Niebieskie ostrze mocno napiera na Inkwizytorkę, która zwinnie odbija jego ataki. Katie nie daje za wygraną i uderza coraz mocniej, aby w końcu znaleźć słaby punkt Kayli. Trwa zacięta walka, w której jak na razie nikt nie wygrywa.
Odpalam miecz, by pomóc Katie w pojedynku, licząc na to, że Kayla wycofa się, widząc naszą przewagę liczebną. Jednak w tym samym momencie mój komunikator zaczyna brzęczeć, a panel na ręce rudowłosej dziewczyny po raz kolejny mruga na niebiesko.
Ktoś się zbliża, a w duchu mam nadzieję, że to jeszcze nie Vader. Jeśli Lord Sithów przyleci tu, zanim dostarczymy holokron do najwyższego punktu świątyni, cała misja pójdzie na marne. Nie możemy pozwolić, aby on go zdobył!
Słyszę dziwny dźwięk, jakby jakieś brzęczenie. Odwracam się za siebie i widzę lecącego Inkwizytora. Chłopak leci na swoim inkwizytorskim mieczu, którego dwa czerwone ostrza robią za dość dobre śmigło.
— Chyba was pogrzało...! Katie, kolejny! — wołam, będąc pod wielkim wrażeniem zastosowania inkwizytorskiej broni — Kiedyś... kiedyś zrobię sobie taki miecz...
— Wiesz co? — uśmiecha się Katie, jednocześnie odpychając atak Kayli — Dam ci taki na urodziny.
Inkwizytor o brązowych włosach lekko zasłaniających mu oczy wylądował tuż naprzeciwko mnie.
— Max? — woła zaskoczona Katie — Max, co ty tu robisz?!
Chłopak uśmiecha się lekko.
— Nie cieszysz się, Katie? — pyta niewinnym głosem — Chyba się za mną stęskniłaś, co?
Ruszam do ataku na Inkwizytora. Max blokuje mój cios i sam zadaje następny. Jest ode mnie wyższy i silniejszy, przez co ma nade mną lekką przewagę. Chłopak odpycha mnie Mocą, przez co przewracam się na ziemię. Kątem oka dostrzegam, że Kayla przegrywa z Katie – Inkwizytorka uderza plecami o ścianę, odepchnięta przez atak rywalki. Eh, przynajmniej jej dobrze idzie.
— Ezra, zmiana! — woła dziewczyna, lecz chyba nie za bardzo wiem, co ma na myśli.
Podnoszę się z podłogi i ponownie odpalam swój miecz, który wyłączył się pod wpływem uderzenia w ziemię. Widzę, jak Katie wykonuje nade mną salto i atakuje Maxa z góry. Już rozumiem, o co jej chodziło!
— Szlag by was wszystkich trafił! — krzyczy rozwścieczona Katie, a ja czuję, jak jej drugi miecz świetlny, który mam przypięty do paska, odpina się i leci w jej stronę, w międzyczasie się włączając, a później lądując w dłoni dziewczyny.
Odwracam się za siebie i dostrzegam błysk czerwonego ostrza. W ostatniej chwili blokuję atak Kayli, która chciała wykorzystać moją nieuwagę. Dziewczyna z zawziętością wykonuje ataki, a ja ze wszystkich sił próbuję się jakoś bronić. Ci z Imperium naprawdę są dość dobrze wyszkoleni jak na swój wiek. Podejrzewam, że ta dwójka Inkwizytorów musi być gdzieś w naszym wieku, ewentualnie niewiele starsza. Kto ich szkoli? Vader? Imperator? A może Katie już ma takie uprawnienia?
Po chwili Kayla kopie mnie w brzuch i na moment nie mogę oddychać. Ledwo zdążam się wyprostować, a Inkwizytorka daje mi kopniaka z półobrotu w twarz... Upadam na ziemię, a miecz wypada mi z dłoni. Czuję smak krwi w ustach.
— Z tego, co o tobie słyszałam, myślałam, że potrafisz nieco więcej... — śmieje się szatynka, kładąc lewą nogę na mojej piersi, tym samym przyciskając mnie do ziemi i nie pozwalając się ruszyć. — Jakieś ostatnie słowa, rycerzyku? — Kayla unosi nade mną swoje ostrze.
Zamykam oczy, szykując się na ostateczny cios. Zabije mnie jednym ruchem, czy każe mi cierpieć przez długi czas? Śmierć boli? Co się ze mną stanie? Nie, nie chcę umierać! Nie dzisiaj, nie teraz...! Dlaczego tak słabo przykładałem się do ćwiczeń z Kananem?! Dałem się tak łatwo pokonać! Kayla powaliła mnie tak szybko... Dlaczego, dlaczego muszę być taki słaby?!
CZYTASZ
Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔
Fanfiction[CZĘŚĆ PIERWSZA] ❝Ciemna Strona drzemie w każdym z nas, a prędzej czy później po prostu się przebudzi, lecz nigdy nie trać wiary w Światło.❞ Od zawsze wiedziałam, że moje życie toczyło się zbyt szybko, a przez to wielu ludzi musiało za mnie ponosić...