umber

959 81 8
                                    

Kiedy wysiadła na lotnisku w Toronto, nie miała pojęcia, gdzie iść. W pewnym momencie stanęła gdzieś z boku i zaczęła panicznie wodzić oczami po całym lotnisku, bojąc się nieznajomych ludzi i całego otoczenia. Klaudia miała rację. Nie powinna lecieć sama. Mogła się domyślić, że nie da rady.

Poprawiła obszerny plecak na ramionach, sprawdzając, czy chociaż rzeczy, które zabrała, ma przy sobie. Upewniając się, że niczego nie zapomniała, nasunęła czapkę na głowę i zapięła bluzę, którą dostała od Shawn'a, a która w pewnien sposób dodawała jej odwagi. Zrobiła zaledwie kilka kroków w przód, kiedy poczuła ucisk na ramieniu. Zatrzymała się natychmiast i stała w bezruchu. Co mogła zrobić w obcym miejscu, gdy ktoś ją zaczepił?

Powoli odwróciła głowę z obawą, że zobaczy jakiegoś starego, obleśnego faceta, który upatrzył ją sobie, żeby ją porwać. Zobaczyła jednak kogoś, kogo tak naprawdę się nie spodziewała. Brązowooki patrzył na nią tęsknie i jakby przepraszająco. Miał na głowie czapkę i kaptur, a na nosie okulary, żeby chronić się przed fankami, ale wszyscy wiedzą, że nawet taki kamuflarz nic nie da w porównaniu z czujnym wzrokiem fanek.

Liv bez słowa wtuliła się w niego, zamykając oczy, w których już zebrały się łzy. Zaciągnęła się zapachem perfum chłopaka, za którym tak bardzo tęskniła.

Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam... – wyszeptała w jego koszulkę. Czy szczęście już wróciło?

Zapomnijmy o tym – zaproponował chłopak, gładząc plecy zielonookiej, by ją uspokoić. Livia pokiwała energicznie głową, a czapka, którą miała założoną, zsunęła jej się i spadła na ziemię. Shawn szybką ją podniósł i założył Liv tak, by zasłaniała jej oczy.

Ej! Nic nie widzę! – zaśmiała się, chcąc poprawić nakrycie, ale brunet ją uprzedził, tym razem zakładając jej ją tył na przód.

Lepiej? – spytał, rozgarniając pojedyncze kosmyki włosów, które zostały na czole zielonookiej.

Tak – uśmiechnęła się, przytulając policzek do dłoni brązowookiego. Chłopak pomiział ją po nim, sprawiając, że po raz kolejny Liv zaczęła chichotać.

Chodź, pojedziemy do mnie – zaproponował, chwytając jej rękę. Livia przystanęła na to i podążyła za nim, nie puszczając dłoni chłopaka do czasu, aż nie wsiadła do auta, ale nawet wtedy znów trzymali się za ręce, całą drogę rozmawiając o przyjemnych rzeczach.

***
Niezbyt długi ten maraton mi wyszedł xD

Meet him || mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz