baby blue

1K 90 26
                                    

Ugh, Shaaawn, zostaw mnie – mruknęła, przewracając się na drugi bok. – Nie dotykaj mnie, proszę. Ja chcę spać – narzekała niewyraźniej, wciąż mając sklejone snem powieki.

Oj, przestań już, śpiochu – uniósł się, przenosząc ciężar ciała na ramiona i pomiział jej policzek nosem. Liv uśmiechnęła się, ale wciąż udawała, że śpi.

Daj mi pięć minut – ziewnęła i przeciągnęła się, przekręcając na bok. Mlasnęła cicho, wtulając się w ciało chłopaka.

Ale ja chcę cię teraz, nie za pięć minut – zmarszczył brwi, zaczesując jej rozczochrane włosy do tyłu. Dziewczyna uchyliła jedno oko.

No... dobrze – usiadła na materacu, po raz kolejny się przeciągając. Wyjrzała za okno, zauważając, że wcale nie jest tak wcześnie. Zgarbiła się lekko, zaciskając powieki. Nigdy nie była tak zmęczona, jak dzisiaj.

Shawn pociągnął ją do tyłu i przytulił mocno.

Wszystkiego najlepszego, kochanie – wyszeptał, na co zielonooka zamrugała kilkukrotnie.

O matko, to dzisiaj... – złapała się za głowę. Przecież w urodziny miała być w domu i spędzić ten czas z rodziną. Klaudia na pewno chciała zrobić jej przyjęcie, a ona nawaliła...

Spokojnie, nikt się na ciebie nie gniewa – oznajmił Shawn, jakby czytał jej w myślach. Liv popatrzyła na niego zdziwiona.

No, powiedziałem im, że jesteś u mnie i wrócisz z małym opóźnieniem – wyszczerzył się z zadowoleniem. Zielonooka zmrużyła oczy.

Knujesz za moimi plecami? – spytała podejrzliwie, dźgając go palcem w ramię. Brunet udawał, że nic mu o tym nie wiadomo, a zrobił to tak umiejętnie i uroczo, że Liv już po chwili śmiała się do niego.

Dziękuję, mój najlepszy chłopaku – podarowała mu krótki pocałunek w ramach podziękowania, a już po chwili uciekła z jego kolan i pobiegła do kuchni, gdzie schowała się za drzwiami lodówki.

Nie minęło dziesięć sekund, a brązowooki był już za nią i obejmował ją w pasie, gryząc jej szyję. Liv pisnęła i odwróciła się w jego stronę. Chłopak ukradł jej kilka pocałunków, a następnie oparł swoje czoło o jej i spoglądał w jej oczy.

Wiesz, jesteś wyjątkową dziewczyną. Jestem cholernym szczęściarzem, bo cię mam. Ale chciałbym mieć cię już zawsze. Nie przez chwilę, nie pięć minut, nie przez dzień, miesiąc, rok. Zawsze – powiedział cicho, a Liv czuła, że chłopak bardzo się denerwuje. Pogładziła dłonią jego policzek, uśmiechając się lekko.

Shawn nabrał powietrza i odsunął się od dziewczyny, po czym uklęknął na jedno kolano, wysuwając z kieszeni spodni małe, czarne pudełeczko.

Wiem, że to wcześnie i może się wystraszysz, ale chciałbym mieć cię na zawsze – powiedział drżącym głosem, wyciągając ręce z otwartym pudełkiem, w którym lśnił srebrny pierścionek z pięknym, małym brylantem.

Liv zaniemówiła. Czy on właśnie się jej oświadczył?

Boże, Shawn, ja... – znów płacz. – Tak, tak, tak – wyszeptała, wchodząc między jego wyciągnięte ręce. Przytuliła do siebie jego głowę i zaczęła płakać ze szczęścia, które do niej wróciło. Czy mogło być coś piękniejszego?

Shawn podniósł ją do góry, przez co Livia najpierw krzyknęła, a potem zaczęła się śmiać. Brunet po chwili postawił ją na podłodze i tym razem założył jej pierścionek na palec, a Liv przyjrzała mu się uważnie.

Kocham cię, Shawn – uniosła na niego wzrok, widząc rozpromienioną twarz brązowookiego.

Ja ciebie też, młoda – puścił jej oczko, a później oboje znów cieszyli się sobą.

***
Nie umiem opisywać zaręczyn, lol
To co, niedługo ślub? Livia i Shawn zapraszają wszystkich, bez wyjątku :')

Meet him || mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz