Od momentu afery alkoholowej Artur postanowił sobie jedno - zgadzał się na wyjścia z wszystkimi, tylko nie z Grosickim, Teodorczykiem i Peszkiem.
Imprezy z nimi zwiastowały tylko jedno, kłopoty, których blondyn miał ostatnimi czasy zdecydowanie zbyt wiele.
Dlatego właśnie tę noc mężczyzna spędzał w pojedynkę, w jakimś obskórnym barze pod Bournemouth, siedząc przy barze i pijącego już któregoś z kolei drinka. W środku było bardzo gorąco, zapach potu, tanich perfum i rozlanej wódki mieszał się, odurzając umysł bardziej niż sam alkohol. Artur zsunął się z obrotowego krzesła i narzucił na ramiona kurtkę, przeciskając się przez pijany tłum i wychodząc na zewnątrz. W uszach pulsowała mu krew, w głowie szumiało, podłoże zdawało się nie być zbyt stabilne. Mimo to Boruc nie był słaby w te klocki i kilka szotów było dla niego niczym sok pomarańczowy. Mężczyzna odetchnął mroźnym powietrzem, wypuszczając z ust kłąb pary. Nie było mu zimno, alkohol już dostatecznie rozszerzył jego naczynia krwionośne. Wyciągnął z kurtki papierosy i odpalił jednego, odchylając głowę i opierając ją o szorstką ścianę budynku.
Przymknął powieki i dym opuścił jego płuca.
Jego umysł zaczęły wertować niechciane kwestie i pytania, dlatego uznał, że jeszcze wróci do klubu.
Nie był dostatecznie pijany.
Jeszcze nie był dostatecznie pijany.
Po czym to poznał? Po tym, że jeszcze trzymał się na nogach?
Nie, po tym, że włączył się znienawidzony przez niego tryb myśliciela, który pytał teraz, hej, Artur, czy ten rok należał do ciebie?Co udało ci się osiągnąć?
Ile rzeczy spieprzyłeś?Rzeczy spieprzył zdecydowanie zbyt dużo, dlatego nie chcąc się nad tym rozczulać, odepchnął się od ściany z zamiarem powrotu do klubu, wtem gdy z niedopałkiem w ustach wpadł na kogoś, gasząc papierosa na jego policzku.
- Cholera, ocipiałeś?!
Artur zdębiał, mimo ciemności starając się wyostrzyć wzrok i skupić na postaci, która ni stąd, ni zowąd wyrosła przy jego boku - Teodorczyk?
- Tak, kurwa, Teodorczyk - klął chłopak, biorąc w dłonie kulkę śniegu i przykładając do oparzonego policzka - To się nazywa napad!
- Jaki napad, do cholery? - zdziwiony przetarł twarz dłonią - Co ty tu w ogóle robisz?
- Aktualnie rozważam opcję przywalenia ci!
- To był wypadek!
Łukasz prychnął na jego słowa - Jaki wypadek, to był atak z premedytacją! Niech się tylko trener dowie, że nie dość, że pijesz, to jeszcze palisz i okaleczasz zawodników...
- Chyba mózg ci wyparował od tego alkoholu, słowo daję.
- I jeszcze mnie obrażasz! - obruszył się, wyciągając telefon, przez co blask wyświetlacza rozjaśnił jego twarz, do której nadal przykładał topniejący śnieg - Właśnie do niego dzwonię. Nawet z życzeń nie ucieszyłby się tak bardzo jak z faktu, że złapałem cię na gorącym uczynku.
Artur zbliżył twarz do jego, wytrącając mu z dłoni telefon - Przecież idioto, ty sam jesteś pijany! Sam również mogę sprawić, że będziesz mieć kłopoty!
- Na pewno mniejsze niż twoje! - odepchnął go, kucając i zbierając z ziemi swój telefon.
Artur prychnął, krzyżując ramiona na piersi i opierając się o ścianę - Niby czemu?
- Bo nazywasz się Artur Boruc, ot co!
Mężczyzna westchnął - Może po prostu założymy rozejm i pójdziemy się napić?
Łukasz przez moment milczał, ale w końcu się zgodził, przystając na jego propozycji. Picie za darmo, kosztem kolegi było bardzo kuszące, w dodatku jeszcze jego dobre towarzystwo idealnie pasowało do wlewania w siebie procentów.
Gdy byli już przy barze a każda kolejna kolejka prześcigała następną, pijany już Teodorczyk wybełkotał w ramię przyjaciela - Wiesz, było mi przykro, że mnie wystawiłeś.
Artur zmarszczył brwi - Kto? - czknął - Ja? Wystawiłem?
Chłopak pokiwał głową i przechylił kieliszek pozwalając, by wódka paliła mu przełyk - Na ile to świetnych imprezach musiałem być sam.
Boruc chcąc mieć go z głowy, wcisnął mu do dłoni kolejną porcję alkoholu, po czym zarzucił jego rękę na swoje ramiona i opuścili klub, wspominając wszystkie przeboje śpiewane na zgrupowaniach. W końcu po kilkunastu minutach udało im się złapać taksówkę i dostać do domu Artura.
Po przekroczeniu progu procenty krążące w ich krwi same poprowadziły ich do sypialni.
Gorzkie usta spoiły się w jedno, śmiałe dłonie zrywały kolejne części garderoby.
Głośne jęki i westchnienia ginęły gdzieś pośród strzałów fajerwerków, by nazajutrz nie pozostawić po sobie nic prócz siniaków, krwawych zadrapań i przypalonego śladu na policzku.___________________
Jako że Sylwester, nie mogło zabraknąć i naszego imprezowego duo.
Z racji tego, że rok się kończy, chciałabym życzyć wszystkim, którzy kiedykolwiek tu zawitali, wszystkiego dobrego przez nadchodzące dwanaście miesięcy. Dużo radości, zdrowia i przede wszystkim spełnienia marzeń.
Od siebie chciałabym jedynie podziękować za prawie pięć tysięcy wyświetleń i pięćset trzynaście gwiazdek
Oby przyszły rok był jeszcze bardziej owocny, czego życzę zarówno sobie, jak i wam.

CZYTASZ
,,Co jest na boisku, na boisku zostaje" - football oneshots
FanfictionPiłkarskie miniaturki, jedne krótsze, długie dłuższe. Niektóre pairingi dość typowe, jedne wymyślne, inne wręcz dziwaczne. Ci, którzy nie znajdą tu nic dla siebie, kieruję do 'hymn for the winter' ze skoczkami. Piszę to, ponieważ czasem widzę więcej...