Rozdział 23: Zabij mnie, proszę... ✔

472 41 10
                                    

Odpalam ciemnoniebieskie ostrza po obu stronach inkwizytorskiego miecza i blokuję cios Maxa. Chłopak napiera mocniej, a po chwili odskakuje, by posłać kolejny, tym razem silniejszy atak. Nasze miecze zderzają się ze sobą w zawrotnym tempie, czemu towarzyszy charakterystyczny zgrzyt.

W jego oczach widzę wielką determinację, a każde jego cięcie jest nad wyraz perfekcyjne. Jego styl zmienił się od naszego ostatniego spotkania na Malachor i to tak znacząco, że mam wrażenie, że walczę z kompletnie inną osobą. Czyżby to zasługa jakichś specjalnych treningów? Choć Max wciąż porusza się bardzo zwinnie, sprawiając wrażenie tańczącego podczas walki, to jego ataki są o wiele bardziej precyzyjne, a przede wszystkim silniejsze i trudniejsze do zablokowania.

— Nie licz na taryfę ulgową — mówi Inkwizytor, wykonując atak z lewej strony.

— Nawet o tym nie pomyślałem — odpowiadam, blokując jego cios.

Max przeskakuje nade mną, wykonując ładne salto. Tym razem próbuje zaatakować mnie od tyłu, ale w ostatniej chwili udaje mi się sparować cięcie tuż nad moją głową.

Cieszę się, że zabrałem inkwizytorski miecz od Katie. O wiele łatwiej jest mi odbierać ataki Inkwizytora, który dzierży tę samą broń. Z pojedynczym mieczem miałbym o wiele trudniej, a nawet mógłbym nie zdążyć zablokować niektórych ciosów.

Nagle Max odpycha mnie Mocą. Czuję, jak moje nogi gwałtownie odrywają się od podłoża, a po chwili czuję wiatr we włosach. Próbuję złapać równowagę, ale jest tylko gorzej. Na próżno wymachuję rękami i nogami. Pędzę gdzieś w tył, prawdopodobnie w stronę Kanana walczącego z Katie. Słyszę w oddali odgłosy ich walki, a przy okazji śmiech inkwizytora.

— Kanan, uważaj! — wołam, gdy już wiem, że jestem naprawdę blisko.

Mężczyzna nie reaguje w porę, przez co z ogromną siłą uderzam plecami o jego plecy. Oboje tracimy równowagę, a siła uderzenia sprawia, że ląduję na krawędzi mostu, z którego zwisa mi cała dolna połowa ciała. Miecz wypadł mi gdzieś po drodze, ale na szczęście nie spadł w przepaść.

Próbuję się wciągnąć z powrotem, jednak Max zdążył już do mnie podejść i stanąć mi stopą na dłoń. Skrzywiam się z bólu, co wywołuje satysfakcję Inkwizytora.

— Wydaje mi się — mówi Inkwizytor z wyraźną kpiną w głosie — Że jeśli spadniesz w ponad trzydziestometrową przepaść, nie będzie z ciebie co zbierać.

— Zamknij się — odpowiadam przez zaciśnięte zęby, wciąż próbując się jakoś podciągnąć.

Moc nagle zadrżała. Max też to wyczuł, ponieważ gwałtownie odwrócił się w stronę źródła tych wibracji. To Kanan je wywołuje – mężczyzna prawą dłonią odpycha Katie w stronę pobliskiego wejścia, natomiast drugą kieruje w stronę Maxa, który przelatuje przez prawie całą długość mostu. Dziewczynie szybko udaje się odzyskać równowagę, ale Inkwizytor nie ma już tyle szczęścia i leży jak długi na zimnej, jasnej posadzce.

— W porządku? — pyta mistrz i pomaga mi się wciągnąć.

— Wszystko gra — odpowiadam i przyciągam do siebie swój miecz.

Odpalam ostrza ponownie. Znowu stoimy z Kananem plecami do siebie, ale tym razem to ja jestem naprzeciw Katie, która już pędzi do ataku. Za sobą słyszę, że Inkwizytor zdążył się już podnieść i włączyć na nowo swoje ostrza, które wyłączyły się pod wpływem uderzenia o ziemię. 

Dziewczyna wykonuje cios z góry, ale sprawia wrażenie bardzo zdenerwowanej. Ona wcale nie chce mnie atakować, ale... przedostać się na drugą stronę?

Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz