Zanim się obejrzałem, byliśmy już w drodze na Imperialny Niszczyciel, a później zostałem rozkuty i trafiłem do jednej z kilkuset cel więziennych. Zdziwiło mnie, że dostałem ją tylko dla siebie – z tego, co pamiętam, gdy odbijaliśmy rebelianckich sojuszników z imperialnych więzień, zwykle jedna taka cela przypadała na co najmniej trzy osoby. W zasadzie to nawet i dobrze, że nie muszę jej z nikim dzielić. Chwila samotności pozwoli mi na głębsze przemyślenia.
W celi nie panuje mrok, jak to sobie wyobrażałem. Mocne światło dają tutaj wąskie ledowe lampy zawieszone w każdym kącie pomieszczenia. Drzwi, ściany, sufit, jak i podłoga są zrobione z grubego metalu, ale przemalowane białą farbą. Bądź co bądź, jest tu dość przytulnie.
Po lewej stronie od wejścia jest nawet prycza z przygotowanym cienkim kocem i poduszką, a nad drzwiami wisi mały zegar cyfrowy z czerwonymi liczbami. Dzięki niemu wiem, że od mojego przybycia tutaj minęło już dwanaście godzin, podczas których zdążyłem się na chwilę zdrzemnąć, a jeszcze nikt nie kwapił się do pokazania w mojej celi, co lekko mnie zaczyna martwić. Jeden ze szturmowców, który mnie tu wrzucił, powiedział, że wkrótce ktoś będzie chciał się ze mną widzieć, ale po tych kilkunastu godzinach czekania straciłem jakiekolwiek nadzieje. Przynajmniej opatrzyli mi nogę i dali silne znieczulenie, przez co nie czuję żadnego bólu.
Oczywiście nie odzyskałem swoich mieczy, ale żołnierze przegapili jedną rzecz – holokron. Nie pomoże mi on w ucieczce, której nawet nie mam zamiaru się dopuszczać, ale może chociaż trochę wytłumaczy mi kilka zaistniałych faktów, między innymi to, co się stało z Katie. Wciąż nie odczuwam jej obecności, ale przez sen miałem wrażenie, że na pewno żyje, jest tutaj ze mną, gdzieś niedaleko, ale gdy tylko się obudziłem, uczucie zniknęło i znów pojawiła się dziwna pustka. Próbowałem kilka razy się z nią skontaktować przez myśli, ale nie odpowiada, jakby po prostu jej tam... nie było.
Wyciągam holokron z kieszeni i siadam na twardym łóżku, opierając się plecami o ścianę. Wpatruję się w błyszczącą piramidkę, która teraz świeci czerwonym blaskiem jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
— Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? — pytam cicho.
— Przepowiednia się spełnia... — odpowiada holokron.
Nie wierzę już w te durne przepowiednie! Po co one powstały? Przecież są tak głupie, a w dodatku bezsensowne i dla nikogo niezrozumiałe. Dlaczego Katie musiała cierpieć? To wcale nie było przez przepowiednię, tylko przez tamtą dziewczynę, która została wynajęta przez Rebelię! Oni już dawno zapomnieli, o co tak naprawdę walczą i jaki jest ich cel.
— Dlaczego nie czuję już jej obecności? — zadaję nurtujące mnie pytanie.
— Widocznie jej życie przestało być w twoim zasięgu — szepcze przedmiot.
— Nie żyje...?
— Nie mnie to oceniać, ale przepowiednia... Tak, przepowiednia się spełnia...!
Holokron gaśnie i nie odzywa się już ani słowem.
Katie musi żyć, przecież nie mogła się tak łatwo poddać! Jednak już od dłuższego czasu nie wyczuwam jej obecności, która dawała o sobie znać, nawet jak była setki tysięcy kilometrów ode mnie. Zawsze wiedziałem, że gdzieś tam jest, ale teraz... nic. Nie ma jej, zniknęła.
Tamta Inkwizytorka musi zapłacić za to, co zrobiła. Nie, cała Rebelia zostanie ukarana! Dlaczego Kanan mi o tym nie powiedział? A Hera, Zeb, Sabine...? Oni też o tym wszystkim wiedzieli? Jak mogli zrobić coś tak okropnego?! Kanan już nie pierwszy raz posuwa się do takiego czynu. Mogłem się spodziewać, że znowu będzie chciał to zrobić. Pewnie miałem się nie dowiedzieć, bo robili to dla mojego dobra.
CZYTASZ
Star Wars: Uczeń Skywalkera ✔
Fanfiction[CZĘŚĆ PIERWSZA] ❝Ciemna Strona drzemie w każdym z nas, a prędzej czy później po prostu się przebudzi, lecz nigdy nie trać wiary w Światło.❞ Od zawsze wiedziałam, że moje życie toczyło się zbyt szybko, a przez to wielu ludzi musiało za mnie ponosić...