Rozdział 9: To moja wina! ✔

851 73 16
                                    

Jesteśmy już na Duchu i przygotowujemy się do misji. Nagła zmiana planów spowodowała, że musimy lecieć po paliwo na jeden z Imperialnych statków w sąsiednim układzie. Coś mi tu nie gra... Imperialni nie zmieniają planów tak po prostu...

— Też masz takie uczucie? — pyta mnie Ezra — Dziwny... chłód, złość...

Skupiam się na chwilę. Chłód? Nie, nic takiego nie czuję. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.

— Hmm... Nie, wręcz przeciwnie. Czuję znajome... ciepło — odpowiadam zgodnie z prawdą. — Ezra, na pewno dobrze się czujesz? Może po prostu...

— Nic mi nie jest! — woła — Czuję się świetnie! To coś w Mocy...

— Koniec rozmów, lecimy! — przerywa mu Kanan, który właśnie wszedł do salonu — Ezra, lecisz ze mną, Zebem i Sabine.

— A Katie? — pyta chłopak.

Kanan odwraca się w moją stronę.

— Ty zostaniesz z Herą na statku. Po tamtej misji lepiej, abyś przez jakiś czas nie zwracała na siebie uwagi.

W stu procentach go rozumiem. Nie chcę, aby Imperium wysłało kolejnych Inkwizytorów. Kanan ma rację – muszę przez jakiś czas pozostać w ukryciu, by nie ściągać kolejnych kłopotów.

— Ale to nie w porządku! — krzyczy Ezra — Jedi powinni się trzymać razem!

— Ezra, Kanan ma rację — mówię — Ktoś może wyczuć moją obecność. Nie chcesz chyba kolejnych Inkwizytorów, prawda?

— Ale...

— Idź już, Ezra. Beze mnie będzie lepiej.

Chłopak bierze głęboki oddech.

— No dobra... To, do zobaczenia! — woła niechętnie i idzie w stronę Upiora, w którym czeka reszta załogi.

— Do zobaczenia! — odpowiadam — Ezra... — Chłopak odwraca się w moją stronę. — Niech Moc będzie z Tobą.

***

Siedzę z Herą przy sterach Ducha. Po niecałych dwóch godzinach Kanan zgłosił się przez komunikator i powiedział, że paliwa nie ma i muszą wracać.

Właśnie po nich lecimy. Wychodzimy z nadprzestrzeni, a przed nami ukazuje się Imperialny Krążownik i sześć myśliwców TIE.

— Czyli się nas spodziewali... — mówi Hera.

— Chyba jak zwykle — uśmiecham się i zestrzeliwuje TIE-a.

— Katie, idź do wieżyczki — rozkazuje pilotka.

Posłusznie wykonuję polecenie i zasiadam w miejscu, z którego zazwyczaj strzela Kanan. Namierzam kolejnego TIE-a, który po chwili rozpada się na kawałki.

Myśliwców pojawia się coraz więcej, a ani Kanan, ani Ezra, Zebb czy Sabine się nie zgłaszają.

— Ile oni tego mają? — woła Hera, gdy nadlatuje koleje pół tuzina myśliwców.

— Nie mam pojęcia! — odpowiadam — Ale gdzie Kanan i reszta?!

— Już dawno powinni tu być... Widmo 1? — woła Hera komunikatora — Widmo 1, słyszysz mnie?

Żadnej odpowiedzi. Coś jest nie tak...

— Widmo 4? — Lasat również nie odpowiada.

— Widmo 5? — próbuję połączyć się z Sabine — Widmo 5, odezwij się!

Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz