Minął cały dzień od mojej rozmowy z mistrzem. Od tamtej pory nie widziałam się z nim ani razu, nawet odwołał wszystkie nasze zajęcia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że misja jest już zatwierdzona, a ja nie mogę z niej zrezygnować. Nie mam pojęcia, skąd Imperialni mają wszystkie możliwe dane o przyszłych misjach rebeliantów, ale zawsze – no, w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach – są one bardzo dokładne. Rebelianci muszą mieć jakiegoś kreta czy coś w tym stylu lub po prostu mają niesamowitego pecha.
Max wrócił kilka godzin temu. Na sam koniec ich szkolenia musieli im dać niezły wycisk, ponieważ cała grupa Inkwizytorów, która wróciła ze statku Imperatora, wyglądała jak żywe trupy chcące uzyskać choć odrobinę snu. Dlatego wszyscy udali się prosto do swoich pokoi, pojawiając się dopiero na kolacji.
Po posiłku udaliśmy się do naszych pokoi. W końcu mam okazję porozmawiać z Maxem, który rozwalił się na moim łóżku, nie mając zamiaru robić mi ani centymetra wolnego miejsca. Przyciągam wygodny fotel obrotowy w stronę łóżka i siadam na nim po turecku, wpatrując się w szatyna, który odbija jaskrawą piłeczką o ścianę, łapiąc ją to w prawą, to w lewą rękę.
— I co twój mistrz powiedział na ten sen? — pyta chłopak, łapiąc piłeczkę w obie dłonie.
— Skąd wiesz, że u niego byłam?
Max posyła mi kpiący uśmieszek.
Chyba pierwszy raz od nie wiadomo kiedy widzę Maxa w normalnych ubraniach, a nie w pancerzu i zbroi. Chłopak ma na sobie zwykłe szare dresy i granatowy, trochę za duży, podkoszulek. Jego brązowe włosy sterczą w każdym możliwym kierunku, a pod czekoladowymi oczami widać wyraźne zasinienia spowodowane brakiem snu.
Teraz zastanawiam się, jak idiotycznie muszę wyglądać w dwóch nisko związanych kucykach, ciemnej koszulce z lothalskim kotem, dziurawych spodniach i różowych skarpetkach w komety, ale zważając na stan wizualny Maxa, na pewno wyglądam o niebo lepiej.
— Przecież wiem, że nie przestałabyś się tym zamartwiać. A poza tym — Chłopak zaczyna Mocą przekładać piłeczkę z ręki do ręki. — Rozmawiał ze mną. Vaderuś naprawdę się o ciebie martwi. To nawet... urocze.
Przewracam oczami na dźwięk tego idiotycznego zdrobnienia. Co do reszty, to naprawdę Vader mógłby w lepszy sposób niż wczoraj okazywać swoją troskę, nie miałabym nic przeciwko. W dodatku nic mi nie pomógł odnośnie wizji i tylko dał mi do zrozumienia, że ona i tak się wydarzy.
— Musimy lecieć tam razem — mówi Inkwizytor z poważną miną, zatrzymując piłkę w powietrzu — Powiedział, że jeśli to naprawdę była wizja, to jak nie spełni się na tej misji, to na następnej...
— To nie ma sensu. Dopilnuję, aby do tego nie doszło.
Chłopak podnosi się z łóżka.
— Nie chcę umierać — Jego głos lekko się łamie. — Nie ciągnie mnie na tamten świat.
Nie mogę uwierzyć, że rozmawiam z tą samą osobą, co wczoraj. Wtedy Max wydawał się pewny siebie, niewzruszony wróżbą śmierci. Nawet w to nie za bardzo wierzył. A teraz? Chyba doszło do niego, że to poważna sytuacja, że zagrożenie jest realne i... praktycznie nieuniknione.
— Vader powiedział, że to misja samobójcza — mówi, patrząc na mnie szklanymi oczami.
— Co...?
— Jarrus stał się teraz bardzo... specyficzny? Chyba tak go określił — tłumaczy, tłumiąc drżenie głosu — Jest teraz tak zjednany z Mocą, że pokonanie go będzie prawie niemożliwe. Wiesz, koleś stracił wzrok, więc inne zmysły jakoś mu się wyostrzyły. A że jest Jedi, to padło na jego Moc. Kurde, pewnie z niego będzie teraz prawdziwy komandos...!
CZYTASZ
Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔
Fanfiction[CZĘŚĆ PIERWSZA] ❝Ciemna Strona drzemie w każdym z nas, a prędzej czy później po prostu się przebudzi, lecz nigdy nie trać wiary w Światło.❞ Od zawsze wiedziałam, że moje życie toczyło się zbyt szybko, a przez to wielu ludzi musiało za mnie ponosić...