Przyjaciele pobiegli przez korytarz, aż w końcu dotarli do schodów. Prowadziły one do wyższej części więzienia, w której rzekomo zamknięty był Mardey. Początkowo wszystkie cele wydawały się być puste, jednak po pewnym czasie zaczęło się pokazywać w nich coraz więcej więźniów. W większości były to potwory, które kiedyś mogły być strażnikami - najczęściej Emdermany i Mroczne Szkielety, chociaż w jednym lochu znajdował się nawet Wither. Było tam też sporo ludzi, przypominających zwykłych graczy. Niektórzy spali lub siedzieli pod ścianą, tępo wpatrując się w sufit. Kilku stało przy kratach i zapewne chciało prosić o uwolnienie, jednak widząc, że uciekinierom śpieszy się, nie zatrzymywali ich.
- Na pewno wiesz, gdzie to jest? - zapytał niespokojnie Doknes. - Bo jak nie, to powiedz szczerze. Będziemy tylko tracić czas.
- Tak, to na pewno tu - odparł Dealer. - Co jak co, ale pamięć mam dobrą.
- Ale nigdy nie umiałeś zapamiętać, jak mam na imię - prychnął Hubert.
Karol zamilkł, gdyż nie wiedział, jak skontrować kumpla. W końcu jednak, po paru sekundach dał za wygraną. Byli zamknięci i w ciągłym niebezpieczeństwie, nie był to czas n gdy dogryzanie.
- Jego tu chyba nie ma - parsknęła Larisa, która cały czas rozglądała się po więzieniu. - Dealer, jesteś pewien, że...
- Znalazłem go! - zawołał MWK, który stał już parę metrów dalej, pod jedną z cel. Przyjaciele podbiegli do niego. Rzeczywiście, Mardey był zamknięty w jej środku.
- Fajnie, że jesteście - powiedział, widząc ich. - Moglibyście mnie uwolnić?
- Po to tu przyszliśmy - zaśmiał się Dealer. - To co, chłopaki, robimy kolejne wielkie bum?
- Lepiej nie - stwierdziła Larisa. - Niedaleko stąd jest sporo strażników. Na pewno to usłyszą, a my nie zdążymy zwiać.
- To co robimy? - zapytał Doknes. Dziewczyna uśmiechnęła się przekornie.
- Zaraz wam pokażę - powiedziała. Odsunęła się nieco od celi, rozpędziła się, wyskoczyła w powietrze i kopnęła z wyskoku jeden z metalowych prętów. Ten mocno się wygiął, a Mardey zaskoczony reakcją dziewczyny przewrócił się na ziemię.
- Kobieto... - szepnął Dealer. Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na wygiętą kratę. - Weź mnie tak naucz!
- Proszę bardzo - odparła. Chłopak ostrożnie przecisnął się przez dziurę. - Uczyłam się tego sześć lat. Powodzenia.
- Hej, wy! - usłyszeli czyjś głos. Na końcu korytarza stali dwaj strażnicy-pająki w diamentowych hełmach. - Co wy tu robicie?
- Ups - jęknął Doknes - Spadamy!
Wszyscy rzucili się do ucieczki, a Pająki ruszyły za nimi. Jak na Minecraftowe moby były zaskakująco szybkie i potrzebowały paru chwil, by znacznie zmniejszyć dystans. W pewnym momencie jeden z nich otworzył paszczę i wystrzelił z niej lepką sieć. Trafiła ona w nogi Doknesa, który upadł na ziemię.
- Hubert! - krzyknęła Larisa. Podbiegła bliżej, a w jej ręce pojawił się diamentowy miecz. Pająki zbliżały się mimo tego. Już mało brakowało, by zaatakowały, kiedy drogę zagrodził im ognisty pocisk. Pajęczaki wycofały się nieco.
- Dzięki - szepnął Doknes do Dealera, gdyż doskonale wiedział, kto odstraszył moby. Chwycił pajęczyny i zaczął je rozrywać. Larisa kucnęła obok niego i pomogła mu w tym.
- Dobra, a teraz zwiewajmy - powiedziała, kiedy chłopak był już wolny. - Miejmy nadzieję, że nie...
- Lari! Uważaj! - krzyknął Hubert, ale było już za późno.
Jeden z Pająków skoczył na dziewczynę i powalił ją ma ziemię. Złapała ona strażnika, ten jednak wiercił się i kłapał zębami.
- Uciekajcie! - zawołała do przyjaciół. - Dam sobie radę!
- Ale Lariso, nie...
- Uciekajcie! Prędko!
Doknes zamknął oczy, zacisnął dłonie w pięści, odwrócił się i wraz z Dealerem, MWKą i Mardeyem pobiegł przez korytarz. Cały czas czuł niepokój. "A co, jeżeli Larisa sobie nie poradzi? - myślał. - Chociaż z drugiej strony, wygrała z Herobrinem, więc czym dla niej jest pająk...".
Dobiegli do schodów i jeszcze raz spojrzeli w stronę przyjaciółki. Dziewczyna dalej siłowała się na ziemi z jednym z Pająków, natomiast drugi gdzieś zniknął. Nie namyślając się, popędzili po schodach na dół, na niższe piętro więzienia. Dopiero tam zatrzymali się, by złapać oddech.
- Był blisko - parsknął Dealer. - Miejmy nadzieję, że Larisa da radę rozprawić się z tym Pająkiem.
- Dla niej taki pajączek nie będzie raczej problemem - stwierdził Mardey. - Chyba, że coś przyjdzie mu na pomoc. Wyedy to już inna bajka.
- To co teraz robimy? - zapytał niepewnie Doknes. - Larisa najlepiej znała to miejsce, w sumie nie wiadomo, skąd...
- Przydałoby się poszukać Roxa i Huntera - powiedział MWK. - Tylko zagadka, gdzie oni mogą być...
- Chyba mam przeczucie, gdzie jest Hunter - przyznał Mardey. - W sumie nie wiem, czemu, ale...
- No, to prowadź - Dealer wzruszył ramionami. - I tak nie mamy nic lepszego do roboty, prawda?
Przyjaciele ruszyli powoli przez korytarz. W porównaniu do tamtego, ten wydawał się być totalnie pusty. Jedynym dźwiękiem, jaki dało się usłyszeć, był dźwięk kroków chłopaków. W powietrzu wisiała groza.
W pewnym momencie Doknes instynktownie poczuł, że coś lub ktoś ich obserwuje. Sama ta myśl napełniła go strachem. Rozejrzał się i po chwili zobaczył, że tuż za nimi, w powietrzu unosi się nieduży obłok czarnego dymu.
- Eeee... Ch... Chłopaki... - zająknął się.
- Co jest? - zapytał MWK. Odwrócił się, a widząc obłok, krzyknął i jednocześnie przewrócił się na ziemię.
- Co to takiego? - Dealer powoli zaczął się wycofywać, podobnie jak przerażony Marcin. Chmura dymu nagle nabrała niezbyt wyraźnego kształtu; dało się w niej wyodrębnić parę chudych, widmowych rąk, czerwone oczy oraz coś na głowie, co kształtem nieco przypominało kapelusz.
- Proszę, nie - szepnął MWK. Obłok zaczął przybliżać się do niego. - Nie, nie nie nie! Nie znowu! Kur...
W tym momencie chmura wleciała w ciało chłopaka. Ten zacisnął powieki, a ręce zaczęły mu się trząść.
- Marcin... - zapytał ostrożnie Doknes. - Wszystko OK? Dobrze się czujesz?
MWK zwrócił głowę w jego stronę i otworzył oczy. Rozbłysły one czerwienią. Chłopak podniósł się. Z jego rąk zaczęły lecieć iskry.
- Tak, Szymon - powiedział za złośliwym śmiechem. - Nigdy nie czułem się lepiej.Kurwa, wtedy też była 23! Przypadek? Chyba nie... Dobra, może lepiej już się zamknę i będę dalej poprawiać. Dzięki za wszystko, narka i cześć.
Nie wierzę, jak wielkim zwyrolem jestem xD nie dość, że jest prawie godzina 23, to kończę w takim momencie :D ale już w kolejnym rozdziale pojawi się parę postaci, które na pewno polubicie :D ale nic nie spojleruję... No, dzięki za wszystko, to narka i cześć! :D
CZYTASZ
[TOM 1] TeamPrzyjaźń i inni- Minecraft. Legenda Braci Przeznaczenia [Poprawiane]
FanfictionDoknes, MWK, Dealer, Roxu, Hunter, Mardey - zwyczajni Youtuberzy, którzy żyją jak inni ludzie. Na skutek nieprzewidzianych spraw dostają się do środka ulubionej gry - Minecrafta. Kim są ich sojusznicy i przeciwnicy? Z kim będą walczyć? I najważniejs...