Rozdział 11: Tak, jestem Sithem ✔

975 65 8
                                    

Otwieram oczy i przez chwilę widzę tylko białą plamę. Po chwili wszystko staje się bardziej wyraźne i mogę już rozpoznać kilka kształtów.

Widzę białe biurko, tego samego koloru półki z książkami na jasnych ścianach i kilka zdjęć przedstawiających różne krajobrazy lub moją osobę w towarzystwie starych znajomych. Rozpoznaję to miejsce – to mój dawny pokój na Imperialnym Niszczycielu.

Podnoszę się z łóżka, co skutkuje mocnym bólem głowy, i przecieram oczy. Na drzwiach szafy obok biurka wisi jakieś ubranie. Poznaję je: peleryna, lekki pancerz, spodnie – wszystko w czerni. Wyjątkiem jest srebrny, połyskujący pas.

Wstaję i podchodzę do biurka. Zauważam dwa miecze świetlne, których błyszczące rękojeści połyskują na jego blacie. Jeden to mój stary, niebieski miecz, który rozpoznaję po wyrytych fikuśnych literkach na rękojeści, a drugi to ten czerwony, którego używałam za czasów służenia Imperium.

Ściągam ubranie z szafy i idę do łazienki, której drzwi znajdują się na końcu pokoju. Wykonuję poranną (a przynajmniej tak mi się wydaje, że jest już ranek) toaletę i ubieram się w moje nowe ubranie. Po chwili jestem już gotowa. Wkładam miecze za pas i wychodzę z pokoju.

Idę przed siebie. Co zawsze robiłam rano? Wspomnienia wydają się bardzo odległe... A tak, już pamiętam. Szłam do Iwa i szliśmy razem na śniadanie. Niestety, od dzisiaj muszę sobie radzić sama...

Zegar na ścianie pokazuje poranną godzinę, więc udaję się do stołówki. Nie wiem, czy jestem gotowa na spotkanie z tymi wszystkimi ludźmi. Opuściłam ich, zdradziłam. Co oni na to?

Słyszę krzyki i śmiechy dochodzące zza rogu. Zatrzymuję się przed wielkimi, rozsuwanymi drzwiami i biorę głęboki oddech. Czuję zapach kakao...

Wchodzę do stołówki z uśmiechem. Chyba nie zrezygnowali z robienia mojego ulubionego kakałka?

Nagle wpada na mnie tysiące ludzi.

— Witamy w domu, Katie! — krzyczą wszyscy.

Mrugam kilka razy. Tyle osób na raz zaczyna mnie witać, przytulać i wołać miłe słowa. Większości z tych osób nawet nie znam, innych kojarzę ze szkoleń inkwizytorskich sprzed kilku miesięcy i lat. Wszyscy Inkwizytorzy i Inkwizytorki tak po prostu cieszą się z mojego powrotu. Nie do wiary!

— Hej, Katie. Pamiętasz mnie? Ej, Katie, jak leci? — słyszę ze wszystkich stron — Usiądziesz ze mną? Co słychać? Brakowało tu ciebie...!

Uśmiecham się szeroko i czasem odpowiadam na niektóre pytania. Naprawdę wszyscy na mnie czekali? Dlaczego? Co musieli im powiedzieć? Przecież gdyby wiedzieli o mojej zdradzie, raczej nie cieszyliby się na mój widok. Z całą pewnością Vader wspomniał im o jakiejś misji czy czymś podobnym, by nie wzbudzić podejrzeń, a o ucieczce poinformował tylko garstkę, w tym Iwa.

Udało mi się jakoś przedostać przez tłum i usiąść przy ostatnim stoliku.

Dostaje przepyszne kakao w moim ulubionym kubku z napisem Chwała Inkwizycji! i zaczynam jeść przepyszne bułeczki z rozpływającą się w ustach czekoladą.

Nagle pada na mnie jakiś cień i podnoszę oczy, by wygarnąć komuś, że przeszkadza mi w rozkoszowaniu się moim ukochanym jedzeniem, ale niespodziewanie napotykam czyjś prześliczny uśmiech.

Chłopak o śniadej cerze na pewno jest starszy ode mnie przynajmniej o parę lat. Ma krótką brązową grzywkę, a jego oczy są w kolorze czekolady, która znajduje się w moich śniadaniowych bułeczkach. Nieznajomy ma na sobie biały t-shirt, a na to narzuconą czerwoną koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami. Od pasa jego potarganych jeansów zwisa srebrny łańcuch.

Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz