Doknes, MWK, Dealer, Roxu, Hunter, Mardey - zwyczajni Youtuberzy, którzy żyją jak inni ludzie. Na skutek nieprzewidzianych spraw dostają się do środka ulubionej gry - Minecrafta. Kim są ich sojusznicy i przeciwnicy? Z kim będą walczyć? I najważniejs...
- MWK - zapytał Doknes - pamiętasz coś z czasu, kiedy kontrolował cię Herobrine? Cokolwiek? - Herobrine? - Marcin spojrzał zaskoczony na Huberta. Oboje wyszli z pomieszczenia, czekając na Larisę. - Kontrolował mnie? Nic nie pamiętam... - Nie wiem, może nie on, może jakaś inna siła... Nie znam się. Ale pamiętasz coś? - Chyba tak - odparł po chwili milczenia. - Parę rzeczy, które się działy... Na przykład, jak rozmawiałem z Hunterem, kiedy ten pełnił wartę na jednym z kory... - To on nie jest zamknięty? - On? Nie. Herobrine uznał, że będzie z niego dobry strażnik. - I Hunter się zgodził? - Sam nie wiem... Może został zmuszony, może Czarny Pan kontroluje też jego? Znaczy, Herobrine... Sorry, ale nie mam pojęcia. - Co się stało? - zapytała Larisa, która właśnie wyszła z pomieszczenia. Przejście zakamuflowało się w ścianie za nią. - Hunter nie jest zamknięty - parsknął Doknes. - Bawi się w strażnika. - To nie w jego stylu - stwierdziła Larisa. - A coś jeszcze istotnego? MWK? Marcin spojrzał najpierw na Huberta, potem na dziewczynę i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, aż w końcu wypalił: - Nie. Już nic więcej nie pamiętam. - Mówi się trudno - Larisa rozejrzała się po wieży. Nadal była pusta. - Doknes, umiałbyś trafić do Dealera? - Zdaje mi się, że tak - odparł chłopak. - Tylko wiesz może, gdzie są lochy? - Jasne. Byłam tam wiele, wiele razy... - Tak często tu cię zamykali? - zapytał MWK. Dziewczyna uśmiechnęła się. Widać było, że zrobiło się jej głupio. - Nie do końca... Chodźmy. Larisa pobiegła w dół wieży, a Hubert i Marcin zaraz za nią. Oboje byli nieco zaskoczeni jej reakcją. "Ona coś ukrywa... - pomyślał Doknes. - Ale co? Może i trochę ją znam, ale ona ma chyba naprawdę mnóstwo tajemnic...". W końcu dotarli do korytarza i pobiegli wzdłuż niego. Minęli skrzyżowanie, które szło w stronę dziedzińca i popędzili naprzeciwko ich drogi - na prawo od wejścia na podwórze. Korytarz skręcał parę razy, aż w końcu dochodził do dużego pomieszczenia. W środku było mnóstwo potworów-strażników z hełmami i mieczami. Przyjaciele ukryli się przy ścianie przed wejściem. - Sporo ich tam jest - stwierdził Doknes. - Zauważą nas. Musimy tam iść? - To jedyna droga - odparła Larisa. Odłożyła łuk na ziemię, a w jej dłoni pojawiły się dwie szklane butelki, wypełnione jasno-niebieskim płynem. - Spokojnie, mam plan. Wypijcie to - dodała, dając każdemu po jednej. Znowu podniosła swoją broń. - To mikstury niewidzialności. - A co z tobą? - zapytał MWK, odkorkowując buteleczkę. Dziewczyna uśmiechnęła się. Rozbłysła i jednocześnie zamieniła się w granatowego smoka. - Nie rozpoznają mnie - powiedziała. Jej głos był nieco inny, nieznacznie niższy. - Jeden ze strażników, również człowiek, Władca Wody, ma bardzo podobne Akuri. Znam go. Podszyję się pod niego - smok ugiął łapy i położył się na ziemi. - Musicie usiąść na moim grzbiecie. Tak na pewno was nie zauważą. - A uniesiesz nas? - Bez problemu. O to się nie martwcie. Doknes i MWK unieśli butelki i wypili zawartość. Eliksir był słodki i szczypał w język. Po chwili oboje poczuli mrowienie, kiedy nagle stali się niewidzialni. - Marcin, jesteś? - zapytał Hubert. - Jestem... A może mnie nie ma? - zaśmiał się jego przyjaciel. - Nie no, jestem. A skoro się nie widzimy, to lepiej uważajmy, by się nie zgubić. Oboje usiedli na grzbiecie smoka. Ten bez najmniejszego problemu podniósł się i wszedł na salę. Doknes z początku próbował skupić się na drodze, jednak szybko zaczął przyglądać się strażnikom. Dwa pająki siłowały się na łapy na zbutwiałym, drewnianym bloku. Enderman dyskutował z Creeperem na jakiś temat, którego nie mógł usłyszeć. Kilka niebieskawych duchów ścigało się pod sufitem. Szczególną uwagę chłopaka przyciągnęła grupka trzech Płomyków. Jeden z nich wyglądał identycznie jak ten, którego Hubert widział w magazynie; miał mniejsze płomienie i był nieco ciemniejszy. Korzystając z tego, że Larisa szła dość wolno, zaczął podsłuchiwać ich rozmowę. - Czyli Herobrine stracił swojego pieszczoszka? - zapytał jeden z sarkastycznym śmiechem. - Można było się tego spodziewać. Nigdy nie należy ufać ludziom, szczególnie takim z przepowiedni. - Przynajmniej tam ta dwójka jest uwięziona... - zaczął drugi. - A gdzie tam! - parsknął trzeci, ten ciemniejszy. - Ostatnio zdawał mi się, że wyczułem obecność tego lodowego rudzielca. Poza tym słyszeliście, jak wpadł na egzekucję Shadowej? - No, słyszałem - powiedział drugi. - A co z tym ogniowym? Dalej siedzi w celi jak ptaszek w klatce? - Siedzi, siedzi i niech siedzi - stwierdził pierwszy. - Ja mam przeczucie, że jego kumple chcą go uwolnić. Mówiłem już przełożonemu, Callumowi, by porozstawiał tam więcej strażników, ale uznał, że za dużo z tym zachodu. Zresztą, Herobrine jest zbyt zajęty planowaniem swojego "idealnego żołnierza", by się tym przejmować. Hubert niemal od razu zrozumiał, że Płomyki mówią o nim, Dealerze i MWK. "Czyli Karol dalej jest zamknięty - pomyślał. - No cóż, ważne, że żyje." W końcu smok dotarł do umieszczonych pod ścianą szerokich, kamiennych schodów i zaczął schodzić na dół z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. - Ej, Lari - szepnął Doknes. - Już jesteśmy? - Tak, więzienie zaczyna się na końcu tych schodów - odpowiedziała dziewczyna. - Miejmy nadzieję, że nie czeka nas tam żadna niespodzianka. W końcu schody zmieniły się w korytarz, ciągnący się w prawo i w lewo. Nie był tam widać żadnych strażników. - Dobra, możecie schodzić - powiedziała Larisa. Kiedy Doknes i MWK zeszli ze smoczego grzbietu, ta znowu przemieniła się w człowieka. W tym momencie mikstura niewidzialności przestała działać. - Cóż za wyczucie czasu - zaśmiał się Marcin. - Dobra, Doknes, wiesz, którędy to? - Dajcie mi chwilę - odparł Hubert. Zamknął oczy i zaczął usilnie zastanawiać się. Mniej więcej był w stanie rozpoznać, gdzie znajduje się względem kanałów, gdyż pamiętał odległość, jaką musiał przepłynąć. Rozejrzał się po korytarzu. - Musimy iść w lewo - powiedział. - Na pewno. - No, to idziemy w lewo - stwierdziła Larisa. Korytarz zdawał ciągnąć się w nieskończoność. Większość cel była pusta, w nielicznych leżeli więźniowie. W pierwszej chwili Hubert pomyślał, że śpią, jednak szybko zorientował się, że większość z nich jest martwa. "Miejmy nadzieję, że nie spotkało to Dealera" - zaklinał w myślach. Chciał zawołać przyjaciela, upewnić się, że on tu jest... Ale wiedział, że w ten sposób przyciągnąłby uwagę strażników. - Doknes? - usłyszał w pewnym momencie znajomy głos. Zatrzymał się gwałtownie i rozejrzał. Odetchnął z ulgą, kiedy w celi po prawej stronie korytarza zobaczył Karola. - Ty żyjesz? - Dealer! - zawołał. Podbiegł do krat. - Przeżyłem, chociaż nie było łatwo. Przyszedłem... Przyszliśmy cię ocalić. - Hej - powiedziała Larisa. Podeszła bliżej. - Siemka... MWK? To ty? - Jasne, że ja - odparł chłopak. - Nie martw się, zaraz cię uwolnimy. - Jak to możliwe, że przeżyłeś, Doknes? - zapytał Karol. Hubert chwycił za kraty, które powoli zaczęły skuwać się lodem. - W sumie to sam nie wiem... - stwierdził. - Po prostu miałem dużo farta. No, i udało mi się pomóc Larisie. Przy okazji ocaliliśmy MWK... - Właśnie, Dealer - przerwała dziewczyna. - Nie zamykali cię jako pierwszego. Wiesz, gdzie zamknęli kogoś jeszcze? - Chyba wiem, gdzie jest Mardey - odparł. - Pokażę wam... - A reszta? - zapytał Maricn. Oparł się ręką o kraty. - Nie wiem, nie widziałem, gdzie ich zamykali... - Dealer przysunął się do prętów i dotknął ich. Te nagle zaczęły syczeć, potem dymić, aż w końcu wybuchły. Wszyscy odskoczyli w ostatnim momencie. W powietrze wzniosły się tumany kurzu. Kawałki metalu upadły na ziemię. Karol ostrożnie przeszedł przez powstałą w kratach dziurę. - Co to było? - zapytał zaskoczony. Wszyscy spojrzeli po sobie. - Nie mam pojęcia - odparła Larisa. - Ale lepiej, żebyśmy stąd poszli, zanim zauważy nas jakiś strażnik. Chyba nie chcecie wracać do cel, prawda?
Hej wam... Dziś nie będzie MSDiN, bo nie mam siły. Czytałam moje stare SMSy z Piterem i zastanawiam się, czy da się wypłakać na śmierć. Dzięki za wszystko, narka i cześć.
Wesołych świąt po raz trzeci! XD dzisiaj miałam chwilę, także napisałam wam rozdział... No, chwilę czy nie chwilę - ponad 1100 słów! Także mamy nowy rekord, chociaż to i tak jak zawsze był chłam i pierdzielenie o Szopenie. Ale co tam :D jak wam minęły święta? Bo mi fajnie, a mój najlepszy prezent to...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Także radzę uważać :D mówię to szczególnie do ciebie, ThisIsHerobrine :) no, i dzięki wielkie za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i - co dla mnie najważniejsze - komentarze! No, to narka i cześć! ;)