Weigl/Kimmich

1.1K 90 14
                                    

Do dziś pamiętam nasze pierwsze spotkanie.

To było zgrupowanie na młodzieżowe mistrzostwa, mam rację?
Pamiętam w jakie zakłopotanie wpadłeś, gdy trener nas sobie przedstawił, a ja powiedziałem, jaki uroczy jesteś.
Do dziś pamiętam, jak uroczo się rumieniłeś.

Pamiętam nasz pierwszy wspólny wieczór, jeszcze jako przyjaciele.
Cholera, kto by pomyślał, że za kilka godzin wylądujemy razem w łóżku? Trzeźwi i pewni tego, co robimy?

Do dziś pamiętam, gdy pierwszy raz wyszeptałeś moje imię, osiągając orgazm.

Inni krzyczeli, wrzeszczeli i wzywali Boga, a ty nieruchomiałeś i niemo poruszałeś ustami, zaciskając dłonie na moich włosach.

Do dziś pamiętam barwę twojego śmiechu, jestem w stanie przywołać w pamięci odcień twoich oczu, miękkość włosów, dotyk skóry. Strukturę warg, niskość jęków, gdy doprowadzałem cię na skraj szaleństwa.
Sam byłem wariatem, nie wierząc w to, że można się tak mocno zakochać.

Do dziś pamiętam wspólne noce i poranki, gdy wtulałeś się we mnie i kreśliłeś palcem w powietrzu.
Snuliśmy wtedy wspólną przyszłość, dużo marzyliśmy, pamiętasz?

Była wiosna, często grałeś, wypuszczali cię w pierwszym składzie.
Byłeś taki spełniony, taki szczęśliwy.
A ja byłem szczęśliwy, mogąc oglądać twój uśmiech i wspierać cię w tym, co tak kochasz robić.

Było na prawdę dobrze, pamiętasz?

Do dziś pamiętam, gdy po raz pierwszy zaprosiłeś mnie na randkę, wyznałeś miłość i zapytałeś, czy nie zostanę twoim chłopakiem.
Kupiłeś nawet kwiaty a ja się wzruszyłem, bo to było na prawdę słodkie.

Te rzeczy miło wspominam i chciałbym pamiętać je jak najdłużej.
Wiesz natomiast, czego nie chcę pamiętać?

Nie chcę pamiętać tego wypadku.
Tego cholernego wypadku, w którym straciłeś możliwość do robienia tego, co kochasz najbardziej.
Przestałeś chodzić.
Twoje nogi obumarły, czekał cię wózek, o którym nawet nie chciałeś słyszeć.

Pamiętam, jak dużo płakałeś, często wcale nie śpiąc w nocy.

Pamiętam, mimo, że nie chcę.

Pamiętam, jak wyzywałeś Boga, że zabrał ci to, co otrzymałeś najcenniejsze.
Kląłem na niego razem z tobą, z nadzieją, że dzięki temu nadal będzie jak dawniej.

Pamiętam, gdy po raz pierwszy powiedziałeś, że nie chcesz żyć.

Pamiętam, mimo, że nie chcę.

Obudziłeś się z krzykiem, zapłakany, z gorączką.
Płakałeś, ciągnąłeś się za włosy, wbijałeś w ciało paznokcie.

A ja cię uspokajałem, tuliłem, chowałem w ramionach, mimo, że sam byłem bliski rozpadu.

Pamiętam, mimo, że nie chcę.

Pamiętam, gdy musiałem zostawić cię samego a gdy wróciłem, znalazłem cię w łazience z podciętymi nadgarstkami.

Pamiętam widok krwi znaczący twoje ubranie, twoje słabe, przekrwione oczy wpatrzone we mnie.
Delikatny uśmiech na gasnącej twarzy.

Prędko zawiadomiłem karetkę, mocno cię tuląc i starając się zatamować krwotok.

Pamiętam, że dotknąłeś mojego policzka i złożyłeś na moich ustach ostatni pocałunek, przepraszając mnie za to, że muszę być świadkiem twojej śmierci.

Rozpłakałem się, błagając, byś nie odchodził, byś nie zostawiał mnie samego.
Powiedziałeś, że jesteś wdzięczny losowi, że postawił mnie na twojej drodze, bo dzięki temu przekonałeś się, że istnieją oczy takie jak moje.
I zasnąłeś.

Do dziś pamiętam, gdy po raz pierwszy powiedziałeś, jak bardzo mocno mnie kochasz.

A ty, Joshua, pamiętasz?

(...)

,,Co jest na boisku, na boisku zostaje" - football oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz