Odebrałem Jess ze szpitala w piątek, dzisiaj jest czwartek, a ona nie zamieniła ze mną ani jednego słowa. Wiem, że nawaliłem, że to po części moja wina. Ale ja też coś straciłem. Ona nie pozwala mi przeżywać mojej straty tak jak należy,powinniśmy się wspierać wzajemnie, a nie odpychać. Meg i Greg przychodzą codziennie, siedzą z nią, karmią, ja do sypialni nie mam wstępu. Słyszę po nocach jak Jess płacze, a nie mogę nic zrobić, bo zamyka sypialnię na klucz. Nie zabrałem pieprzonej Melissy do szpitala, sama przyjechała. Wszyscy mają mnie za najgorszego, myślą, że zdradziłem Jess. Nikt z rodziny się do mnie nie odzywa.
-Kurwa-krzyczę głośno i uderzam w drzwi dzielące kuchnię i gościnną sypialnię
-Nie dewastuj mi mieszkania-Jess wyszła z sypialni i odezwała się do mnie, pierwszy raz od tygodnia. Jest bardzo spokojna, za spokojna jak na nią.
-Jess, nawrzeszcz na mnie, uderz cokolwiek...-patrzy na mnie oczami, których nie znam. Przepełnione są żalem i smutkiem
-A co to zmieni?
-Nie wiem, może poczujesz się lepiej. Może...-co ja wygaduje?
-Może co? Znowu będę w ciąży?-ledwo wypowiada te słowa i zaczyna płakać. Podchodzę do niej i ją obejmuję, pozwala mi na to. Osuwa się w moich ramionach-Max, to tak bardzo boli
-Wiem kochanie, wiem. Mnie też. Ja tego nie chciałem.
Jess nic już nie mówi, trzymam ją w ramionach aż zasypia, kładę ją do łóżka i wychodzę z sypialni.
***
Przez następne dni Jess dochodzi do siebie, raz jest taka jak dawniej, a raz zamknięta w sobie. Wróciła do pracy. Miedzy nami się raczej nie układa, jest źle. Mało rozmawiamy, rzadko się kochamy. Codziennie rano Jess wychodzi biegać, później wpada do domu, bierze prysznic i idzie do pracy. Pracuje do późnych nocnych godzin, czasami zostaje na noc w biurze, wraca rano wziąć prysznic i się przebrać. Ja bardzo dużo rozmawiam z Emetem i ...Melissą. Zmieniła się, bardzo mi współczuje i wspiera. Codziennie powtarza mi , że się ułoży, że Jess straciła dziecko, a to ciężkie przeżycie. Pewnie ma rację. Nie próbuje nic ze mną, widzę, że dojrzała do tego, że mam inną kobietę, którą kocham. To wszystko jest bardzo pokręcone. Jess wie, że się widuję z Mel. Sądziłem, że coś z tym zrobi, że to ją pobudzi,że poczuje zazdrość i jakoś zadziała, ale nic. Nie obchodzi ją co robię i z kim. Olała nasze małżeństwo, mnie i wszystko co razem stworzyliśmy. Nie chce się starać, a ja czuję, że zaczynam mieć dosyć. Uważa, że tylko ona straciła dziecko i to na dodatek przeze mnie.
-Jestem- z zamyślenia wyrywa mnie Jess, która wróciła do domu i wchodzi do mojego gabinetu-Max musimy pogadać-to nowość
-No nareszcie- Jess siada na kanapie, ja wstaję z fotela i siadam obok niej.
-Max, nie układa nam się. Wiem, że widujesz się z Melissą prawie codziennie, nie wiem co robicie razem...
-Nic nie...-chcę jej wyjaśnić
-Nie przerywaj mi proszę. Nie wiem co robicie razem, ale nie chcę żebyś tak często się z nią widywał. To mi się nie podoba, dopóki jestem Twoją żoną, oczekuję szacunku. Przez tą kobietę straciłam dziecko...
-Straciliśmy -poprawiam ją
-...Tak straciliśmy. Pewnie nie szybko naprawimy relacje między nami, ale może za jakiś czas się uda. Nie jestem zazdrosna o Mell, ale należny mi się szacunek- kończy i czeka na moja reakcję
-Zawsze byłaś o nią chorobliwie zazdrosna, co się zmieniło?
-Nie wiem Max, przeszło mi- spuszcza wzrok
CZYTASZ
Stworzeni Dla Siebie - Walcz o Mnie( część 2)( Ukończone)
RomanceJess i Max mają już siebie, są po ślubie. Czy to jednak oznacza, że będą razem na dobre i złe jak mówi małżeńska przysięga? Może dopiero teraz nad ich związek nadciągną czarne chmury? Nagle na jaw wychodzi tajemnica Maxa. " ...-To jedno wielkie ni...