Siedzę z Herą i Kananem przy sterach. Ezra wyjaśnił mi, że każdy z załogi to Widmo. Tak mówią do siebie podczas misji. Kanan to Widmo Jeden, Hera – Widmo Dwa, Chopper – Trzy, Zeb – Cztery, Sabine – Pięć, Ezra – Sześć, a ja mam zostać Widmo Siedem.
— Ezra wyjaśnił ci już sprawę z Widmem? — upewnia się Hera na wszelki wypadek.
Kiwam twierdząco głową.
— Tu masz komunikator — Kanan wręcza mi małe urządzenie. — Pamiętaj, podczas misji staramy się używać tylko pseudonimów, jasne?
Znowu trzęsę głową. Prowizoryczna organizacja w niczym nie przypomina tutaj życia w imperialnej armii. Tam wszystko musi być idealne, perfekcyjne, a urządzenia to dzieła najnowocześniejszej technologii. Komunikator, który dał mi Kanan, nie należy do tych najnowszych. Wygląda trochę jak nieco ulepszony model tych, które używaliśmy jeszcze podczas wojen klonów.
— To ja już idę — Mężczyzna rusza do wyjścia. — Katie, jak skończysz rozmawiać z Herą, przyjdź do mnie. Mam... pewną sprawę.
— Dobra, przyjdę!
Kanan wychodzi z kokpitu. Hera właśnie programuje hipernapęd.
— Hera... — zaczynam niepewnie, zasiadając w fotelu drugiego pilota, który, sądząc po wzorach, należy do Mandalorianki — Jak to jest jako rebeliant?
— No cóż... Każdy dzień wygląda mniej więcej tak samo. Wykradamy Imperialnym jedzenie, czasem paliwo... — tłumaczy — Rozdajemy biednym i to z różnych układów. Walczymy o lepsze życie. Walczymy za innych przeciwko Imperium.
— Dalej mam takie dziwne przeczucie... Jakbym... tu nie pasowała... — wyznaję cicho — Nie wiem, czy umiem tak żyć, nie wiem, czy jestem gotowa na taką walkę...
— Katie, nikt z nas nie jest, uwierz.
Hera kończy programować i wchodzimy w nadprzestrzeń.
***
Idę do pokoju Kanana. Pukam do drzwi, które natychmiast się otwierają. Przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele, gdy wyczuwam silną obecność Mocy wokół mężczyzny.
— Proszę, usiądź — słyszę głos mistrza Jedi.
Kanan klęczy na podłodze z zamkniętymi oczami. Medytuje, a przynajmniej tak mi się wydaje. Siadam koło niego w tej samej pozycji, a gdzieś z tyłu głowy przypominam sobie, jak kiedyś tak samo robiłam z moim mistrzem.
— To o czym chciałeś porozmawiać? — pytam.
Mężczyzna otwiera oczy i spogląda na mnie z wielkim spokojem.
— O Ezrze — odpowiada — Już od jakiegoś czasu szkolę go na Jedi, ale chyba nie jestem zbyt dobrym nauczycielem.
— Na pewno jesteś świetnym mistrzem! — uśmiecham się.
— Ale przydałoby mi się trochę pomocy... Co byś powiedziała na wspólne szkolenie? Może ty mogłabyś nauczyć czegoś Ezrę?
— No nie wiem...
Przez ostatnie lata władałam tylko Ciemną Stroną. Jak miałabym pokazać Ezrze ścieżkę Jedi? W dodatku sama mało jeszcze wiem o Jasnej Stronie. Za krótko byłam Jedi, by móc komuś przekazać moją wiedzę o ich technikach walki.
— Wiem, że odsunęłaś się od Mocy, Katie — mówi Kanan — Ale może... może dasz radę do niej wrócić, zacząć od nowa?
Próbowałam, Kanan. To dla mnie niemożliwe.
CZYTASZ
Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔
Fanfiction[CZĘŚĆ PIERWSZA] ❝Ciemna Strona drzemie w każdym z nas, a prędzej czy później po prostu się przebudzi, lecz nigdy nie trać wiary w Światło.❞ Od zawsze wiedziałam, że moje życie toczyło się zbyt szybko, a przez to wielu ludzi musiało za mnie ponosić...