Siedzę w biurze i zamyślona patrzę na miasto. Wiem, że Max wyjechał, wrócił do domu, za którym ja tak bardzo tęsknię. Przed oczami staje mi obraz jak tańczyliśmy razem, jak patrzył mi w oczy...
- Jessica Bradley?- nagle drzwi mojego biura otwierają się i staje przedemną wysoka brunetka
- Kim pani jest? I jakim prawem wpada tu pani jak do siebie? - jestem oburzona takim zachowaniem
- Jestem u siebie panno Bradley- oznajmia z dumą
- Słucham? Kim pani jest?
- Veronica Brontey- Morii- wyciąga do mnie rękę- Żona Emilio,a Ty to pewnie jego narzeczona? - dodaje ironicznie
- Tak. I niech mnie pani posłucha, nie obchodzi mnie co pani ma do powiedzenia na temat byłego męża. To są jego stare sprawy, które mnie nie interesują- nie wiedziałam , że miał żonę i jestem w szoku, ale nie daję tego po sobie poznać
- Ja nie jestem jego byłą żoną, nie mamy rozwodu- moja twarz zaczyna płonąć ze wstydu i wściekłości- Już nie mogę się doczekać chwili jak Emilio Ci się tłumaczy- szyderczo sie uśmiecha- A stanie się to za chwilę, bo już pewnie wie, że tu jestem- w tym momencie drzwi otwierają się z hukiem i wpada Emilio- O wilku mowa. Witaj mężu.
- Co tu robisz?- Emilio krzyczy rozwścieczony
- Ooo nie bądź taki nie miły. Przyjechałam się dowiedzieć dlaczego się zaręczyłeś, skoro nadal jestem Twoją żoną?
- Tak ja też chcę to wiedzieć- zwracam się do niego
- Rozwiódłbym się z nią jak tylko ustalilibyśmy datę ślubu
- A czy w ogóle miałeś zamiar mi o niej powiedzieć?- Emilio stoi i zastanawia się co mi odpowiedzieć
- Nie- te słowa odbijają się echem w mojej głowie-wstaję i biorę torebkę
- Załatw sobie swoje sprawy sam- wychodzę z biura
Wybiegam z budynku i biegnę w stronę taxówki, która stoi niedaleko. Jadę do domu Emilio. Pośpiesznie wpadam do sypialni i zaczynam się pakować. Nie mieści mi się w głowie, że mógł mnie tak okłamać, że zataił tak ważną rzecz. Zabieram najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzę. Jadę na lotnisko i kupuję bilet na najszybszy lot do Nowego Jorku. Udało mi się go kupić zaraz przed zamknięciem bramek. Czekam jakieś pół godziny i mogę wchodzić do samolotu. Jak już siedzę na swoim miejscu to zaczynam płakać, dochodzi do mnie, że po raz kolejny skrzywdził mnie mężczyzna, któremu zaufałam. Zasypiam i budzę się dopiero jak lądujemy w Nowym Jorku. Jadę prosto do domu Megan i Grega.
- Boże Jess co Ty tu robisz? - zaspana Meg otwiera mi drzwi.
- Przepraszam, że budzę Cię w środku nocy, ale stało się coś okropnego i uciekłam z Beverly Hills.
- Co uciekłaś? Chodź usiadź i opowiedz co się stało.
Opowiadam Meg całą sytuację, łzy lecą z moich oczu, mimo, że wcale tego nie chcę. Chcę być silna, ale nie potrafię.- Skarbie, tak mi przykro.
- Boże Meg , gdybyś ją widziała. Była taka dumna i pewna siebie.
- Jess tak mi przykro- za swoimi plecami słyszł głos Grega. Wstaję i wpadam mu w ramiona. Mój kochany przyjaciel. Był zawsze przy mnie w najgorszych chwilach, tak bardzo mi go brakowało- Płacz maleńka, płacz. Wyrzuć to z siebie, a później zrobię co w mojej mocy, żebyś o tym zapomniała. Nagle drzwi jednego z pokoi się otwierają i pojawia się w nich maleńka buźka.
- Ciocia! - Bentley się obudził i nas usłyszał
- Mój skarbek- biorę go na ręce i mocno przytulam
- Nie chcę, zebyś nas opuscała- uśmiecham się , bo jest tami mądry i tak słodko zdrabnia sobie słowa
- Nie opuszczę kochanie, obiecuję- obym dotrzymała słowa. Meg bierze go na ręce- Zmykaj spać- daję mu buziaka
- Idę go położyć, a Ty nalej Jess wina. Później przygotuję jej pokój gościnny.
- Nie Meg, wino chętnie, ale chcę jechać do domu- dom jak to brzmi po tylu miesiącach.
- Dobrze, ale jak się wyśpisz to widzę Cię w biurze- uśmiecha się i znika za drzwiami. Greg nalewa mi wina, które wypijam za jednym razem.
- Chodź odwiozę Cię- bierze moją walizkę, mnie łapie za rękę i wychodzimy z domu.
Wchodzę do apartamentu, rozglądam się. Wszystko jest takie jak zostawiłam, nawet w wazonie są świeże kwiaty- nie mam pojęcia czyja to zasługa-podchodzł do nich i zaciągam się ich zapachem. Ich zapach tylko uświadcza mnie w tym, że jestem w swoim domu. Dopiero teraz dochodzi do mnie jak bardzo tęskniłam za tym miejscem. Siadam na narożniku, podciągam kolana pod brodę i chowam w nich twarz. Nie mam już siły, żeby płakać, więc po prostu siędzę tak dłuższą chwilę. Później biorę prysznic i kładę się do łóżka. Z szuflady nocnego stolika wyciągam mój pierścionek zaręczynowy, który dostałam od Maxa. Przypominają mi się wszystkie chwile, które z nim spędziłam.
***
Budzę się o 12.33. Zrywam się z łóżka i idę do garderoby się ubrać. Wybieram jeansy i włochaty sweterek do tego kozaki na wysokim obcasie i szary płaszcz przed kolano. Zjeżdżam do garażu i wsiadam do porsche. Jadę ulicami Nowego Jorku i nie mogę się napatrzeć na miasto.- Hej dziewczynki moje kochane- wpadam do naszego holu z szerokim uśmiechem na twarzy i rozłorzonymi rękami
- Jess!!!- Carol zrywa się z krzesła i przytula mnie
- No masz szczęście-mówi do mnie Meg z aprobatą
- Wstałam po 12 dlatego dopiero teraz przyjechałam.
- Byłaś gdzieś czy przyjechałaś prosto tutaj?-pyta podejrzliwym głosem
- Prosto tutaj. A co?- mrużę oczy
- Nic, tak pytam- chyba już rozumiem
- Jak o to Ci chodzi, to jeszcze go nie widziałam- puszczam jej oczko
- Jeszcze...- wtrąca Carol i zaczynamy się śmiać.
- Na wszystko przyjdzie czas...
Posiedziałam z dziewczynami jeszcze chwilę i poszłam do swojego biura, zapoznać się z naszymi aktualnymi zleceniami. Nawet w moim biurze są świerze kwiaty, wszystko jest tak jakbym codziennie tu była. Siadam przy biurku i cieszę się widokiem zza okna. Nowy Jork jest pokryty śniegiem. Drzwi mojego biura się otwierają- Jess- to Megan- Zapomniałam Ci powiedzieć, że za tydzień jest bal karnawałowy, na który oczywiście idziesz z nami. Jak chcę coś powiedzieć Meg unosi dłoń- Nie przyjmuję odmowy- zamykam usta i się nie odzywam.
Wracam do domu wieczorem. Ulice Nowego Jorku są oświetlone Świątecznymi światełkami. Wszystko jest takie inne niż w Beverly Hills. Wystarczy trochę śniegu i człowiekowi od razu chce się żyć. W domu przebieram się w wygodne ciuchy. Znajduję koszulkę należącą do Maxa i ją ubieram. Jak wracałam z biura to wstąpiłam do sklepu i zrobiłam zakupy. Wyjmuję je z torby o wkładam do lodówki. Robię kolację, w swojej ukochanej kuchni. Patrzę na piękne kwarcowe blaty i uśmiecham się pod nosem. Po kolacji rozsiadam się wygodnie i włączam telewizor. Oglądam jakieś bzdury ,na których nie mogę się skupić. Zaczynam myśleć o Emilio. Na dnie torebki znajduję telefon, który od wczoraj jest wyciszony. Mam 60 nieodebranych połączeń od Emilio i jakies smsy. Klikam na wiadomość: "Jess odbierz! Dlaczego mnie zostawiłaś?" Druga wiadomość: " Kurwa Jess błagam odbierz!!!" Kasuję wiadomości. Wybieram numer Maxa i piszę smsa: "Jestem w Nowym Jorku. Potrzebuję Cię..." wysyłam, ale odpowiedź nie przychodzi. Rozumiem go, po tym co mu zrobiłam nie mam prawa oczekiwać, że przyjedzie tu i będzie mnie pocieszał. Dostaję odpowiedź, boję się zobaczyć co odpisał, ale ciekawość wygrywa: " Apartament?" , nie zastanawiam się ani chwili: "Tak", wystukuję odpowiedź i wysyłam.
CZYTASZ
Stworzeni Dla Siebie - Walcz o Mnie( część 2)( Ukończone)
RomanceJess i Max mają już siebie, są po ślubie. Czy to jednak oznacza, że będą razem na dobre i złe jak mówi małżeńska przysięga? Może dopiero teraz nad ich związek nadciągną czarne chmury? Nagle na jaw wychodzi tajemnica Maxa. " ...-To jedno wielkie ni...