ROZDZIAŁ 7

3.1K 133 4
                                    

- Carol, biorę jednak zlecenie i jadę do Los Angeles- oświadczam dziewczynom z uśmiechem na twarzy

- Naprawdę? - Carol patrzy na mnie z
nadzieją

- Tak, widzisz okoliczności się zmieniły. Nie będę miała dziecka, nie mam męża, więc biorę to na siebie.

- Cieszę się, nie to, że nie chciałam tam jechać, ale wolę żeby załatwił to ktoś z doświadczeniem.

- No i sprawa załatwiona- puszczam jej oczko i idę do siebie
Siedzę przy swoim biurku i uświadamiam sobie, że jeszcze kilka tygodni temu byłam szczęśliwą mężatką spodziewającą się dziecka, a teraz jestem sama. Szybko odganiam od siebie te myśli, żeby znowu się nie rozpłakać.

- Mogę? - do biura wchodzi Meg

- Pewnie

- Jess, wszystko ok?- widzę na jej twarzy troskę, którą doceniam, bo ona bardzo się o mnie troszczy razem z Gregiem

- Tak, jest dobrze

- To dobrze. Wiesz za kilka dni wyjeżdżasz więc z tej okazji ja , Emili i Carol chcemy zabrać Cię na babski wieczór. Co Ty na to?

- Każda okazja, żeby się zabawić i napić jest dobra- zaczynam się śmiać

- Więc dzisiaj o 21, po Ciebie przyjedziemy. Wracam do pracy.

Na wyjście z dziewczynami wybieram klasyczną małą czarną na ramiączkach do tego jasne szpilki i torebka. Na górę zakładam marynarkę z rękawem za łokieć. Dziewczyny zabierają mnie z pod domu taxówką punktualnie o 21. Pod klubem jest straszny tłok, ale my wchodzimy bez kolejki, bo Meg zarezerwowała lożę na swoje nazwisko- Miller. Siadamy, a kelner od razu przynosi nam kubełek z butelką szampana. Muzyka w kubie jest głośna i zajebista- nie pamiętam kiedy byłam na takiej imprezie. Wypijam szybko lampkę szampana i idę tańczyć z Carol. Ruszamy się w rytm piosenki, jest tłoczno, ale dobrze się bawimy. Po kilku piosenkach wracamy do stolika, a ja czuję dziwny dreszcz, który przechodzi przez moje ciało. Odwracam się i w loży naprzeciwko widzę Maxa z Melissą. Natychmiast wracam do swojej loży z nadzieją, że on mnie nie widział.

- Cześć-nagle słyszę jak ktoś szepcze mi do ucha i siada obok mnie- Dobrze wyglądasz- wiem, że to on bo czuję to każdą częścią swojego ciała, a na dodatek miny dziewczyn mówią same za siebie

- Dziewczyny czy siedzi koło mnie Max Miller?- uśmiecham się do swoich towarzyszek, a one machają głowami na tak- Cześć - odwracam się w jego stronę

- Co tu robisz?

- Bawię się- odpowiadam mu nadal mając na twarzy uśmiech. Kąciki jego ust się unoszą.

- Idziemy do toalety- Meg mówi mi do ucha i wszystkie trzy odchodzą do stolika.

- Co pijecie?- pyta Max, najseksowniejszym głosem jakim potrafi

- To- wskazuję na prawie pustą butelkę szampana. Max gestem ręki przywołuje kelnera i zamawia kolejną butelkę. Swoją drogą to zastanawiam się co robi Melissa, ale nie pytam o nią. Jak dla mnie to może na nas patrzeć i zielenieć z zazdrości. Kelner przynosi zamówienie i odchodzi- Napijesz się ze mną?- podaję mu puste lampki, a on od razu je napełnia.

- Z Tobą zawsze- Max upija łyk szampana i oblizuje usta. Nachylam się w jego stronę i go całuję. To szybki i namiętny pocałunek- Dlaczego to zrobiłaś?

- Bo miałam ochotę. Tak po prostu- dziewczyny wracają do stolika, Max nalewa im szampana- Max, a teraz Cię bardzo przepraszamy, ale mamy babski wieczór. Dziękuję za szampana.

- Nie ma za co- Max wstaje, nachyla się do mnie i całuje mnie zostawiając na moich ustach mokry ślad, po czym się oddala.

- Ani słowa- patrzę na dziewczyny które chcą zasypać mnie pytaniami.
Dziwne uczucie spotkać się w klubie z byłym mężem, poflirtować z nim i rozejść się jakby nigdy nic.

***
Stoję właśnie przed budynkiem, w którym mam się po raz pierwszy spotkać z moim nowym klientem. Do tej pory widywałam się tylko z jego pełnomocnikiem . Dowiedziałam się, że jego szef nie czyta gazet, ani informacji, które podaje internet. Nie wie, że byłam żoną Maxa Millera, a to mi jest ma rękę. Drzwi windy otwierają się.

- Panna Bradley?- podchodzi do mnie sekretarka

- Tak to ja

- Pan Morii już na panią czeka- prowadzi mnie do wielkich, metalowych drzwi- Proszę- otwiera je i wpuszcza mnie do środka. Biuro jest ogromne. Zachwyca swoimi rozmiarami i wystrojem. Przeważa w nim surowe drewno i kolor beżowy.

- Witam panno Bradley- staje przede mną, wysoki, szczupły mężczyzna o bardzo ciemnych włosach i śródziemnomorskiej ciemniej karnacji i wyciąga do mnie rękę- Jestem Emilio Morii.

- Miło mi pana poznać. Cieszę się, że wreszcie możemy się poznać.

- Będę Ci mówił po imieniu, bo nie lubię być oficjalny - jest bezpośredni i bardzo wyniosły- Jessicko , podobają mi się projekty, które mi przysłałaś i wybrałem kilka. Jednak chcę, aby każdy z siedmiu apartamentów miał trochę inny charakter- jest też wymagający.

- Oczywiście. Jak tylko zobaczę "z czym" będę pracowała, to wszystkim się zajmę.

- Apartamentów nie jest wiele, ale mają być najbardziej ekskluzywne jak się da. W dosłownym znaczeniu tego słowa.

- Oczywiście panie Morii. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby był pan zadowolony.

- Będziesz mieszkała w innym moim apartamentowcu, oba są w Beverly Hills, także będziesz miała blisko do pracy- Beverly Hills?

- Oczywiście- uśmiecham się tylko, bo ten mężczyzna mnie onieśmiela.

- Mój pełnomocnik Piterman zawiezie Cię na miejsce, rozgościsz się, odpoczniesz, a jutro pokażę Ci czym się zajmiesz.

- Dobrze. Dziękuję za spotkanie.

- Jessicko- zatrzymuje mnie

- Proszę Cię abyś nie podawała o mnie żadnym informacji nikomu.

- Wiem, pan Piterman wszystko mi już powiedział w Nowym Jorku. Do zobaczenia jutro- podała  mu rękę, a on ją pocałował. Zaschło mi w ustach.
Dojechaliśmy na miejsce, weszłam do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania i zaparło mi dech w piersi. Apartament był wielki- podobny do tego w Nowym Jorku- urządzony był cały w bieli i podobne jak w biurze Emilio miał dodatki z surowego drewna.

- Pan Morii kiedyś tu mieszkał

- Czy mogę zapytać jak ma pan na imię, panie Piterman?

- Mam na imię Josh. Josh Piterman. Proszę mówić mi po imieniu- po tych słowach uśmiechnął się i wyszedł.
Obeszłam apartament ze sto razy. Rozpakowałam się, napisałam do Megan, że jestem już po spotkaniu i właśnie oglądam apartament, w którym będę mieszkała.

- Halo, mamo- obiecałam mamie, że jak tylko wyląduję to zadzwonię- Nie mamo, jestem już w miejscu, w którym będę mieszkała. Wszystko dobrze , naprawdę- mama martwi się tym co się wydarzyło miedzy mną, a Maxem- Musisz mnie tu odwiedzić, zobaczysz jak tu pięknie. Mieszkam w Beverly Hills- mama opowiada mi co u nich słychać i obiecuje, że do mnie przyleci- Ja też Cię kocham, ucałuj tatę i moją siostrzyczkę. Pa
Siadam na kanapie i dopiero teraz dociera do mnie, że moje życie zmieniło się o jakieś trzysta sześćdziesiąt stopni. To mnie przeraża, ale z drugiej strony czuję się przez to dużo silniejsza. Czuję, że jestem wstanie poradzić sobie bez mężczyzny. Nawet jakbym nigdy w życiu miała się już nie zakochać, to wiem, że nie jestem sama. Mam rodzinę, przyjaciół i wspaniałą pracę. Idę spać, nie mogę się doczekać, jutrzejszego spotkania z moim wyzwaniem- a raczej z moim nowym szefem.

Stworzeni Dla Siebie - Walcz o Mnie( część 2)( Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz