akurat kiedy równolegle, w tym obrzydliwym zasranym świecie jadę do Polski, kraju o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. No dobra, może coś kiedyś, ale jakoś nie przywiązywałem za wielkiej wagi do tej części świata. Ogólnie trochę...

Nie, dobra. Koniec. Nie mam siły. Nie chce o tym myśleć, nie chce sie nad tym zastanawiać. Co mam zrobić z tym ze moje życie spadło mi na głowę? Że nic nie jest jak kiedyś, że mam wrażenie że nie byłem już jednym sobą tylko dwoma osobami z dwóch epok? Że żyje u siebie i w tym dziwnym współczesnym świecie którego działania nie rozumiem. Nic tu nie jest takie jak w moim Rzymie i choć jestem tu 3 miesiące to nadal nie umiałem się z tym pogodzić. Jestem tu tylko w nocy. Chciałbym sobie wmówić że to po prostu sny, ale one tak nie powinny działać. Sny powinny być bardziej lub mniej rzeczywiste, ale rano zawsze wiesz czy wydarzyło się coś naprawdę, czy nie. Ja w nocy wiedziałem że śpię, a kiedy budziłem się w domu nie miałem pojęcia o tym gdzie jestem na noce. I zawsze byłem w tym wszystkim sam, od początku.

Któregoś dnia wychodząc z swojej sypialni nie pojawiłem się na korytarzu. Przynajmniej nie na swoim. Byłem na wąskim korytarzu jasnego budynku z czerwoną podłogą. Jak się później dowiedziałem, hotelu. Po powrocie do pokoju z którego wyszedłem już nie było mojego domu. Były moje dokumenty, dowód osobisty, paszport, ubrania, wszystko było moje, ale przecież ja tego nigdy nie posiadałem. Były na nich moje zdjęcia, moje imię i nazwisko ale ja sam nie wiedziałem na co patrzę, do czego to służy a co najważniejsze gdzie i dlaczego jestem tam gdzie jestem. Złapałem jakąś kobietę na korytarzu, jak sie potem dowiedziałem sprzątaczkę i zacząłem pytać. Chyba była trochę skołowana, że dwu metrowy facet w historycznych ubraniach ją pyta o jakieś chore pytania jak DO CZEGO TO SŁUŻY, GDZIE JA JESTEM, TO KTÓRY ROK MY MAMY? ale to zadziałało tylko na moją korzyść. Uznała że to o co ją pytam jest zbyt typowe żebym był szalony, więc po prostu uznała że sie z niej nabijam. Odpowiadała absolutnie poważnie i szczerze, z nadzieją że takie zwykłe odpowiedzi mnie znudzą. Nawet pokazała mi co mam na siebie włożyć żeby ludzi nie straszyć.

Tego samego dnia dowiedziałem się że jestem w Rzymie (nawet jeśli nie wyglądał jak Rzym) i że według tego co znalazłem w plecaku, mam posadę asystenta na jakiejś uczelni artystycznej. Miałem uczyć ludzi rzeźbić. JA miałem być nauczycielem pomimo tego że nie wiedziałem nic o świecie w którym się znajdowałem. Jeszcze tego samego dnia poszedłem pod adres pod którym miała być ta uczelnia. Zajęło mi to zdecydowanie za dużo czasu, prawie wpadłem pod samochód z siedem razy i kiedy dotarłem wreszcie do tej szkoły byłem zwyczajnie na skraju załamania nerwowego. Nie radziłem sobie, chciałem wrócić do domu, ale nie miałem pojęcia jak. Tylko jednocześnie miałem sporo szczęścia w tym swoim przegraniu. Na korytarzu zaczepiła mnie jakaś grupa chłopaków niewiele młodszych ode mnie pytając czy jestem nowym asystentem, jednocześnie ignorując że wyglądałem jak... w sumie wyglądałem dokładnie tak jak powinienem wyglądać. Jak 26 letni człowiek który nagle przeniósł się w przyszłość w której podobno ma jakieś życie, ale nikt go nie zna tam osobiście. Nikt go nawet nie widział.

Prawdopodobnie studenci pomyśleli że to dość normalne dla młodego asystenta świeżo po studiach. Ogólnie mieli wyjątkową umiejętność ignorowania mojego zagubienia. Na swój sposób zaopiekowali się mną, odkrywając ile zabawy może dać asystent profesora, który boi się samochodów, nigdy nie jechał samochodem, nie ma telefonu i nie wie czym jest internet. Pewnie też uznali że się nabijam i próbuje jakoś nie typowo zacząć nową pracę. Naprawdę nie wiem, ale wkręcili sie w to ratowanie starego dziada. A ze dwa tygodnie później do mnie, do pracowni Michała Anioła przypałętał się Jarek. Tamta wersja mnie, która nie ma pojęcia że nocą nie tylko śpi, nie zdawała sobie sprawy też z tego, że od niego wręcz biło to, że nie jest z tych czasów. A zagubienie wskazywało na to że równie mocno nie może sie w tym nowym miejscu odnaleźć. Czy on też żyje w dwóch czasach jednocześnie? Czy on też wie tylko o połowie swojego życia? Gdybym mógł go o to spytać, byłoby o tyle prościej, ale ta głupia nieświadoma wersja mnie nie zamierzała pamiętać o niczym. Nawet jak ściąłem włosy któregoś dnia, to ta druga wersja mnie uznała że po prostu zapomniała kiedy to zrobiła.

Coś się dziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz