orange

2.4K 161 27
                                    

Spakowała się w dwie duże walizki i wydawać by się mogło, że zabrała cały swój pokój, ale ona brała tylko to, co uważała za przydatne. Nie mogła jednak pojechać bez laptopa, zapasu aparatów, ładowarek, kabli, pudełek do tego sprzętu i wszystkiego, co związane było z Shawn'em. Wiedziała, że przecież wcale tego nie wykorzysta, ale "przezorny zawsze ubezpieczony".

Wyjeżdżali nazajutrz rano. Zarówno jej tata, jak i ojciec jej przyjaciółki zgodzili się pojechać z nimi i być ich "obstawą" na koncercie. Livia dotąd nie mogła uwierzyć, jak to się stało, że dziewczyna zdobyła cztery bilety. Zazwyczaj są dosyć drogie i nie do zdobycia. Miały szczęście?

Całą noc nie mogła spać. Nie zmrużyła oka nawet na chwilę, non stop marząc o nadchodzącym dniu. Wyobrażała sobie, jak Shawn prosi ją na scenę, a później poznają się za kulisami. Zbyt nierealne, ale w takich momentach wszystko wydaje się możliwe. Dlatego warto marzyć.

Rano zerwała się z łóżka, nie czując zmęczenia. Zasnęła może na pół godziny, co i tak nie dało jej zbyt wiele, ale jak na razie naładowana była emocjami i ekscytacją przed wieczorem.

Wyszykowała się w ekspresowym tempie, a nawet zrobiła tacie śniadanie i gorącą kawę, po czym uszykowała ją także do termosa, by mieć ją na później.

Jej opiekun nie spieszył się zupełnie. Spokojnie zjadł posiłek, nie zwracając uwagi na zniecierpliwioną córkę. Wiedział, że to dla niej ważne, więc także nie dogryzał jej w żaden sposób. Kiedy skończył się posilać, wypił resztę ciepłego napoju i oznajmił, że mogą ruszać. Liv w mgnieniu oka znalazła się w korytarzu, a już po kilku chwilach stała przy samochodzie z walizkami, czekając na ojca.

Mężczyzna zaśmiał się szczerze, wychodząc powolnym krokiem z domu.

– Boże, tato, szybciej – ponaglała go, podskakując niewysoko, by nie rozbić bagaży o bruk.

– Spokojnie, przecież nam się nie spieszy – odparł, a Liv od razu zgromiła go wzrokiem, na co mężczyzna szybko otworzył auto, a ona wrzuciła torby do bagażnika tak szybko, iż omal nie rozbiła auta. Trzasnęła klapą i zaraz potem znalazła się na tylniej kanapie samochodu. Zapięła pasy, od razu wyjmując telefon.

LiviaTheCutePony: Jesu, to już dzisiaj!!!!

shelovescandys: Spokojnie, dziewczyno. Jeszcze czas

LiviaTheCutePony: Jaki czas?! Już wyjeżdżamy

shelovescandys: O matko...

shelovescandys: NIE ZDĄŻĘ

shelovescandys: JEDŹCIE POWOLI

shelovescandys: PLZ

shelovescandys: MUSZĘ OBUDZIĆ TATĘ




***
Rozdział z dedykacją dla mendesqueen98, bo jest niecierpliwa, haha

Meet him || mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz