Ludzie się zmieniają...

1K 123 8
                                    

Wybiegłam na korytarz i zaczęłam iść w stronę parkingu. Byłam ciekawa czego Warren ode mnie chce. Gdy już miałam wychodzić ze szkoły ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Okazało się że była to Victoria. Miałam jej dość.

- Hejj Maxine... dokąd się wybierasz? Mogę iść z Tobą? - doszłam do wniosku, że wolałam kiedy mnie obrażała. Wtedy przynajmniej nie doczepiała się do mnie AŻ tak często.

- Nie nazywaj mnie Maxine... - wycedziłam przez zęby. Nienawidziłam kiedy ludzie tak się do mnie zwracali.

- Ohh... wybacz Max zapomniałam... - i właśnie wtedy podbiegła do niej podekscytowana Taylor. Spojrzała na mnie nieufnie. Nie lubiła mnie. To było widać. Po mojej jednej z licznych kłótni z Nathanem Taylor podeszła do mnie i powiedziała, że chcę jej niby " odbić przyjaciółkę". Tay była BARDZO zazdrosna o Vic. Co mi w sumie nie przeszkadzało bo nie miałam zamiaru zabierać jej VIctorii. Jednym z tych powodów było m.in. że ona wkurzała mnie po prostu tym, że oddycha. 

 Podczas gdy te dwie radośnie ze sobą o czymś trajkotaly, ja wykorzastalam chwile nieuwagi Victorii wymykając się ze szkoly zostawiając  ją z Taylor. 
Wyszłam na zewnątrz. Jak na jesień było dosyć ciepło. Kolorowe liście zaczęły opadać z drzew tworząc swego rodzaju ścieżkę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiałam jesień. Niedaleko na ławce siedział Samuel. Karmil i rozmawiał z wiewiórkami jak to miał w zwyczaju. A zaraz obok dziedzińca stała Pani Grant i rozmawiała o czymś przejęcie z Brooke. Ostatnimi czasy Brooke bardzo polubila przedmioty ścisłe i brała udział w prawie wszystkich konkursach związanymi z tymi przedmiotami. Robiła to przede wszystkim dla Warrena. Dziewczyna była w nim po uszy zakochana tyle, że chłopak wogóle tego nie zauwazal. W pewnym sensie było mi żal Brooke. Rywalką Scott była Stella. Ostatnio cały czas chodziła za Warrenem niczym cień. Śmiała się z nawet z jego niesmiesznych żartów. Nie zdziwiłabym się gdyby przy mojej rozmowie z Warrenem uczestniczyła jak zawsze oddana mu Stella. Irytowala mnie swoim stylem bycia.
Nie zwracając uwagę na Zarry'ego i Logana, którzy podawali sobie piłkę niemal przez całą szerokość boiska szkolnego przeszłam z obojętnością przez całe podwórze szkoły.
Miałam tylko jeden cel. Dowiedzieć się czego chciał ode mnie Warren. I cóż się takiego stało, że nagle zachciało mu się ze mną gadać.
Objęłam wzrokiem parking. I tutaj jesień dawała się we znaki. Wszędzie były porozrzucane rozno kolorowe liście. Warren stal przy swoim samochodzie. Był sam co mnie zdziwiło.
Podeszłam do niego.

- Jak udało Ci się splawić Stellę? - moje pytanie wyraźnie zbiło go z tropu.

- A czy to ważne? - spytał po chwili ciszy. - Nie umówiłem się z Tobą żeby gadać o Stelli tylko... o tobie. - dodał pośpiesznie.

- A co jest ze mną nie tak? -  unioslam brwi ku górze.

- Zachowujesz się jakoś inaczej... - odparł nieśmiało Warren.

- Ludzie się zmieniają. - odpowiedziałam hardo.

- Nie wierzę, że zmienialas się od tak sobie. Coś musiało się stać. - po tych słowach spojrzał mi głębiej w oczy i złapał mnie za rękę.
Powiem tak. Chłopak był słodki nawet bardzo. Ale nie miałam teraz czasu ani głowy na sprawy miłosne. Dlatego urwalam kontakt wzrokowy.

- Proszę Cię Warren...  to nie twoja sprawa. Kiedyś Ci wszystko wytłumaczę obiecuję. - powiedziałam głosem wypranym z emocji patrząc się cały czas w ziemię.
Widząc moją reakcję na jego dotyk Warren natychmiast mnie puścił. Wiedziałam, że chowa do mnie uraze. Jednak nie miałam czasu się teraz nad tym zastanawiać. Autobus, którym miałam zabrać się do reustauracji Joyce właśnie przyjechał. Pozegnałam się z Warrenem i szybko pobieglam w stronę autobusu. Restauracja Dwa Wieloryby. Ostatni przystanek przed zmienieniem czasoprzestrzeni i zapewne również mojego życia w istne pieklo.

Don't forget about me (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz