3. Albo wszyscy, albo nikt

1.6K 117 37
                                    

Przez ten czas okazało się, że razem z nimi są jeszcze Roxu i Mardey. Doknes średnio cieszył się z tego powodu - z jednym współpracował przy okazji niektórych odcinków, zazwyczaj z przyjaciółmi, a o drugim wiedział tyle, co nic. Czuł się bardzo zagubiony, pomimo, że był wśród znajomych twarzy. Żałował, że nie ma tu z nim nikogo, kto mógłby go wesprzeć. Ktokolwiek...
Najgorsze jego zdaniem było to, że wszyscy uważali go za kogoś, kogo bez problemu można obrażać i pomiatać. Może i był najmłodszy, ale czy najgłupszy? Czasem podczas nagrywania zdarzało mu się powiedzieć coś naprawdę durnego, ale czy to było tam istotne? Nie tylko on jednak czuł się inaczej w towarzystwie. Dealer wydawał się być w siódmym niebie, mając tyle osób, które podzielało jego zdanie na temat Huberta. Przezywał go od Damianów i Szymonów i okazywał swoją wyższość w każdym słowie, ociekającym sarkazmem.
- Może jest tu ktoś jeszcze - powtarzał sobie po cichu z nadzieją. - Sheo... Nie, on jest nawet gorszy od Dealera. Chociaż nie jest to proste. Może Milky...? Ostatnio się pokłóciliśmy, ale wątpię, by dalej żywiła do mnie urazę... W sumie to nie mam nikogo innego, kto mógłby się tu znaleźć... Gdybym dawniej nie izolował się od innych, by skupić się na własnych celach...
W tym momencie sufit pomieszczenia zniknął, a do środka wleciało światło słońca. Chłopak w pierwszej chwili zasłonił twarz ramieniem, jednak zaraz za słonecznym blaskiem do pomieszczenia napłynęło coś, jakby cień. Wypełnił on pokój, ale po paru sekundach zniknął równie nagle, jak się pojawił, sufit pojawił się znowu, a na środku pomieszczenia pojawiła się dziewczyna.
Hubert niemal od razu poznał, kim ona jest. Nie był w stanie pomylić tych pełnych dzikości, ale spokojnych, szarych oczu, jasnej, nieco opalonej twarzy i długich, ciemnobrązowych włosów, opadających na oczy.
Dziewczyna z okna.
Doknes od razu zauważył, że nie wyglądała ona na typową dziewczynę, jaką znał. W jej wzroku było coś mrożącego krew w żyłach, coś tajemniczego... Poza tym to prawdopodobnie ona sprawiła, że on i jego przyjaciele się tu zjawili, więc tym bardziej zainteresowała ona Huberta.
Nieznajoma odgarnęła kosmyk włosów sprzed twarzy, rozejrzała się i powiedziała:
- Coś się stało?
- A co miało się stać? Poza tym, że znaleźliśmy się w Minecrafcie i... I tak dalej? - odparł sarkastycznie Dealer. Nawet pomimo, że nie znał dziewczyny, zdawało się, że nie miał do niej za dużo szacunku. - Poza tym, jak się tu znalazłaś? Kimkolwiek jesteś?
- Ja chyba wiem, kim jesteś... - zaczął nieśmiało Doknes. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Jej uśmiech od razu napełnił Doknesa pewnością siebie. - To ty jesteś tą dziewczyną, którą widziałem u siebie? Miałaś takie jakieś dziwne imię...
- Tak, to ja - odparła ze śmiechem. - To ja jestem Larisa. A wy nie jesteście tu przez przypadek. Wszyscy. Chociaż towarzystwa niektórych wolałabym uniknąć - dodała, spoglądając kątem oka na Dealera. Przewróciła oczami, po czym dodała - Ale mówi się trudno. Albo wszyscy, albo nikt. Niektórych rzeczy nie przeskoczymy.
- To znaczy? - zapytał Hunter. Wszyscy spojrzeli na niego. - W sensie, do czego jesteśmy ci potrzebni? I jak się tu znaleźliśmy?
- Niedługo wszystkiego się dowiecie - wyjaśniła dziewczyna. - Możecie mi zaufać, spokojnie. Wolałabym skrzywdzić siebie niż przyjaciela - zerknęła kątem oka na Doknesa, a na jej ustach zagościł lekki uśmiech. Po chwili dodała - W ogóle, czemu nie ma wśród was MWK? Zaginął po drodze?
- A on też miał się tu znaleźć? - zapytał Dealer.
- Jego wzięłam jako pierwszego, a takich ludzi nie da się zapomnieć. Czekajcie... - rozejrzała się po pomieszczeniu, wyciągnęła miecz i cisnęła nim w przeciwległą ścianę. Ostrze wbiło się w cegły, a jedna z nich spadła na ziemię. Po chwili z tamtego miejsca wyłoniła się zaskoczona twarz Marcina.
- Co się stało? - zapytał. Po chwili stał obok Doknesa.
- Niedługo wszystkiego się dowiecie. Wszystko gra? - zapytała.
Chłopak pokiwał głową, choć bez przekonania. Larisa przymknęła oczy, uniosła rękę i w tym samym momencie ściany i sufit zniknęły.
Okazało się, że nie była to jakaś podziemna cela, tylko pomieszczenie na szczycie niedużej góry. Z jednej strony był tu widok na olbrzymi, ciemny las, zaś z drugiej - na wielkie miasto. Hubert podszedł do krawędzi szczytu i spojrzał na osadę.
Światło zachodzącego słońca oświetlało miasteczko, nadając mu niesamowity wygląd. Nie była to typowa Minecraftowa wioska - nawet jej mieszkańcy nie wyglądali zwyczajnie. Nie było tu dwóch takich samych domów - niektóre bardziej przypominały kamienne kloce, inne zaś wyglądały jak prawdziwe wille z wielu rodzajów drewna. Nie mieszkali tam zwykli wieśniacy - zamiast nich byli tam prawdziwi gracze, a przynajmniej tak wyglądali. Niektórzy przypomnialk zwykłych ludzi o rozmaitych kolorach skóry, włosów i oczu, inni zaś przypominali nieco kosmitów z nietypowymi odcieniami skóry, niebieskimi włosami czy czerwonymi oczami.
Na samym środku wioski wznosiła się góra o niemalże pionowym zboczu. Na jej szczycie rosło olbrzymie, z pewnością bardzo stare drzewo podobne do wierzby płaczącej. W rozłożystej, sięgającej nieba koronie coś jasno świeciło, co przy świetle zachodzącego słońca dawało niezwykły widok.
- To wygląda... - zaczął Doknes, który cały czas przyglądał się tej panoramie. - Niesamowicie.
- Prawda? - westchnęła Larisa, która podeszła bliżej chłopaka. Spojrzała w stronę miasta i dodała ciężkim tonem - Szkoda jednak, że to miejsce musi być zagrożone...
- Dlaczego? Czy nie można nic z tym zrobić, nie można z tym walczyć?
Dziewczyna przez dłuższą chwilę milczała, jakby układała w głowie odpowiedź. Dealer podszedł do Huberta od tyłu, czego ten nie zauważył. W końcu dziewczyna odpowiedziała:
- Jestem przywódczynią tej wioski od wielu, wielu lat. Jakiś czas, jednak bardzo dawno temu, zaatakował nas Herobrine wraz ze swoją armią. Walka trwała naprawdę długo. W końcu ten demon poniósł klęske, jednak przed całkowitym zniszczeniem rzucił on klątwę, według której wróci, kiedy pojawi się trójka wybrańców, która będzie gotowa stoczyć z nim walkę. Każdy z nich jest inny, każdy posiada inne słabości, każdy okiełzna jeden z żywiołów - ogień, lód i pioruny. No i padło na to, że wybrańcy to ty, MWK i Dealer.
- Ja też? - zapytał Karol. Obszedł Doknesa i stanął na krawędzi góry. Larisa odwróciła się w jego stronę. Chłopak uśmiechnął się sarkastycznie i powiedział - Mi na pewno przypadnie ogień, bo jestem najbardziej gorący z całego składu.
Dziewczyna odchyliła głowę w tył, przymknęła oczy, wzięła głęboki wdech i znowu spojrzała na chłopaka.
- Tylko trochę nie pasuje to do twojego serca. Ono jest zimne jak lód. Ciekawa rozbieżność, co?
Doknes nieco się odsunął. Wszyscy otoczyli Dealera i Larisę.
- Starszym się nie podskakuje, nie wiedziałaś?
- Uczę się od mistrza - odparła spokojnie. Karol uśmiechnął się.
- Zadziorna jesteś. Trochę tak, jak ja.
Larisa zerknęła na Doknesa, mrugnęła do niego porozumiewawczo i odpowiedziała tylko:
- Trudno mi się z tym nie zgodzić.
- Podobno słyszałaś o tym, co robimy w internecie?
- Jasne, chociaż moim zdaniem niektórzy nie powinni się tak tym wywyższać - zaśmiała się, lekko popychając chłopaka.
Larisa powoli się wycofała i wskazała dłonią na schodzącą z góry ścieżkę.
- Chodźcie - powiedziała przyjaźnie. - Lepiej nie zostawać tu po zmroku.
Droga, jak się okazało, szła bardzo łagodnie, ale obiegała wzgórze kilka razy. Z jednej jej strony było widać wioskę, zaś z drugiej - ciemny, sięgający horyzontu las.
Doknes, który schodził ze szczytu na końcu, ostatni raz spojrzał w stronę zachodzącego słońca. "Będzie dobrze - pomyślał sobie. - Mam przyjaciół, nie jestem tu sam. A jeżeli Herobrine znów się pojawi... Będziemy gotowi, żeby z nim walczyć."

Nie, tym razem nie będzie kilku rozdziałów poprawianych. Łeb mnie boli od wrodzonego debilizmu pewnego Youtubera, z którym chodzę do jednej szkoły. Ekstra. Dobra, tymczasem dzięki za wszystko, narka i cześć!

[TOM 1] TeamPrzyjaźń i inni- Minecraft. Legenda Braci Przeznaczenia [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz