ROZDZIAŁ 5

3K 152 2
                                    

Nigdy tak nie bolała mnie głowa. Nawet mruganie jest dla mnie bolesne. Patrzę na zegarek, który wskazuje 12.15.

-Boże- łapię się za głowę

Domyślam się, że Max jest w pracy. Niby to co się stało to nie jego wina, ale widywał się codziennie z osobą , która jest za to w pełni odpowiedzialna. Tego długo mu nie zapomnę.
Biorę szybki prysznic, parzę sobie mocną kawę, biorę proszki na ból głowy i po jakiejś godzince jestem jak nowo narodzona. Nie idę dzisiaj do pracy , bo to nie ma sensu o tej godzinie. Cholernie źle się porobiło miedzy mną , a Maxem. Kocham go, ale przez to co się stało nie umiem być sobą. Mam ochotę zapomnieć o wszystkim co przypomina mi o ciąży. Wychodzę pobiegać, biegam tak długo aż nogi odmawiają mi posłuszeństwa, siadam na ławce, jest po siedemnastej. Max powinien już być w domu. Jednak jak wracam to jego jeszcze nie ma. Napuszczam do wanny gorącej wody. Wsypuję sól do kąpieli, zapalam świece, wchodzę do wanny i się relaksuję. Wkładam do uszu słuchawki i puszczam listę moich ulubionych piosenek. Godzinę później wychodzę z wanny, wchodzę do każdego pomieszczenia w apartamencie i szukam Maxa-nie ma go. Biorę telefon do ręki i dzwonie do niego

-Max...Jesteś u niej?-w odpowiedzi słyszę tylko,że tak. Jest u Melissy. Nie zastanawiam się ani chwili dłużej, dzwonie po kierowcę i każę mu się do niej zawieść. Nie wiem gdzie ona mieszka, ale wielokrotnie woził do niej Maxa więc jadę z nim. Na początku ma opory, ale w końcu stawiam na swoim. Podjeżdżam pod budynek, w którym mieszka. Dzwonię na domofon, od razu mnie wpuszcza.

-Już go nie ma, wyszedł pięć minut temu-wita mnie takimi słowami

-Przyjechałam do Ciebie-wchodzę w głąb, beznadziejnie urządzonego mieszkania-Przydała by Ci się fachowa ręka w urządzaniu mieszkania. Brzydko tu-wale prosto z mostu-Ale na mnie nie licz.

-Jess dlaczego mnie nie lubisz?Przecież to co miało miejsce jak zaczęłaś być z Maxem już dawno minęło.

-Ale ciągle się przy nim kręcisz. Po co? Jara Cię to, że jestem zazdrosna? -jestem z nią szczera, stawiam wszystko na jedną kartę

-Posłuchaj...Od jakiegoś czasu Max jest moim częstym gościem, żalił mi się ,że Cię kocha, że tęskni za dawną Tobą.Cierpliwie go pocieszałam, ale po tym co powiedziałaś mu wczoraj, nie zamierzałam Ci ratować dupy-jej słowa, rozdzierają mi serce, nie mogę nawet myśleć o tym, że on tu przychodził-To dziecko to też jego strata...

-Co Ty tam wiesz...

-Wiem więcej niż Ci się wydaje-o czym ona mówi-Co o mnie wiesz? Co wiesz na temat naszego rozstania?

-No, że Ty i Pit...

-No czyli to co wszyscy. Że zdradziłam Maxa z Piterem i wyjechałam. Ale skoro już sobie tak szczerze rozmawiamy to coś Ci powiem. Masz faceta, który razem z Tobą chciał opłakiwać Twoje poronienie, ja nie miałam tyle szczęścia...-do oczu Melissy napływają łzy-Nie było tak. Ja i Max chcieliśmy się pobrać, ale zaczęliśmy mieć problemy. Piter dużo ze mną rozmawiał, kazał mi być cierpliwą. Zaszłam w ciążę i liczyłam,że to wszystko naprawi, ale wtedy Max zaczął mnie oskarżać o sypianie z Pitem, miał obsesję. W końcu było już tak źle,że naprawdę poszłam z Pitem do łóżka. Przyznałam się Maxowi, mimo,że wiedział, że dziecko jest jego oskarżył mnie,że to dziecko Pitera i kazał je usunąć. Nie zrobiłam tego, a on ze mną zerwał. Wyjechałam, Pit pojechał ze mną, nie byliśmy razem pojechał pomóc mi się zadomowić. Nie wiedział, że jestem w ciąży, nikt nie wiedział i nie wie. Był tam ze mną dwa tygodnie i wrócił tu. Próbowałam wysyłać Maxowi zdjęcia brzucha i usg, ale nie było odzewu z jego strony. Urodziłam dziecko, chłopca, byłam sama. Miałam marną pracę, nie miałam rodziny ani przyjaciół. Oddałam dziecko do adopcji. Max o tym wiedział, ale stwierdził, że to nie jego sprawa. Po jakimś czasie, przyjechałam do Nowego Jorku. Max spotkał się ze mną, przepraszał mnie, nawet chciał odszukać dziecko, ale ja przyrzekłam rodzinie do której trafił mały, że nigdy tego nie zrobię. Pogodziłam się z Maxem nie byliśmy już razem, bo on nie chciał, ale dzięki  jego wyrzutom sumienia, miałam go kiedy chciałam. Jednak, ostatnim razem pojawiłaś się Ty i nic już nie było jak dawniej-czuję, że zaczyna mi brakować powietrza.

-Boże, on nigdy mi o tym nie wspominał. Miał taka wielką tajemnicę i nawet mi o niej nie powiedział. Czy Wy dzisiaj coś?

-O to musisz zapytać męża...-zabieram torebkę i wybiegam z mieszkania. Na podwórku robi mi się niedobrze i puszczam pawia. Podbiega do mnie kierowca i zabiera mnie do samochodu.
Nie wiem co mam o tym myśleć, jestem roztrzęsiona, wysiadam z samochodu i wchodzę do windy. Wchodzę do domu, Max siedzi przy wyspie kuchennej.

-Gdzie byłaś?

-Nie Twoja sprawa-nie mogę nawet na niego patrzeć, nie widzę już w nim mężczyzny, w którym się zakochałam

-A niby kurwa czyja?-podchodzi do mnie i ściska moją rękę-Kim ja niby jestem?

-To jedno wielkie nieporozumienie Max-prawda uderza we mnie z niesamowita siłą-Mieliśmy sobie ufać...Ja Twoja, Ty mój. Jeden oddech,jedno bicie serca. Zawsze My...-zaczynam płakać bo to słowa naszej przysięgi

-Nieporozumieniem jest Twoje zachowanie po wypadku Jess. Jesteś inną osobą...

-Dlatego mnie zdradziłeś Max?-zaczynam krzyczeć

-Nie zdradziłem Cię Jess, jeszcze nie...Więc Walcz o mnie do cholery!

-Jak mam walczyć skoro nigdy tak naprawdę Cię nie miałam?

-Masz mnie całego, wiesz o mnie wszystko. Jesteś tylko Ty Jess...

-Dobrze,że poroniłam. Bo nie wiadomo czy nie kazałbyś mi oddać dziecka do adopcji...-wykrzyczałam mu to prosto w twarz-Teraz już nie mamy tajemnic, ale to nie dzięki Tobie.

-Skąd Ty to...Kurwa pierdolona Melissa, ja Ci wszystko wyjaśnię.

-Nie ma co wyjaśniać, miałeś na to dużo czasu. To koniec Max-sama nie wierzę , że wypowiedziałam te słowa.

-Jess Ty nie możesz- Max pada przede mną na kolana i przytula mnie-Proszę kochanie...

-Przestań-odpycham go-Proszę żebyś się stąd wyniósł. Zabierz to co Ci potrzebne, a resztę przyślę Ci przez kierowcę-Max patrzy na mnie, jakby czekał aż powiem, że to żart. Ma strach wypisany na twarzy, odwracam się i idę w stronę sypialni

-Jess przemyśl wszystko na spokojnie i jutro pogadamy-odwracam się do niego

-To jest przemyślane, mówię poważnie. To K.O.N.I.E.C -przeliterowałam dobitnie ostatnie słowo. Max wziął do ręki marynarkę i  wyszedł. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Ale wiem, że pewnego dnia się po tym wszystkim pozbieram i pójdę dalej. Na dzień dzisiejszy wiem tylko jedno, ufać można tylko sobie.

Stworzeni Dla Siebie - Walcz o Mnie( część 2)( Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz