feldgrau

1.2K 86 16
                                    

Wielkie krople deszczu uderzały o czarny asfalt, pluszcząc ponuro w mroczną noc. Samochody pędziły w tę i z powrotem, chlapiąc wodą na wszystkie strony. Wiatr ustał, choć chwilę przed ulewą huczał między koronami drzew. Liv dreptała poboczem, czując, jak przemoknięte buty stają się coraz cięższe.

To był najgorszy dzień w jej życiu. Musiała wracać do domu na piechotę, zrozpaczona tym, co wydarzyło się wieczorem, do tego mieszkała kawałek drogi za miastem, co wcale nie ułatwiało jej szybkiego powrotu do ciepłego domu. Ponadto, jej telefon nagle się wyładował i nie mogła zadzwonić do nikogo, kto by jej pomógł, a na dokładkę jeszcze ten deszcz.

Miała serdecznie dość. Jej szczęście widocznie trwało zbyt długo, ale nie przewidziała, że jego koniec będzie miał tak drastyczne skutki.

Było jej zimno. Ubrania przykleiły się do jej ciała, nasączone wodą. Domu wciąż nie było widać, za to ulewa nadal się nasilała. Liv miała wrażenie, jakby deszcz huczał już nie tylko wokół niej, ale także w jej głowie, która bolała ją niemiłosiernie, a musiała utrzymać jeszcze miliony myśli, które dziewczyna w tym momencie posiadała.

Gdy nie jechało żadne auto, było kompletnie ciemno i zielonooka zaczynała się bać. Nigdy nie wracała do domu o tej godzinie, a szczególnie nie na pieszo. Teraz jednak nie miała wyboru.

Jakiś samochód zatrzymał się tuż przed nią, oślepiając ją światłami. Z pojazdu wysiadł wysoki chłopak z parasolem. Podbiegł do niej i zabrał ją do środka. Dziewczyna cała się trzęsła, a usta miała sine. Bez oporu poszła z chłopakiem i usiadła w ciepłym wnętrzu auta. Skuliła się na siedzeniu, czekając już na cokolwiek.

– Co ty tu robiłaś? Zaraz odwiozę cię do domu – powiedział troskliwie, kiedy wsiadł do samochodu. Widząc jednak, że Liv dostała drgawek, zdjął z siebie bluzę i okrył ją materiałem. Zielonooka naciągnęła go na ramiona, zatapiając się w fotelu. Zamknęła oczy, próbując powstrzymać drganie dolnej wargi.

Chłopak nakręcił, wyjeżdżając na drogę i jadąc prosto pod dom dziewczyny. Nie zadawał żadnych pytań i nie odzywał się w ogóle, jakby czuł, że nie powinien. Liv była mu za to wdzięczna.

Kiedy byli już blisko jej domu, popatrzyła na kierowcę i w pierwszej chwili wystraszyła się dosyć mocno. Jej wybawca z wyglądu podobny był do Shawn'a, lecz już po chwili rozpoznała w nim chłopaka, który kiedyś był jej sąsiadem. Kiedyś, bo teraz się przeprowadził i Livia nie myślała, że jeszcze go zobaczy.

Wjechali na podjazd jej domu. Zielonooka powoli zsunęła z siebie bluzę bruneta i oddała ją właścicielowi.

– Dziękuję – powiedziała cicho, łapiąc za klamkę.

– Zaczekaj... – powstrzymał ją i chwilę patrzył na nią bez słowa. Wreszcie spuścił głowę, by spojrzeć na swoje dłonie. – Wysusz się dobrze, żebyś się nie rozchorowała – wydusił z siebie.

– Tak, um... Cześć – rzuciła tylko i, nie odwracając się już, wyszła z samochodu, i pobiegła do domu.

Weszła do przedpokoju, czując buchające ciepło ze środka. Pewnie rodzice są już w domu. Zdjęła chlupoczące buty i skarpetki, które w nich zostawiła. Bosymi stopami stanęła na chłodnych płytkach. Spojrzała na siebie w lustrze w tym samym momencie, kiedy do przedpokoju zajrzała blondynka.

– Jeny, Livia, co się stało? – spytała dość niemądrze i zwróciła wzrok na bladą twarz przyjaciółki, jej czerwone oczy i sine usta. Wstrzymała oddech, widząc dziewczynę w takim stanie. Chwyciła ją za rękę i pociągnęła do łazienki.

Zabrała jeden z ręczników, który zarzuciła jej na plecy i zaczęła wycierać nim ciało zielonookiej.

– Mogłaś zadzwonić, przyjechałabym po ciebie – mówiła zatroskana, pocierając jej plecy ręcznikiem, by je wysuszyć.

– Rozładował mi się telefon – wyszeptała Livia, zbyt zmęczona, by mówić głośno.

– Biedactwo... Czemu Shawn cię nie przywiózł? Miałaś z nim zostać co najmniej godzinę dłużej – pomyślała głośno niebieskooka, na co Liv zareagowała nagłym wybuchem płaczu. Klaudia, zdezorientowana taką reakcją, cofnęła się kawałek, ale już po chwili przytuliła zielonooką, by dodać jej otuchy.

– My.. Pokłóci-iliśmy się... – wyszlochała, dopiero teraz odczuwając siłę tych słów, które sobie powiedzieli i pustkę, jaka nagle nastała w jej życiu. Wiedziała, że to był ewidentny koniec tego, co przedtem mieli, ale ona wcale tego nie chciała. Nie chciała końca, nie chciała kłótni, nie chciała tej cholernej nicości.

– Słońce... – dziewczyna nie miała pojęcia, jak pocieszyć przyjaciółkę. Miała świadomość tego, iż był to ogromny cios dla zakochanej po uszy Liv.

– Ja nie chciałam... – zielonooka coraz bardziej lamentowała, przyciskając usta do ramienia Klaudii, by stłumić szloch.

– Wiem, kochanie. Spokojnie... – mówiła delikatnym głosem, by uspokoić dziewczynę. – Wszystko jakoś się ułoży i będzie dobrze.

– Nie będzie – jęknęła, odsuwając się od niebieskookiej. – Wszystko zniszczyłam, on mnie nienawidzi... – usiadła na krawędzi wanny, ocierając wciąż spływające po jej policzkach łzy. Klaudia spojrzała na nią ze współczuciem.

– Może to był nieodpowiedni dzień. To moja wina, ja to wszystko zaplanowałam...

– Nie – Liv pociągnęła nosem. – To nie twoja wina, chciałaś tylko dobrze.

– Ale wyszło okropnie. Zasługujesz na to pieprzone szczęście, Liv – podeszła do niej i ukucnęła przed nią. – Porozmawiaj z nim jutro, na pewno się pogodzicie – poradziła, lekko się uśmiechając.

– Sama nie wiem...

– Chociaż spróbuj. On cię kocha – nalegała, chcąc przywrócić wszystko do poprzedniego stanu.

– Kocha... – powtórzyła, a obraz znów zamazał się przed nią. Teraz widziała tylko jego wściekłą twarz pomieszaną z tą smutną. Nie mogła tego dużej znieść. Nie mogła...

***
Lol, ja płaczę, bo to był mój ukochany ship, który właśnie zatopiłam 😭
+tamten obrazek trochę nie pasuje do sceny, ale chciałabym, żeby tak było, ehe

Meet him || mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz