27. Sojusznik w mroku

577 63 3
                                    

Doknes ocknął się parę godzin później. Pierwsze, co zobaczył, to ciemne, nocne niebo upstrzone gwiazdami. W pierwszej chwili nic nie pamiętał, co się stało, jednak wspomnienia powoli wracały. Podniósł się, jednak poczuł ból w prawej ręce. Poruszał nią i spostrzegł, że ma skręcony nadgarstek.
- Mam nadzieję, że nie ma tego więcej - powiedział cicho. Rozejrzał się. Była już późna noc. - Lepiej będzie się gdzieś ukryć. I może znajdę coś do jedzenia... Miejmy nadzieję, że nie ma tu strażników.
- Hej, ty! - usłyszał czyjś głos od tyłu. Odwrócił głowę i zobaczył, że tuż za nim stoi Mroczny Szkielet. Szturchnął chłopaka mieczem w plecy. - Co ty tu robisz?
- Eeee... - zaczął Doknes. Powoli zaczął się oddalać, jednak Szkielet podążał za nim, machając mieczem.
- Gdzie jesteś? - zapytał. - Dobra, może mi się przesłyszało...
Hubert ukrył się pomiędzy krzakami po drugiej stronie chodnika i zaczął obserwować strażnika. Ten zrobił jeszcze jeden niepewny krok, aż w końcu odszedł.
- Przecież nie jest aż tak ciemno... - Doknes zaczął myśleć na głos. - On jest ślepy? W sumie, nieistotne. Lepiej spadać, bo zaraz może się tu pojawić jakiś inny strażnik.
Chłopak przebiegł obok drogi w stronę najbliższej wieży. Nie wiedział, gdzie powinien się kierować; nie znał zamku i nie wiedział, gdzie będzie bezpieczny. W pewnym momencie przypomniał sobie, gdzie wcześniej biegł z przyjaciółmi - to tej części twierdzy, gdzie trzymano więźniów. "Może tam się schronię? - pomyślał. - Podobno tam jest względnie bezpiecznie... Spróbuję".
Hubert zawrócił i ruszył w stronę obsydianowej wieży. Na wszelki wypadek wyjął siekierę, żeby w razie potrzeby mógł się obronić. Budynek był tak ciemny, że niemal znikał na tle nocnego nieba, jednak chłopak cały czas go widział.
- Doknes? - w ciemności rozległ się znany Hubertowi głos. Jakiś strażnik, który stał niedaleko wieży, podbiegł do niego.
- Hunter? Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony chłopak.
- Stoję - zaśmiał się Adam. - No, stałem. Jak się tu znalazłeś? Uwolnili cię?
- Sam się uwolniłem. Chciałem z resztą pobiec tam - wskazał na wieżę z obsydianu - ale zaatakował nas wilkołak. Znaczy, Roxu przemieniony w wilkołaka. Spadłem z mostu i nie wiem, gdzie oni się podziali.
- Nic ci się nie stało? - zapytał Hunter, a jego głos nagle zrobił się bardzo troskliwy. Doknes uniósł dłoń.
- Poza skręconym nadgarstkiem chyba nic. Cud, że przeżyłem...
- Lepiej, żebyś się ukrył - stwierdził chłopak. - Chyba nawet wiem, gdzie. Chodź.
- Jak to możliwe, że Herobrine zrobił z ciebie strażnika? - zapytał Hubert, kiedy ruszyli w stronę wieży.
- Sam nie wiem - Hunter wzruszył ramionami. - Może to był fuks, może chce mnie utrzymać przy życiu...
- A nie wyprał ci mózgu?
- Nie miał mi czego wyprać - zaśmiał się Adam. - To teraz ty mi powiedz, stary: Czemu chcieliście ukryć się w Wieży Skazańców?
- Larisa mówiła, że to w miarę spokojne miejsce - odparł Hubert.
- Czyli jednak ją nie zabili?
- Nie. Sam ją uratowałem - dodał z dumą.
- Aha... A poza tobą i nią, z kim jeszcze tam szliście?
- Z Dealerem, MWKą, Mardeyem, Ishyx i Czerwonym.
- Kim?
- Ishyx to dziewczyna, która uwolniła Marcina spod kontroli Herobrine'a. Mistrzyni Walki. A Czerwony to jeden z moich klonów.
- Widzę, że będziesz miał dużo do opowiadania, jak już będziemy wolni - Hunter wyjął z kieszeni pęk kluczy i otworzył żelazne drzwi wieży. Wpuścił Doknesa do środka, a potem sam wszedł za nim. - Słuchaj, jest miejsce, gdzie mógłbyś zostać, ale tylko na jedną noc. Przykro mi, chcę ci pomóc, ale nie mogę ryzykować gniewu Herobrine'a...
- I tak już bardzo mi pomogłeś - odparł Hubert.
Oboje ruszyli po kręconych schodach na górę, aż w końcu doszli na pierwsze piętro wieży. Adam wyjął kolejny klucz i otworzył kolejne stalowe drzwi. Doknes wszedł do środka, a Hunter stanął w wejściu.
- Rano przyjdę cię stąd wypuścić - powiedział. - Nie martw się, nie chcę ci nic zrobić. Przyrzekam, że rano tu przyjdę - położył rękę na sercu. - A teraz odpocznij nieco, chyba masz za sobą sporo ciężkich chwil.
- Wielkie dzięki, stary. Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć...
- Najważniejsze, żebyśmy wszyscy przeżyli - uśmiechnął się. - Dobranoc.
- Dobranoc, Hunter.
Strażnik zamknął drzwi i zakluczył je. Doknes rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu. Stał tam tylko nieco zdezelowany piecyk, crafting i łóżko. Chłopak położył się na nim i chociaż miał głowę pełną obaw i strachu, szybko zasnął.

No hejka! :D przyznajcie się, myśleliście, że Doknes zginie? Nie ma! On jest twardy jak góra lodowa, podobnie jak reszta. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał... I sorki, że wszedł nieco później, ale byłam w kinie na Vaianie. Polecam :) jeszcze raz dzięki za wszystko, no i pa, moje frędzle! :D

[TOM 1] TeamPrzyjaźń i inni- Minecraft. Legenda Braci Przeznaczenia [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz