9. "Masz w sobie tą moc..."

907 82 50
                                    

Doknes nawet nie zauważył, kiedy znowu znalazł się w swoim pokoju. Głowa zaczynała go boleć od nadmiaru informacji. Otworzył okno i wyjrzał na zewnątrz. Czyli nie tyko prawdopodobnie kontrolował lód, ale też mógł przemienić się w smoka? "Karol pękłby z zazdrości - pomyślał ze śmiechem. - Tylko jak to będzie możliwe? To jakieś zaklęcie czy coś?"
Wiedział, że Akuri Larisy to również smok, i to nawet nieco podobny. Niestety, Hubert zapomniał zapytać ją, jak następuje ta przemiana, czy chociaż poprosić, by pokazała mu się w zwierzęcej postaci. "A może ona jeszcze nie umie się przemienić, tak jak ja? - zastanawiał się. - Albo z jakiejś przyczyny nie może? Potem spróbuję ją zapytać".
Chłopak rozejrzał się z góry po mieście. Słońce już prawie było w zenicie, dochodziło południe. Na ulicach było coraz więcej ludzi i robiło się coraz goręcej.
- Jaki piękny dzień - przyznał cicho. - Trochę gorąco, ale to nic, tak jest na...
Urwał, bo nagle poczuł, że ktoś go obserwuje. Rozejrzał się. Na ścianie po prawej stronie od okna, na zewnątrz wisiała uczepiona do skały dziwna jaszczurka. Przypominała nieco połączenie salamandry, szczura, węża i zmutowanego smoka. Miała podłużne, wężowate ciało z długim ogonem, dwie pary małych łapek z ostrymi pazurami, parę nietoperzowych skrzydeł i nieproporcjonalnie dużą głowę. Była ona cała czarna, tylko jej oczy błyskały złośliwą czerwienią. Smoczek otworzył pysk i wysunął wściekle pomarańczowy język. Zaczął badać nim otoczenie, niczym wąż. "Może to jakieś Akuri - pomyślał Doknes. - Albo zwykły, chociaż nieco dziwny smok."
- Cześć, mały - szepnął chłopak i wyciągnął dłoń w stronę smoka. Ten przysunął się nieco bliżej, schował język i zaczął obwąchiwać palce Huberta. - Nie bój się, nic ci nie... Ajć! - krzyknął i odsunął rękę, gdyż w tym samym momencie smok skoczył na jego dłoń. Z pyska wysunęły mu się dwa długie, nieco wygięte kły i ukąsił on Doknesa w kciuk. Stworzonko pisnęło coś jeszcze i po chwili odleciało.
Chłopak zamknął okno i spojrzał na swoją rękę. Na całe szczęście jedyną raną, która pozostała po ugryzieniu, były dwie czerwone dziurki na palcu Huberta. Wyglądało to trochę jak ukąszenie wampira, lecz Doknes szczerze wątpił w to, że smok miał w kłach jakikolwiek jad, który mógłby zrobić mu większą krzywdę. Szybko zapomniał więc o tym incydencie.
W pewnym momencie chłopak wpadł na pewien pomysł. Podszedł do skrzynki i wyjął z niej nieduże, metalowe wiaderko. Wyszedł on na korytarz, ruszył w stronę łazienki, nabrał wody i poszedł z powrotem do pokoju. Wracając, natknął się na Mardeya.
- Cześć stary - powiedział Hubert. - Co ty tu robisz?
- Dostałem misję od Larisy, żeby znaleźć MWKę i Huntera, nim się pozabijają. Nie widziałeś ich gdzieś?
- Niestety nie.
- Po co ci to? - zapytał chłopak, wskazując na wiadro. - Chcesz sobie wylać wiadro wody na łeb, bo to teraz popularne w internecie?
- Zobaczysz - Doknes uśmiechnął się tajemniczo. - Pokazać ci?
- Jasne.
- To chodź.
Już parę chwil później byli w pokoju Doknesa. Hubert zamknął drzwi i ustawił wiaderko na skrzyni. Usiadł na łóżku obok Mardeya. Spojrzał na wiadro i przymknął oczy.
- A teraz patrz i się ucz...
- Co ty robisz? - zapytał prędko chłopak.
- Larisa mówiła, że mogę kontrolować lód - wyjaśnił Hubert. - Więc próbuję zamrozić wodę w tym wiadrze siłą woli.
- O człowieniu... - Mardey zaczął się śmiać. - Porywasz się z siekierą na słońce. Czy jak to się tam mówi.
- O co ci chodzi? - spytał Doknes.
- To tak, jakbyś próbował uczuć się pisać i zaczął przepisywać Szekspira, i to w oryginale. Albo zaczął uczyć się grać w Minecraft od razu na trybie trudnym! To trza powoli, małymi kroczkami...
- Czyli? Niby jak?
- Czemu zaczynasz od razu od wiadra? Nie wolisz od czegoś mniejszego? - Mardey wstał, odłożył wiaderko na podłogę i otworzył skrzynkę. - Odłóż ten wiader, żeby się woda nie wylała, OK?
- Ten wiader? - Doknes zaczął się śmiać, ale wykonał polecenie. Położył wiadro na jednej z półek z książkami.
- O jejka, jak się długo nie mieszka w Polsce, to da się zapomnieć, prawda?
- Jasne - odparł Hubert. Dopiero wtedy przypomniał sobie, że Mardey już od blisko 10 lat mieszka w Norwegii. To między innymi dlatego Doknes nic o nim nie wiedział.
- Poczekaj... - chłopak mruczał coś pod nosem. Wyciągał ze skrzyni niektóre rzeczy, oglądał je i wkładał z powrotem. W pewnym momencie wyjął ze środka jabłko i zaczął je dokładnie oglądać. - Fajnie to wygląda, co nie? - zapytał. Rzucił on jabłkiem za siebie. Odbiło się ono od narożnika pieca, potem od ściany i od krawędzi biblioteczki. Jednocześnie uderzyło w wiadro z taką siłą, że to spadło i poleciało w stronę chłopaka myszkującego w skrzyni.
- Mardey, uważaj! - krzyknął Doknes. Podniósł się on szybko i chciał zatrzymać wiadro dłonią. Chłopak uniósł głowę, a widząc zbliżający się pocisk, zasłonił twarz dłońmi. Na kilka centymetrów przed nim, część wody wylała się i błyskawicznie zamarzła, zatrzymując się milimetry przed jego głową. Mardey spojrzał zaskoczony na Doknesa.
- O stary... Dzięki!
- Nie ma sprawy... Ale w sumie za co mi dziękujesz?
- Nie ogarniasz? To ty zatrzymałeś to wiadro i tak szybko zamroziłeś tą wodę! Cofam to, co mówiłem. Ty naprawdę masz w sobie tą moc!
- Mam? - zapytał zaskoczony Doknes. Spojrzał na swoje dłonie. Wydawało mu się, że unosi się z nich coś, jakby para. Uśmiechnął się. - Rzeczywiście...
- A umiesz to teraz rozmrozić?
- To chyba wykracza poza moje możliwości - zaśmiał się Hubert. - A tak w ogóle, nic ci się nie stało?
- Nie, nic. Stary, ja już lecę, pójdę poszukać chłopaków. Każda następna minuta to większa szansa że się nawzajem ukatrupili - zaśmiał się. - To cześć! - zawołał, przeskoczył przez łóżko i wyszedł z pokoju. Doknes jeszcze chwilę siedział na łóżku, śmiejąc się do samego siebie. "Kto by pomyślał... - zaczął. - Mały incydent, a okazuje się, że to wszystko to prawda..."

Dobra, kuźwa, ostatni na dziś dzień xD jutro może jeszcze będę poprawiać. Dzięki za wszystko, narka i cześć.

Hejka frędzle moje! Ponieważ dzisiaj nie było mnie w szkole (zapalenie spojówek -_-), to dziś macie aż 2 rozdziały ;) mam nadzieję, że ten również się wam spodoba :D Aha, i teraz zadam wam parę pytań, i chciałabym, żebyście na własny sposób odpowiedzieli na nie. Tu nie ma dobrych czy złych odpowiedzi, jestem po prostu ciekawa, co myślicie o niektórych rzeczach ;)
1. Kim lub czym był mały, czarny smok i czy ugryzł Doknesa przypadkowo, czy też nie?
2. Czym będą Akuri Dealera i MWK?
3. Czy to Doknes dał radę użyć swojej mocy, czy też uczynił to ktoś inni?
4. Czy to przypadek, że wiadro poleciało w stronę Mardeya?
Jeszcze raz wielkie dzięki i cześć! :D

[TOM 1] TeamPrzyjaźń i inni- Minecraft. Legenda Braci Przeznaczenia [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz