ROZDZIAŁ 31

2.8K 130 2
                                    

Cholera jasna wiszę nad Jess i chyba zaraz oszaleję. Jess dusi się od śmiechu, a mi wcale do śmiechu nie jest, bo rozwala mi ....
Jakieś 5 minut później słyszę kroki

- Mell co Ty tu robisz?- to głos Megan

- Szukam Maxa- Mell jest dla niej opryskliwa

- Jest gdzieś na podwórku, wyszedł chyba odebrać telefon- moja wybawicielka. Uśmiecham się triumfalnie do Jess.

- Nie ma mowy, już i tak długo nas nie ma, wychodzimy zanim znowu ktoś przyjdzie- ubieramy się szybko, Jess poprawia włosy i schodzimy na dół. Przy schodach na dole stoi Meg, ręce ma założone na biodra

- Gdzie byliście?- pyta podejrzliwym tonem

- Usypialiśmy małego- odpowiada Jess

- Jasne tyle czasu. Idź na ogród, bo Mell Cię szukała. Zabrałam ją spod sypialni Jess, w której zapewne się gziliście.
Reszta wieczoru upłynęła raczej spokojnie, pomijając nadąsaną Mell- to akurat dla mnie chleb powszedni. Przyjęcie trwało do późnej godziny. Rano wstałem i zaraz po kawie pojechałem z Mell do domu, unikając spotkania z Jess. Nie miałem ochoty wysłuchiwać jak Mell się czepia. Jak wychodziliśmy to niania zeszła z Aidenem, więc miałem okazję się jeszcze z nim pożegnać.

- Myślisz, że nie wiem gdzie wczoraj byłeś? Masz mnie za idiotkę?- Mell odzywa się po 30 minutach drogi

- Nie wiem o czym mówisz i nie zaczynaj się czepiać. Siedzisz obrażona to siedź- i tym zamykam jej usta
Późnym popołudniem wracamy do domu, ale jestem taki padnięty, że od razu idę pod prysznic i kładę się spać.
***
- Mell cholera jasna czekam na Ciebie- od dwóch tygodni między mną, a Melissą są ciągłe awantury. A to Jess, a to Aiden, a to moja mama jej nie lubi i tak w kółko. To jakieś pieprzone błędne koło.

- No idę- Melissa ledwo idzie po schodach, bo ma na sobie takie wysokie szpilki. Ledwo skończyłem tą myśl, a Mell potknęła się i runęła ze schodów jak długa- Max moja noga. Boże jak boli- mówi przez łzy

- Już dzwonię po karetkę.
Karetka zawiozła ją do szpitala, zaraz za nami przyjechała jej mama. Mell ma nogę połamaną w kilku miejscach. Gips na założony na jej całą długość. Czeka ją miesiąc w gipsie, a później krótka rehabilitacja, żeby noga wróciła do pełnej sprawności.

- Jak się czujesz?- pytam po powrocie do domu

- A jak mam się czuć? Jest połowa marca. Zanim ściągną mi gips i przejdę rehabilitację będzie maj, albo nawet czerwiec, bo rożnie to bywa.

- Mell to nie jest koniec świata- chcę ją pocieszyć

- Jak to nie? Muszę przełożyć ślub!

- Znowu? Ja pierdolę!

- Chyba nie sądziłeś, że pojadę do ślubu na wózku inwalidzkim. Wszyscy mają na mnie patrzeć, ale nie z powodu wózka tylko dlatego, że pięknie wyglądam

- To na kiedy chcesz przełożyć?- pytam z rezygnacją w głosie, bo czuję się jak kretyn

- Nie wiem. Na czerwiec może. Poinformujemy wszystkich, że jak dojdę do siebie to roześlemy zaproszenia.

- Dobra- zgadzam się po raz kolejny przełożyć ślub. Szczerze to mam już tego dosyć. Ludzie wezmą nas za idiotów.
***
Tydzień później:

Melissa z nogą w gipsie równa się wkurwienie na Maxa. Cały czas mnie woła, o najmniejszą pierdołę ryczy, albo się drze. Całe szczęście, że przyjechała do niej mama na kilka dni. Jadę w końcu do Jess do pracy, od trzech dni nie widziałem się z synem. Nie miałem na nic czasu, bo Mell osiągnęła apogeum przypierdalania się.

- Cześć- witam się z sekretarką- Jess u siebie?

- Dzień dobry. Tak u siebie.
Wchodzę do biura Jess, która prowadzi jaką zaciekłą rozmowę. Odwraca się i wskazuje mi fotel. Siadam i chwilę przysłuchuję się rozmowie. Nie mam pojęcia z kim rozmawia, ale raczej nie z klientem. Co chwilę przytakuje i tłumaczy, że nie jest tak...

- Co tam?- pyta po odłożeniu telefonu

- A daj spokój- tłumię westchnienie- Siedzenie w domu mnie wykańcza. Na szczęście teraz jest jej matka, to mam trochę luzu.

- Max tak to już jest. Złamała nogę i chce żebyś się nią opiekował- Jess okazuje Mell zrozumienie

- Wiem, ale nie może mnie ciągle kontrolować. Nie pozwolę powiedzieć złego słowa na...- przerywam

- Na kogo?- Jess mruży oczy

- Na Ciebie i Aidena

- Co mówi na temat naszego syna?

- Nic takiego, ale nie chce, żebym go odwiedzał sam.

- Max ja wszystko rozumiem, ale Aiden jest naszym synem i zawsze będzie nas łączył. Albo Mell to zaakceptuje, albo będzie źle.

- Wiem Jess. Staram się jak mogę- do biura wchodzi niania z Aidenem. Podchodzę do nich i wyciągam synka z wózka.
Mały uśmiecha się do mnie, robi się coraz bardziej podobny do swojej mamy.
Wracam do domu. Wiem, że Jess się wkurzyła na Mell za czepianie się o Aidena. Jest już późno, a Mell jeszcze nie śpi.

- Gdzie byłeś? Znowu u syna?

- Nie znowu, bo nie widziałem się z nim trzy dni- jej matka nie wtrąca się w nasze rozmowy, mimo, że wszystko słyszy

- Daj spokój Max. Przecież wiem, że jeździsz do Jess. Nie wierze, że tak bardzo zależy Ci na dziecku- nie wierze, że to powiedziała

- Dosyć tego, przeginasz Melisso. Setki razy mówiłem, że Jess i ja jesteśmy związani synem i tyle

- Jasne. Wcale się w nią nie wgapiasz i nie ślinisz na jej widok

- Mell, to zaczyna mi się nudzić. Wiecznie temat Jess. Cały czas masz jakiś problem. Wynajdujesz coraz to nowsze powody do przyczepiania- mój telefon zaczyna dzwonić

- Nawet nie waż się odbierać jak rozmawiamy

- Dobrze, zobaczę tylko kto to?- wyciągam telefon z kieszeni i widzę, że dzwoni Jess- Jess- patrzę na Mell

- Kurwa niech ona się wreszcie odpierdoli

- Muszę odebrać. Może coś się stało.

- Nie Max. Co mogło się stać tak późno- nie zważając na krzyki Mell odbieram . Jess jest bardzo zaniepokojona, Aiden obudził się z płaczem, nie wie co się z nim dzieje. Martwi się, bo jest sama, a jest już bardzo późno.

- Dobrze, już jadę...

- Po moim trupie. Wiedziałam, że w końcu to zrobi.

- Ty oszalałaś. Martwi się o Aidena, bo obudził się z płaczem...

- Zrobiła to, nie wierzę- Mell łapie się za głowę. Zachowuje się jak szalona. Do salonu przychodzi jej matka

- Melisso Ty ciągle krzyczysz. Ile można tego słuchać? Dziecko!

- Nie wtrącaj się- teraz drze się na matkę- Dzwoniła ta dziwka, do Maxa! Do mojego Maxa!

- To jest matka jego syna, nie wyzywaj jej!

- Wychodzę, nie będę dłużej tego słuchał- nie zniosę więcej obelg w stronę Jess. Ubieram marynarkę i wychodzę z domu. Jestem na nią wściekły. Nie wytrzymam więcej jej przyczepiania się. Nie odetnę się od syna i Jess. Melissa nie daje mi aż takiego szczęścia, żeby niszczyć sobie dla niej życie- w sumie wcale nie daje mi szczęścia.

Stworzeni Dla Siebie - Walcz o Mnie( część 2)( Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz