Rozdział 7: Mój przyjaciel Inkwizytor ✔

876 83 10
                                    

*Trzy lata wcześniej – Mustafar*

Lecimy na Mustafar. Jest to planeta na Zewnętrznych Rubieżach, której powierzchnię pokrywają głównie skały i lawa, a z tego, co kojarzę, jest tu jakaś fabryka i baza Separatystów, ale wątpię, aby ktoś byłby w stanie tutaj mieszkać. Temperatura jest tu tak wysoka, że to chyba niemożliwe, by spędzić tutaj więcej niż jeden dzień.

— Jesteśmy na miejscu — informuje droid C-3PO — Planeta Mustafar. Dalej nie uważam, aby był to dobry pomysł...

— Wysiadamy — ignoruje go Obi-Wan.

— C-3PO — zwraca się do niego Padmé — Ty zostań na statku.

Padmé spogląda na swój dość sporych rozmiarów brzuch. Już za kilka tygodni będzie mogła zobaczyć swoje maleństwo, ale wiem, że najpierw chce sprowadzić Anakina do domu, by razem z nim cieszyć się rodzicielstwem. Obi-Wan opowiedział jej wszystko: o Ciemnej Stronie, o nagraniu ze Świątyni, na którym Skywalker zabijał młodzików, i o Kanclerzu, który okazał się Lordem Sithów. Padmé nie uwierzyła we wszystkie jego słowa. Nie dziwię się jej. Sama nie mogę przyjąć do wiadomości, że mój mistrz przeszedł na Ciemną Stronę, a ja jestem tutaj z polecenia samego Dartha Sidiousa. To wszystko wygląda jak jeden wielki i strasznie długi koszmar, z którego nie potrafię się wybudzić.

Kobieta bierze głęboki oddech i wstaje z fotela.

Wychodzimy na zewnątrz. Jest okropnie ciepło, przez co trochę żałuję, że nie zostałam w klimatyzowanym statku. Kawałek dalej stoi jakiś budynek, a wszędzie dookoła wypełnia tylko lawa i kamienie.

— To statek Anakina! — mówię i wskazuję na maszynę, która stoi kilkanaście metrów od nas.

Wszyscy patrzymy w tamtą stronę. Padmé zamyka oczy, jakby nie chciała widzieć tego statku. Chyba zaczyna wierzyć, że to, co powiedział Obi-Wan, to najszczersza prawda.

— Tak, to jego — zgadza się ze mną Obi-Wan — Chyba musi gdzieś tu być...

I nagle, jak na zawołanie, zjawia się on... Anakin staje przed nami i wpatruje się w swoją ukochaną. Skywalker ma na sobie czarną lekką zbroję i szatę sięgającą do ziemi.

— Padmé...! — woła z uśmiechem.

— Annie... — szepcze kobieta i wpada w jego ramiona.

Trwa to dłuższą chwilę, lecz ani ja, ani Obi-Wan nie przerywamy im tego powitania.

— Obi-Wan mówił, że przeszedłeś na Ciemną Stronę — mówi Padmé dążącym głosem — Powiedz, że to nieprawda! Zabijałeś młodzików... Powiedz, że to kłamstwa!

— Padmé... Ja... — odsuwa się od niej, aby spojrzeć jej w oczy — Robię to dla twojego dobra. Wszystko mam pod kontrolą, naprawdę.

— Dla mojego dobra?! Nie wierzę...

— Nie pozwolę, abyś umarła podczas porodu. Ocalę cię, ocalę Katie... — tłumaczy z zapałem — Mam Moc, która może cię ocalić. Jestem silniejszy niż Imperator, mogę go obalić!

— Przestań, nie mów tak! — krzyczy Padmé i odsuwa się od Anakina, a z jej oczu spływają łzy.

— Pomyśl. Możemy rządzić całą Galaktyką! Ty i ja. Nikt nam nie będzie mówił, co mamy robić! Czy to nie jest cudowne? — W jego oczach błyszczą dziwne, szalone iskierki.

Mówi jak szaleniec. Teraz widzę, że naprawdę jest z nim coś nie tak. 

— Nie... Nie poznaje cię, Annie... — szepcze Padmé. — Więc to prawda, Anakina już nie ma... Zabił go Vader! Obi-Wan miał rację... Tamtego Skywalkera już nie ma...!

Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz