ROZDZIAŁ 6

3.1K 149 4
                                    

Wyprowadziłem się kilka dni temu. Jess nie dzwoni ani nie pisze.  Wiem, że wróciła do pracy i prowadzi normalny tryb życia. Nie jest to najprzyjemniejsza myśl, bo ja nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Melissa powtarza, że na pewno wszystko się ułoży, że Jess sobie wszystko przemyśli i wróci. Prawdę mówiąc to liczę na to, ale z dnia na dzień dochodzi do mnie, że ją straciłem. Mam wrażenie, że cofnąłem się w czasie. Już raz ode mnie odeszła. Nie widuję sie z nikim poza Mel i Emetem, a i to rzadko. Ciężko wyjść mi z domu do biura, a jak już idę to siedzę tam do nocy. Mieszkam w domu za miastem, Dora mnie budzi i praktycznie kładzie spać. Dobrze, że ją mam. Jak mieszkałem z Jess w apartamencie to nie mieliśmy gosposi, Jess sama się wszystkim zajmowała. Dora przekazywała co kilka dni obiady, żeby zawsze coś było jakby Jess była zmęczona. Teraz jestem tu, w domu, w którym wszystko się zaczęło.
Do biura dotarłem późnym popołudniem. Siedzę przy biurku i przyglądam się budynkom Nowego Jorku. Wiem, że gdzieś tam, po tych ulicach spaceruje Jess, a może siedzi w biurze albo jest w domu?

- Panie Miller, przyszedł pan Jayson Sherman . Ma coś dla pana.

- Nie znam nikogo takiego, ale wpuść go.
Do gabinetu wchodzi wysoki i bardzo szczupły mężczyzna. Ma na sobie drogi garnitur. Przyglądam mu się badawczo, wstaję

- Witam panie Miller. Mam na imię Jayson Sherman. Jestem adwokatem i pełnomocnikiem pani Jessicki Miller- wyciąga rękę w moją stronę,kopara mi opada, nie mam pojęcia czego chce ten adwokacina.

- Witam- podaję mu rękę- Co pana tu sprowadza?

- Mam dla pana papiery od pani Miller- podaje mi dużą skórzaną teczkę- Proszę się z tym zapoznać. Później może się pan skontaktować bezpośrednio z panią Miller, albo ze mną osobiście, bądź przez pańskiego adwokata- facet skiną głową- Do widzenia.

- Do widzenia- wpatruję się w teczkę dobre kilkanaście minut. Liczę, że są to papiery dotyczące apartamentu. Otwieram teczkę-pozew o rozwód! Ona chce się ze mnę rozwieść!

- Kurwa, niedoczekanie Twoje- mówię sam do siebie, ubieram marynarkę, biorę papiery i wybiegam z gabinetu.

- Dzisiaj mnie już nie będzie- mówię do sekretarki mijając jej biurko. Drogę do apartamentu pokonuję biegiem, żeby nie stać w korkach. Wchodzę do apartamentu bez pukania, Jess siedzi przy wyspie kuchennej. Odwraca się w moją stronę

- Ładnie to tak bez pukania wchodzić? - zwraca się do mnie spokojnym głosem

- Jestem u siebie!- podchodzę do niej i rzucam na blat teczkę- Co to kurwa jest?- Jess bierze powoli teczkę i otwiera ją, czyta

- O dostałeś- unosi brwi i patrzy na mnie- Przecież umiesz czytać, więc wiesz, że są to papiery rozwodowe.

- Rozwód? Jess oszalałaś?

- Niby dlaczego miałam oszaleć?

- Nic się takiego nie stało, żebyśmy musieli się rozwieść -Jess wstaje

- Nic? Max, Ty chyba nie rozumiesz powagi sytuacji? Ja wszystko przemyślałam i nie mogę z Tobą być!

- Ale dlaczego? Bo nie kazałem oddać dziecko czy, że go nie odnalazłem?

- Max tu nie chodzi o dziecko. Ono jest na waszym sumieniu na Twoim i Melissy. Chodzi o kłamstwo, a raczej o nie powiedzenie mi prawdy. Miałeś przede mną taką tajemnicę, która łączy Cię z kobietą, której nie cierpię. Nie zaufałeś mi, a na dodatek spotykałeś się z nią w tajemnicy. Nie byleś ze mną szczery. To wszystko między nami nie powinno było się wydarzyć- Jess spuszcza wzrok i wbija go w podłogę

- Kocham Cię, ożeniłem się z Tobą. Zrobiłem dla Ciebie wszystko co mogłem...

- Nie byłeś szczery, a tego chciałam najbardziej. Szczerości!
Chcę do niej podejść i ją objąć, ale ona robi krok w tył.

- Nie Max. Posłuchaj chcę żebyś mi na jakiś czas zostawił apartament, dopóki czegoś fajnego sobie nie znajdę. Nic więcej nie chcę.

- Apartament już dawno jest Twój. Jakiś czas po ślubie przepisałem go wyłącznie na Ciebie. Możesz go zatrzymać na stałe.

- Dziękuję. Mi też jest ciężko, nie myśl sobie, że łatwo mi zamknąć ten etap mojego życia.
Wzbiera we mnie wściekłość, bo Jess jest bardzo spokojna. Podchodzę do blatu, wyciągam papiery i długopis z marynarki, podpisuję wszystkie, zabieram swój egzemplarz i wychodzę z apartamentu Jess.

2 tygodnie później...
Nie wiem co u niej, nie interesuję się tym. Tęsknię za nią, ale muszę żyć dalej. Dziwnie się czuję z myślą, że nie jesteśmy już razem. Melissa stała się moją dobra przyjaciółką. Spotykam się z nią prawie codziennie. Wspiera mnie w tej całej sytuacji, nie oczekując niczego w zamian.
Dla mnie samego to dziwna sytuacja, ale ona naprawdę się zmieniła.

- Cześć brat- Greg przyszedł do mnie suszyć mi głowę kolejny raz o Mel- Co tam?

- Cześć. Spoko, a u Ciebie? Jak w robocie?

- Ok, jak zwykle.

- A u Meg?- nie to mnie obchodzi, ale muszę zagadać

- U Meg- podkreśla jej imię- Dobrze

- Chodzi mi jak u niej w pracy...

- Nie rób podchodów Max, wiem, że chodzi Ci o Jess. Zachowujecie się jak dzieci. Oboje. Zadzwoń do niej jak chcesz coś wiedzieć.

- Dlaczego oboje?-być może ona też się o mnie pyta

- Bo nie kontaktujecie się ze sobą, ją jeszcze mogę zrozumieć, bo to Ty ją skrzywdziłeś- jaki on wyrozumiały- Ale szkoda mi waszego małżeństwa. Dwa lata to bardzo mało czasu, a Wy już się rozwiedliście. I to dlatego, że nie potrafisz zrezygnować z pieprzonej Mel. Nie rozumiem tego. Nie potrafiłbym zrobić takiego świństwa Megan, bo ją kocham.

- Ja też kocham Jess- przerywam mu, bo prawda boli

- Tak myślałem, ale nie jestem tego pewny. Jestem na Ciebie zły, bo zniszczyłeś życie mojej przyjaciółce, ale też sobie.

- Prosiłem ją żeby o mnie walczyła, olała nasze małżeństwo.

- Max. Jess nie jest pieprzonym Don Kichotem żeby walczyć z wiatrakami. Już raz próbowała i co jej z tego przyszło? Powtórka z rozrywki.

- Dobra wracaj do swojego idealnego życia- wskazuję mu drzwi wyjściowe- A ja potaplam się w swoim bajorze!
Greg wychodzi, a ja zostaję sam ze swoimi myślami. Wiem, że ma rację , ale nie ma pojęcia o sprawie z przeszłości . Nie rozumie, że czuję się winny i chcę to jakoś wynagrodzić Melissie. 
Tak naprawdę to teraz z nią jedną mogę szczerze pogadać. Wie o wszystkim, zna moje poglądy na wiele tematów i potrafi być obiektywna. Mój brat broni Jess, bo to jego przyjaciółka z resztą tańczy jak mu Meg zagra- jasne, a ja byłem inny. Mama w ogóle na razie się do mnie nie odzywa, bo twierdzi, że odebrałem jej ukochaną drugą córkę- wszyscy oszaleli na jej punkcie.

Stworzeni Dla Siebie - Walcz o Mnie( część 2)( Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz