silver

2K 156 37
                                    

– Nigdy. Więcej. Wycieczek. Po mieście – wydukała Livia i rzuciła się na łóżko. Była wykończona.

Złym pomysłem było wyjście z hotelu bez mapy czy znajomości miasta, a mama Liv nie była dobrym przewodnikiem. Dziewczyna była zmordowana ciągłym marszem przeplatanym biegiem. Jedynym plusem było to, iż zapamiętała mniej więcej drogę do hotelu ze sklepiku, który mieścił się na rogu ulicy. To tam właśnie zaczęła się ich nieciekawa przygoda.

– Nie było tak źle – wydyszała jej mama, próbując złapać oddech. Kobieta nie miała najlepszej kondycji, ale uświadamiała to sobie dopiero po tym, jak zaczynała biegać czy intensywnie chodzić.

– Nie? Przez takie błądzenie możemy nie zdążyć wieczorem na koncert! – oburzyła się córka, spoglądając na matkę wilkiem.

– Naprawdę przesadzasz – stwierdziła rodzicielka. – Staram się jak mogę – dopowiedziała, siadając na mało wygodnym fotelu w kącie pokoju.

– Ja też się zawsze staram – odburknęła i usiadła z założonymi rękoma, czując się urażoną.

– I doceniam to, więc ty powinnaś docenić moje starania! – wyrzuciła jej matka, na co Liv się wzburzyła.

– Nie zauważasz nawet, co robię i mówisz, że to doceniasz. Dlaczego kłamiesz? – rzuciła retoryczne pytanie i obie zamilkły. Livia nie lubiła się kłócić i wiedziała, że teraz robią to przez niesłuszne oskarżenia, ale nie zamierzała przyznać się do błędu. Nie teraz.

– Wychodzę – oznajmiła, zabierając swoją torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Przewiązała sobie bluzę na biodrach i zaczesała kosmyki włosów, które wypadły jej z kucyka, za uszy. Podniosła głowę do góry i wyszła z pokoju.

– Nie możesz... – zdążyła tylko powiedzieć kobieta, zanim usłyszała trzask.

Była zdenerwowana, ale bardziej na siebie, że zaczęła tę kłótnię. Przecież wcale nie musiała mówić tego wszystkiego.

Szła bez jakiegokolwiek celu. Doszła do sklepiku na rogu i popatrzyła naokoło. Kawałek dalej dojrzała coś w rodzaju knajpy czy restauracji. Naraz poczuła głód, jednocześnie przypominając sobie, że nie jadła kompletnie nic od rana. Weszła więc do lokalu, błądząc wzrokiem po jego wnętrzu w poszukiwaniu tablicy z wypisanymi daniami.

Wreszcie ją znalazła. Wisiała w kącie pomieszczenia, a pod nią krzątali się ludzie i...

Tutaj wstrzymała oddech, zastanawiając się, czy to naprawdę możliwe. Tyle zbiegów okoliczności, tyle niespodziewanych zdarzeń i znowu ma okazję zrobić to, o czym śniła od dawna.

Niepewnie podeszła do stolika i zdała sobie sprawę, jak bardzo się boi, jak stres wprawia ją w osłupienie, jak bezradnie się teraz czuje.

– Um... Hi – wydukała cicho, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Ten podniósł wzrok znad talerza i uśmiechnął się ciepło.

– Hello – odparł i zmierzył ją wzrokiem. – Do I know you? I think that I saw you some months ago...

– Y-yes... I was at your concert in Berlin...

– Oh, yes! You were crying – przypomniał sobie, kiedy intensywnie myślał przez chwilę.

– Um... Yes – odparła. Nie umiała zbyt dużo po angielsku, co było dosyć dużą barierą pomiędzy nimi. Shawn cały czas był uśmiechnięty i miły, co wprawiało dziewczynę w jeszcze większe zakłopotanie.

– Oh, I'm sorry. Please, sit down – wstał i odsunął jej krzesło. Livia poczuła, jak wszystko przewraca się w jej brzuchu. Usiadła niepewnie, a chłopak wrócił szybko na swoje miejsce.

– Are you hungry? – spytał troskliwie, na co Liv pokiwała głową, starając się oddychać. Tak, oddychać. Była w takim szoku, że każda czynność była dla niej obca.

– What would you like to eat? – dopytywał, spoglądając za siebie na tablicę. Livia cicho powiedziała, co wydaje jej się najlepsze do zjedzenia i, ku jej zdziwieniu, Shawn złożył zamówienie, od razu za nie płacąc.

Livia nie wierzyła w to wszystko. Bo przecież jak mogło się to stać. Jak taka zwykła dziewczyna jak ona nagle je obiad ze swoim idolem w jakiejś badziewnej knajpie.

Rozmawiali w trakcie posiłku. Okazało się, że z jej angielskim nie jest tak źle i w miarę się dogadywali. Niestety, Shawn musiał już iść, bo zbliżała się godzina jego próby przed koncertem.

Liv z żalem pożegnała się z Shawn'em. Zrobili sobie zdjęcie (znaczy, kilka) i oboje rozeszli się. Tak po prostu.



***
Nawet dzisiaj mam wenę. To chyba przez to, że powkurzałam razem z Łukaszem takiego tam pana 😂
E

dit: Nie umiem angielskiego, soz, mówcie, jak coś jest źle

Meet him || mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz